Chcielibyśmy rozsławiać ten klub w Polsce - rozmowa z Czesławem Jakołcewiczem, trenerem KSZO Ostrowiec Św.

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Klub z Ostrowca Świętokrzyskiego póki co nie pozyskał żadnego nowego zawodnika i opiera się na kadrze z poprzedniej rundy zaplecza Ekstraklasy. O pracy z zawodnikami KSZO, utalentowanej ostrowieckiej młodzieży, ruchach transferowych i najbliższych planach zespołu pomarańczowo-czarnych, portalowi SportoweFakty.pl opowiedział trener KSZO, Czesław Jakołcewicz.

Anna Soboń: Po miesiącu spędzonym w KSZO jakimi spostrzeżeniami może się pan już podzielić odnośnie pracy w Ostrowcu Świętokrzyskim?

Czesław Jakołcewicz: Jestem już tutaj prawie miesiąc, ale wciąż patrzę, obserwuję. Mamy tutaj w Ostrowcu do czynienia z rzeczami dobrymi, jak i takimi, które można poprawić. Chodzi mi o wszystko: otoczkę, treningi. Zawsze trzeba doszukiwać się nie tego co jest dobre i o tym mówić, tylko należy szukać tego, co jest złe i to poprawiać. Ja się właśnie bardziej w tę stronę kieruję. Należy robić wszystko, by ulepszać warunki do treningów pierwszej drużyny, bo mamy tutaj do czynienia z jedynym klubem w mieście. W związku z tym, chciałbym, żeby to był klub rodzinny.

Czyli priorytetem jest ściągniecie na stadion jak największej liczby kibiców.

- Chciałbym, żeby na mecze przychodziły rodziny, żeby ludzie byli oddani temu klubowi, identyfikowali się z nim. Żeby KSZO był taką wizytówką miasta. Obecnie jest możliwość zaistnienia reklamodawców w telewizji przy okazji transmisji, więc potencjał dla wszystkich jest spory. Miło byłoby, gdyby wszyscy garnęli się do pomocy temu klubowi. Żeby nie było ludzi "na nie".

Baza w Ostrowcu jest jedną z lepszych w Polsce, więc na warunki treningów chyba bardzo nie można narzekać?

- Warunki do treningów mamy bardzo dobre. To jest bardzo ważne, że nie mamy żadnych przestojów w treningach, że nie muszę przekładać zajęć, ze względu na braki czegokolwiek. Jedyne co nam nie sprzyja, to pogoda, ale to nie tylko nam. Tak mają wszyscy ci, którzy zostali w Polsce i przygotowują się w naszych warunkach. Liczę bardzo, że naszą grą przyciągniemy na stadion kibiców i chętnych do pomocy KSZO. Wiadomo, że zawsze może być lepiej. Chcielibyśmy rozsławiać ten klub w Polsce.

W Ostrowcu trenuje sporo młodzieży choćby w zespole rezerw. Czy będzie chciał pan te młode wilczki włączyć do pierwszego zespołu, choć część trenuje już z seniorami.

- Jeżeli to tylko możliwe, staram się być na wszelkich meczach. Nawet jeśli nie są one w Ostrowcu, a w jego okolicach. Jeśli grają nasi piłkarze, to nie chcę tego przeoczyć. Nie będzie przez to zarzutów, że trener się nie interesuje i kogoś pominął. W minionym tygodniu byłem na meczu rezerw, wybrałem się także na turniej halowy. Podpatruję wszystko, bo ważne jest również choćby samo zachowanie zawodników. Staram się tak działać, żebym sam sobie później nie zarzucił, że gdzieś popełniłem błąd. Chcę mieć osobisty przegląd, żebym nie opierał się tylko na czyichś podpowiedziach. Muszę osobiście przyjrzeć się i ocenić, czy dany zawodnik pasuje do koncepcji pierwszego zespołu, czy też musi jeszcze nad tym popracować. Nikt za piękne oczy do pierwszego zespołu nie trafi. Żeby trafić do pierwszej drużyny trzeba naprawdę grać.

Na co najbardziej zwraca pan uwagę obserwując piłkarzy?

- Obserwując piłkarzy, zwracam uwagę również na rywali. Wiadomo, że ci najlepsi piłkarze wywodzą się z niższych lig, trzeba ich więc wypatrywać. Nawet na takich turniejach, jak ten ostatni halowy w Bidzinach, można kogoś wypatrzeć.

Nawet na hali można dostrzec perełkę?

- Wiadomo, że gra na hali, to nie to samo co gra na trawie, gdzie jest więcej miejsca. Ale jeśli ktoś posiada jakieś predyspozycje, to będzie to widać. Warto czasem zapisać jakieś nazwisko w notesie. Rozmawiam też z trenerami, którzy mają wiedzę o zawodnikach, których ja znam tylko z przekazu, że zagrali na przykład dobrą rundę. Według mnie w KSZO powinni właśnie grac zawodnicy z Ostrowca i okolic, żeby się z tym klubem, regionem utożsamiali. Najprościej jest ściągnąć całą armię z zewnątrz, ale wiadomo, że różnie to z tym bywa.

Temat wzmocnienia kadry KSZO na najbliższą rundę I ligi jest otwarty?

- Rozmawiałem z prezesem, że zgłosił się do nas zawodnik, który był już tutaj na testach i chciałby tutaj podjąć rękawicę. Zaprezentować się w kilku sparingach, może meczu.

Może pan powiedzieć o nim coś więcej?

- Jest to napastnik, ale być może przyjedzie do nas jeszcze środkowy pomocnik, jednak wydaje mi się, że to będzie już wszystko. Po prostu nie stać nas na to, żeby teraz kupować zawodników. Zresztą ja już mówiłem, że ze względu na sytuację, nie myślę o żadnych wzmocnieniach i będę się opierał na naszych zawodnikach. Ale jeśli pojawia się opcja ściągnięcia zawodnika praktyczne za darmo, no to możemy mu dać szansę. To może być wzmocnienie rywalizacji, bo nie na wszystkich, ale na pewnych pozycjach brakuje nam w KSZO rywalizacji. Przydałby się jakiś straszak dla niektórych piłkarzy, żeby nie czuli się tak pewnie, że mają pewne miejsce w składzie. Sam fakt nie posiadania rywala na swojej pozycji, nie pozwala im na lepszą grę. Nie jest powiedziane, że ci testowani zawodnicy zostaną u nas. To jest też temat dla zarządu, bo jednak jakąś pensję muszą ci zawodnicy dostać.

Jakie są najbliższe plany drużyny?

- Od poniedziałku trenujemy raz dziennie. Rozpoczyna się też okres mocniejszych sparingpartnerów. Będziemy grać z zespołami z naszej ligi: w środę ze Stalą Stalowa Wola, w sobotę z Górnikiem Łęczna. Poprzeczka nam się zaczyna podnosić, w związku z tym chciałbym też już pomału grać tym optymalnym składem. Teoretycznie, nie wiem czy to będzie optymalny, ale póki co taki sobie układam w głowie, a czy się sprawdzi, to się okaże właśnie przy okazji tych gier. Musimy też przećwiczyć grę ze sobą różnych zawodników.

Źródło artykułu: