Wojciech Szczęsny po dołączeniu do FC Barcelony cierpliwie czekał na swoją szansę. Gdy tylko ją otrzymał, szybko zyskał zaufanie Hansiego Flick i stał się "jedynką" w bramce katalońskiej drużyny. Początkowo wybór szkoleniowca spotkał się z mieszanymi odczuciami.
Swoje obiekcje wyraził między innymi Santiago Canizares. Były bramkarz końcem stycznia stwierdził wprost, że nie rozumie tej decyzji i nie przekonała go postawa naszego zawodnika. Dodatkowo wskazał wówczas, że musi to być "coś osobistego".
ZOBACZ WIDEO: Nietypowe urodziny byłego reprezentanta Polski. Zaprezentował niezły okaz
Kilkanaście meczów później punkt widzenia legendy Realu Madryt uległ diametralnej zmianie. - Nie ma co ukrywać, Szczęsny przekroczył wszelkie oczekiwania co do jego gry w Barcelonie. Klub jest z niego bardzo zadowolony, a o tym, czy się sprawdził najlepiej świadczy fakt, że coraz więcej mówi się o przedłużeniu kontraktu. Do umiejętności piłkarskich Szczęsny dokłada dużo charyzmy - skwitował w rozmowie z portalem goal.pl.
Canizares dodał, że zmiana Inakiego Peni na Szczęsnego wynikała z większego zaufania do zdolności Polaka między słupkami. - Z punktu widzenia Barcelony przedłużenie kontraktu ze Szczęsnym oznacza jedno: rozwiązanie problemu. Bo jeśli przedłużenia by nie było, to Barcelona musi ściągnąć bramkarza - podsumował były zawodnik.
Już w sobotę pojawiły się informację, że przedłużenie kontraktu z naszym golkiperem jest praktycznie pewne. Szczęsny osiągnął porozumienie z władzami klubu i podpisze umowę do 30 czerwca 2026 roku z opcją przedłużenia o kolejny rok (więcej TUTAJ).
Ciekawe ilu kibiców Realu pamięta go jako legendę. Tym bardziej, że nie byl nawet jedynką.