Trener Legii wyjawił, co działo się w przerwie meczu

PAP / Leszek Szymański / Inaki Astiz w czasie meczu Legii Warszawa ze Śląskiem Wrocław
PAP / Leszek Szymański / Inaki Astiz w czasie meczu Legii Warszawa ze Śląskiem Wrocław

Inaki Astiz, który zastąpił Goncalo Feio na ławce, poprowadził Legię Warszawa do zwycięstwa 3:1 ze Śląskiem Wrocław. - Ta wygrana mogła być nawet wyższa - mówi asystent Portugalczyka.

Inaki Astiz usłyszał w czasie konferencji prasowej pytanie o przerwę w meczu, ponieważ właśnie po niej Legia Warszawa strzeliła dwa gole na miarę zwycięstwa 3:1 ze Śląskiem Wrocław. Do bramki uderzali w tej części meczu Ruben Vinagre i Wojciech Urbański. Gościom nie udało się powtórzyć wyczynu z pierwszej połowy, w której natychmiast odpowiedzieli golem Assada Al-Hamlawiego na trafienie Marca Guala.

- Rozmawialiśmy o tym, żeby poprawić parę rzeczy, szczególnie w pressingu, intensywności i taktyce. Chęć pójścia do przodu i zrealizowania planu sprawiły, że padły dwa gole. Były one efektem właśnie dobrej organizacji pressingu i intensywności - mówi Inaki Astiz.

Legia wygrała po raz drugi w jednym tygodniu przy Łazienkowskiej. W środę była lepsza w ćwierćfinale Puchar Polski niż Jagiellonia Białystok. Zdobycie kompletu punktów w PKO Ekstraklasie jest optymistycznym znakiem przed powrotem do Ligi Konferencji.

ZOBACZ WIDEO: Absurdalna sytuacja w amatorskiej lidze. Najbardziej groteskowe pudło roku

- Za nami wymagający mecz, w którym zrobiliśmy to, co należało. Mamy zalążek serii i skupiamy się na Europie. Wygrana ze Śląskiem mogła być nawet wyższa, ponieważ wypracowaliśmy sobie sporo sytuacji podbramkowych. Może pierwsza połowa nie była idealna, ale robiliśmy wszystko, żeby wygrać. Czasami zdarza się, że nie masz najlepszego dnia, ale wielkie drużyny także wtedy muszą zdobywać punkty - wspomina zastępca Goncalo Feio na ławce Legii.

Drużyna z Wrocławia nie poprawiła sytuacji w grze o utrzymanie w PKO Ekstraklasie. Fragmentami stawiała opór przeciwnikom, ale to Legia była groźniejsza w ataku, a kiedy odzyskała prowadzenie, praktycznie nie pozwalała na zagrażanie Vladanowi Kovaceviciowi.

- Pokazaliśmy inną twarz niż w poprzednim spotkaniu. Wierzę, że to było dobre starcie do oglądania. Jeżeli jednak strzelasz dwa gole dla przeciwnika, to wynik musi być taki, jaki jest - komentuje Ante Simundza, trener Śląska.

- Dopóki mamy w teorii szanse, żeby zostać w lidze, to będziemy walczyć. Wierzę w to, bo z tą energią i podejściem do gry, będziemy w stanie zdobywać punkty. Musimy pokazywać dobre oblicze nie tylko tak dużemu klubowi jak Legia, ale też w kolejnych meczach. Wierzyłem, że będziemy w stanie dominować w Warszawie - dodaje Simundza.

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści