Już za niewiele ponad rok rozpocznie się jedna z największych imprez w świecie sportu - piłkarski mundial. Turniej ma się odbyć w dniach 11 czerwca - 19 lipca w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Meksyku. Ale czy tak się stanie?
Donald Trump poszedł na wojnę handlową z oboma sąsiadami i wprowadził cła na towary pochodzące z tych krajów. Kanada i Meksyk nie pozostały dłużne. Konflikt zagraża nie tylko wymianie handlowej, ale bezpieczeństwu obu krajów. Na domiar złego wygląda na to, że kibice z wielu stron świata nie będą mieli szans na wizę do USA ze względu na ogromne kolejki. Do tego dochodzi umizgiwanie się prezesa FIFA Gianni Infantino do prezydenta USA.
Czy mundial w obecnym kształcie jest zagrożony? Czy Infantino będzie usłużnie wykonywał wszystkie polecenia Trumpa? O tym w rozmowie z WP SportoweFakty mówi Mieszko Rajkiewicz z Polskiego Instytutu Dyplomacji Sportowej.
Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Czy wojna handlowa pomiędzy USA a Kanadą i Meksykiem może przerodzić się także w konflikt przy organizacji mundialu 2026?
Mieszko Rajkiewicz, współzałożyciel Polskiego Instytutu Dyplomacji Sportowej: Konflikt może się przełożyć chociażby na kwestię podróży pomiędzy krajami, co jest przecież kluczowe w wypadku mundialu. Jeśli obecna narracja będzie utrzymana, to na pewno będą problemy na granicy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Bulwersująca sytuacja. Kibice wygwizdali bramkarza
Kluczowa przy współorganizacji takiego turnieju jest współpraca służb, współpraca logistyczna między krajami. Ona będzie niestabilna, jeśli nic się nie zmieni. Mało tego, ten problem może się zintensyfikować. To w USA odbędzie się aż 75 proc. meczów mundialu. I tam ze względu na problemy logistyczne oraz zwiększony popyt na ruch transgraniczny mogą się pojawić ogromne kolejki na lotniskach, na granicach. Polityka Donalda Trumpa jest ekstremalnie nieprzewidywalna.
Może się okazać tak, że kibice z kilku krajów nie będą mieli wstępu na turniej. Śledztwo "The Athletic" wykazało, że w Kolumbii na wizę trzeba czekać 700 dni, więc już jest w zasadzie po terminie. Ciężka sytuacja jest chociażby w Maroko czy w Turcji.
Myślę, że przez ten fakt możemy spodziewać się pewnej serii bojkotów mundialu. Mogą pojawić się kampanie skierowane do społeczności międzynarodowej, które będą uderzać w USA. Możemy spekulować, co w przypadku, jeśli reprezentacji Chin awansuje na mistrzostwa, a to nie jest sportowe science-fiction.
Warto zaznaczyć, że jesteśmy w procesie kompletnego przemodelowania porządku międzynarodowego, a przyszłoroczny mundial będzie pierwszą tak dużą imprezą sportową, która ten porządek w jakimś stopniu pokaże.
Istnieje jakiś scenariusz na uniknięcie tych problemów?
Być może Gianni Infantino zdoła przekonać Donalda Trumpa do wyjątkowych rozwiązań, chociażby specjalnych zezwoleń dla kibiców zagranicznych na czas mistrzostw. Prezes FIFA przyjął służalczą taktykę wobec prezydenta USA. Nie ma nic wspólnego z neutralnością polityczną.
Ale to chyba nic nowego. Panowie są znani z tego, że mają dobre relacje prywatnie.
To było widać już za pierwszej kadencji Trumpa. Za czasów Bidena te relacje były wyraźnie gorsze, kontakty ograniczono do minimum. Obecnie prezydent USA dość poważnie traktuje Infantino. Nie robi tego, bo uważa go za równego partnera do rozmów, lecz dlatego, że jest wobec niego bardzo uległy.
Prezes FIFA został zaproszony nawet na inaugurację Donalda Trumpa i znajdował się w naprawdę bliskim kręgu prezydenta. Mam wrażenie, że nie wpłynie to na działania Trumpa, ale będzie to służyć do budowania narracji, że FIFA jest otwarta na różne środowiska i federacja piłkarska może budować mosty między Kanadą, USA i Meksykiem.
Infantino naprawdę w to wierzy, że może łączyć kraje zwaśnione polityczne?
Najwyraźniej tak. Ma dostęp do wielu prezydentów, premierów. Odwiedza wiele głów państw i to nie tylko mocarstw, ale także mniejszych krajów w Afryce czy Azji. Być może poczuł się jako gołąbek pokoju, który za sprawą piłki nożnej chce łączyć skłócone kraje.
W przypadku USA, Kanady i Meksyku trudno mówić o łączeniu, bo nie idzie w kontrze do tego, co mówi Donald Trump, lecz podaje dalej jego narrację. Wątpię więc, by był coś w stanie zdziałać. Stabilność w organizacji mistrzostw mogą zapewnić jedynie działania administracji Trumpa, które teraz są konfrontacyjne, ale ten stan nie musi trwać bardzo długo.
FIFA nie boi się utraty zysków? Istnieje ryzyko, że przy mniejszej liczbie kibiców nie sprzedadzą wszystkich biletów.
Kwestia pieniędzy będzie bardzo istotna. Wątpię, żeby rząd Stanów Zjednoczonych zwrócił FIFA jakiekolwiek straty. Zwłaszcza że obowiązuje polityka oszczędzenia, której symbolem są działania Elona Muska w departamencie "DOGE".
FIFA zakłada jednak pełne obłożenie stadionów. Nie sądzę, żeby ogólnie problem był aż tak głęboki. Piłka nożna jest już całkiem popularna w Stanach Zjednoczonych. Do tego Gianni Infantino może z łatwością zmienić narrację i powiedzieć, że zyski nie są jedyną ważną rzeczą.
Czyli mundial w Kanadzie, Meksyku i USA nie jest zagrożony?
Myślę, że nie, bo FIFA przygotowała plany sportowe, logistyczne i marketingowe, w których uwzględniła Kanadę i Meksyk. W obecnych czasach nie można jednak niczego wykluczyć. Nie zdziwiłbym się, jeśli z powodu skomplikowanej i trudnej sytuacji politycznej Stany Zjednoczone same przejęłyby organizację mundialu.
Na dziś to daleko idąca spekulacja, ale nie można jej wykluczyć. Żyjemy w tak nieprzewidywalnym świecie, że trzeba brać to pod uwagę. Warto zauważyć, że telewizja FOX, która sprzyja Donaldowi Trumpowi, ma też prawa do transmisji mundialu. Może ona deprecjonować współgospodarzy i podawać dowolną propagandę dotyczącą mundialu i domagać się, by to USA same zorganizowały turniej.
Kanadę i USA w sporcie nie łączy jednak tylko mundial, ale także ligi jak hokejowa NHL, koszykarska NBA czy piłkarska MLS. Czy działania Trumpa mogą zaszkodzić ich rozwojowi?
Nie przewiduję, żeby coś zmieniło akurat w tej kwestii. To nie są jednorodne politycznie środowiska. Część właścicieli klubów jest pro, a część antytrumpowa. Te ligi to wielki biznes i polityka prezydenta Partii Republikańskiej w ciągu jednej, czteroletniej kadencji tego nie
zmieni. Jasne, mogą rodzić się pewne antagonizmy, ale co do zasady te ligi przynoszą ogromną pieniądze, a współpraca między podmiotami amerykańskimi oraz kanadyjskimi są już zbyt głęboko powiązane.
Rozmawiał Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty