Zimno, cicho i nudno - relacja z meczu ŁKS Łódź - KSZO Ostrowiec Świętokrzyski

Puste trybuny i głucha cisza przywitały piłkarzy Łódzkiego Klubu Sportowego i KSZO Ostrowiec na meczu 21. kolejki I ligi. Spotkanie oglądać mogli jedynie dziennikarze, a także kilkudziesięcioosobowa grupa ludzi, związanych z klubem z al. Unii.

Taka sytuacja zdecydowanie nie sprzyja rozgrywaniu meczów piłkarskich i nie wpływa dobrze na mobilizację wśród piłkarzy. Podkreślali to zresztą po końcowym gwizdku sędziego, zawodnicy i trenerzy.

- Graliśmy dzisiaj w grobowej atmosferze, a na boisku panował fatalny nastrój - mówił napastnik ŁKS-u Łukasz Gikiewicz. Wtórował mu szkoleniowiec gospodarzy Grzegorz Wesołowski. - Dzisiejszy mecz przypominał momentami sparing. Gra bez presji publiczności mija się z celem.

Początek meczu to chaos w wykonaniu obu zespołów. Królowały straty, a piłka rzadko zbliżała się w okolice pola karnego którejkolwiek z drużyn. W 5. minucie, Jakub Cieciura wypuścił w pole karne Krystiana Kanarskiego, jednak w porę interweniował Tomasz Hajto, blokując strzał rywala.

Pierwsza składna akcja w tym spotkaniu ŁKS-u od razu przyniosła gola, w dodatku, jak się później okazało, zwycięskiego. Zza pola karnego strzelał Rafał Kujawa, a niepewnie interweniował Michał Wróbel, wybijając piłkę tuż przed siebie, gdzie stało dwóch graczy z Łodzi. Dobitka była jeszcze na raty, ale ostatecznie Łukasz Gikiewicz zdołał z kilku metrów wpakować futbolówkę do siatki.

Jak mówi przysłowie, jedna jaskółka wiosny nie czyni. Po akcji, zakończonej bramką, wróciliśmy więc do nudnego meczu, w którym właściwie nie działo się nic godnego uwagi. Nieliczne akcje obu zespołów specjalnie nie absorbowały bramkarzy, którzy tylko kilkakrotnie zmuszeni byli do interwencji lub chociażby do jakiegokolwiek ruchu (wskazanego w zimnie, jakie panowało w sobotę w Łodzi). W 25. minucie, goście mieli najlepszą okazję do wyrównania w pierwszej połowie. Były zawodnik ŁKS-u Adam Cieśliński skierował prostopadłą piłkę do Cieciury, który jednak został zablokowany przez Adriana Woźniczkę, zastępującego w tym meczu kontuzjowanego Marcina Adamskiego.

Zdecydowanie więcej działo się po przerwie. W 55. minucie ŁKS mógł podwyższyć prowadzenie. Przy linii końcowej Vahan Geworgyan ograł obrońcę KSZO, podał na linię pola bramkowego do Kujawy, a wybitą piłkę miał szansę wpakować do siatki Gikiewicz, który jednak minimalnie się spóźnił. Z upływem minut gospodarze bardzo szybko opadali z sił, a inicjatywę przejmowali goście. Ostatnie pół godziny to coraz większy napór na bramkę Bogusława Wyparły, a zmęczeni defensorzy z Łodzi często nie nadążali za rywalami, bądź w ogóle ich przy przeciwnikach nie było.

W 60. minucie, po kontrze KSZO niecelnie strzelił Cieśliński, a kilka chwil później, ten sam zawodnik znalazł się niekryty w polu karnym ŁKS-u, a piłka po jego uderzeniu nieznacznie minęła lewy słupek bramki Wyparły. Gracze KSZO domagali się jeszcze odgwizdania rzutu karnego za rzekome zagranie ręką któregoś z łodzian, jednak arbiter kazał wykonać jedynie rzut rożny.

Kolejne minuty to kolejne błędy obrony ŁKS-u. Po tym, jak zaspali z interwencją Woźniczka i Geworgyan, goście mieli kolejną dogodną sytuację, jednak znów jej nie wykorzystali, a poirytowany Tomasz Hajto błyskawicznie udzielił swoim kolegom reprymendy.

W ostatnich minutach coraz gęściej padał w Łodzi śnieg, boisko zrobiło się białe, co nie ułatwiało piłkarzom zadania. Linie na murawie były zupełnie niewidoczne, nie dziwi więc sytuacja, gdy Gikiewicz wybiegł z piłką, nie niepokojony przez nikogo ... na aut.

Łodzianie odliczali minuty do końcowego gwizdka sędziego, a goście za wszelką cenę chcieli wyrównać. Byli tego bardzo bliscy już w doliczonym czasie gry. Prawą stroną akcję przeprowadził Adrian Frańczak i po zamieszaniu w polu karnym ŁKS-u, tylko szczęściu i refleksowi Wyparły, gospodarze mogą zawdzięczać to, że piłka nie znalazła się w siatce.

Gwizdek arbitra, oznajmiający koniec spotkania, łodzianie przyjęli z ogromną ulgą. Nie zagrali porywająco, w końcówce zdecydowanie opadli z sił, jednak jak zgodnie powtarzali, w ich sytuacji nie jest istotny styl, a zdobyte 3 punkty i awans na drugie miejsce w ligowej tabeli.

ŁKS Łódź - KSZO Ostrowiec Świętokrzyski 1:0 (1:0)

1:0 - Gikiewicz 12'

ŁKS Łódź: Wyparło, Balaz, Woźniczka, Hajto, Łakomy, Madejski (85' Wolański), Kujawa, Świerczewski, Nawrocik (46' Jackiewicz), Geworgyan (86' Mowlik), Gikiewicz

KSZO Ostrowiec Świętokrzyski: Wróbel, Białek (83' Wieczorek), Frańczak, Kardas, Matuszczyk, Skórnicki, Ciesielski, Cieśliński (83' Folc), Cieciura (77' Kajca), Kanarski, Stachurski.

Żółte kartki: Świerczewski, Wyparło, Hajto, Balaz (ŁKS) oraz Matuszczyk (KSZO).

Sędzia: Mariusz Złotek (Podkarpacki ZPN).

Mecz bez udziału publiczności.

Źródło artykułu: