Aby ŁKS mógł myśleć o awansie do ekstraklasy, musiałby wygrać wszystkie swoje mecze do końca sezonu, a także liczyć na potknięcia Górnika Zabrze i Sandecji Nowy Sącz. Realnie patrząc, szanse łodzian są więc już tylko matematyczne, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że ŁKS gra bardzo słabo, a zwycięstwo przed kilkoma dniami w Pruszkowie było raczej dziełem przypadku.
Z pewnością nie tak wyobrażał sobie swoje pierwsze tygodnie w sekcji piłki nożnej prezes ŁKS PSS Jakub Urbanowicz. Nie załamuje on jednak rąk i zapowiada, że to dopiero początek odbudowywania ŁKS-u i brak awansu niczego nie zmieni.
- Do końca sezonu nie planujemy żadnych ruchów kadrowych. Przejęliśmy zespół w połowie rozgrywek i stoimy na stanowisku, że najpierw powinny się one zakończyć, a potem przyjdzie czas na rozliczenie każdego z osobna i ocenę jego pracy. Nie ukrywam, że liczyliśmy na awans do ekstraklasy, ale jego brak nie zniechęci nas do dalszych działań. Ludzie, którzy zaangażowali się w tworzenie nowej strategii ŁKS, nie wycofają się ze swych planów. Zapewniam, że nadal pracujemy pełną parą i konsekwentnie realizujemy strategię odbudowy marki klubu z al. Unii - powiedział Urbanowicz.
Na mecz z Górnikiem do zespołu powróci Piotr Świerczewski, który w Pruszkowie pauzował za kartki. Być może trener Grzegorz Wesołowski będzie mógł również skorzystać z Tomasza Hajty i Wahana Gevorgyana, którzy ostatnio narzekali na urazy. Nadal jednak szkoleniowiec ŁKS-u nie może mówić o komforcie pracy. Lista kontuzjowanych (m.in. Marcin Adamski, Dariusz Jackiewicz, Damian Nawrocik) powiększyła się bowiem o Mieczysława Sikorę i Janusza Wolańskiego.