Radomiak Radom zagrał w tym meczu bez podstawowego bramkarza, który jest wypożyczony z Legii Warszawa. Mowa o Macieju Kikolskim. Stołeczny klub przestraszył się i wpisał w umowie wypożyczenia tzw. klauzulę strachu. Między słupkami "Zielonych" stanął Wiktor Koptas, ale chyba nawet on nie spodziewał się, że nie będzie miał w tym spotkaniu praktycznie nic do roboty.
Zdecydowanie więcej będzie mówić się o Vladanie Kovaceviciu. Został sprowadzony, by wprowadzić spokój w defensywie Legii, natomiast początek ma po prostu koszmarny.
Choć tu powinniśmy raczej mówić o duecie, bo to, co odstawili w tym meczu Kovacević i Sergio Barcia przechodzi ludzkie pojęcie. Przy pierwszym straconym golu Barcia został brutalnie ograny przez Capitę, a Kovacević przepuścił piłkę do siatki. To jednak nic w porównaniu do sytuacji z 54. minuty, kiedy ci dwaj zawodnicy zderzyli się ze sobą w powietrzu po dalekim wyrzucie piłki z autu. Z prezentu skorzystał debiutujący w Radomiaku Saad Agouzoul i trafił do pustej bramki.
Walczący o utrzymanie Radomiak wygrał w pełni zasłużenie, a przecież to Legia miała wszystko podane jak na tacy. Szybko wyszła na prowadzenie po golu Bartosza Kapustki, wydawało się, że mecz jest pod kontrolą. Nic bardziej mylnego.
ZOBACZ WIDEO: Skandal w Anglii. Kibice napadli na zawodników
Cezary Kucharski przekonywał nas, że transfery Kovacevicia oraz Ilji Szkurina (wszedł w drugiej połowie) sprawią, że Legia powalczy o mistrzostwo Polski (-----> WIĘCEJ). Po przegranej w Radomiu raczej niewielu kibiców wierzy w taki scenariusz, a przecież zaraz przyjdą jeszcze mecze w Pucharze Polski i Lidze Konferencji.
Naprawdę trudno uwierzyć, że to piłkarze Radomiaka byli ubrani w zielone stroje. Gospodarze nie poddali się po szybko straconym golu. Wręcz przeciwnie. Ruszyli z furią na Legię, jakby od tego meczu zależało ich życie. Walka, determinacja, poświęcenie, wysoki pressing. A do tego naprawdę duża jakość piłkarska.
Bramka na 2:1 wzięła się ze świetnego podejścia do pressingu. Capita wbiegł w pole karne, strzelał z ostrego kąta, a Jan Grzesik z metra wbił piłkę do bramki. Zresztą już chwilę wcześniej Radomiak mógł cieszyć się z gola, ale wtedy akurat Kovacević stanął na wysokości zadania, broniąc uderzenie Paulo Henrique.
Goncalo Feio zareagował w przerwie, dokonał potrójnej zmiany, ale na niewiele się to zdało. Piłkarze Legii biegali bez mapy, nie byli w stanie stworzyć żadnego zagrożenia pod bramką Radomiaka.
Co ciekawe spotkania na ławce nie dokończył żaden ze szkoleniowców. Najpierw czerwoną kartkę otrzymał Joao Henriques, a kilkanaście minut później podobny los spotkał Feio.
Radomiak zdobył niezwykle ważne trzy punkty w kontekście walki o utrzymanie. Legia? O mistrzostwie może raczej zapomnieć. Nie z taką grą.
Radomiak Radom - Legia Warszawa 3:1 (2:1)
0:1 Bartosz Kapustka 6'
1:1 Capita 17'
2:1 Jan Grzesik 42'
3:1 Saad Agouzoul 54'
Składy:
Radomiak: Wiktor Koptas - Zie Ouattara, Steve Kingue, Saad Agouzoul, Paulo Henrique (90+3' Kamil Pestka) - Jan Grzesik, Michał Kaput, Bruno Jordao, Roberto Alves (79' Pedro Perotti), Capita (80' Francisco Ramos) - Abdoul Tapsoba (86' Paulius Golubickas).
Legia: Vladan Kovacević - Paweł Wszołek, Jan Ziółkowski, Sergio Barcia, Ruben Vinagre (86' Patryk Kun) - Wahan Biczachczjan (46' Kacper Chodyna), Maximillian Oyedele (46' Rafał Augustyniak), Bartosz Kapustka, Juergen Elitim (46' Claude Goncalves), Ryoya Morishita - Marc Gual (57' Ilja Szkurin).
Żółte kartki: Paulo Henrique (Radomiak) oraz Ziółkowski (Legia).
Sędzia: Łukasz Kuźma (Białystok).
Pięknie wydymana Legia przez Portugalczyków,Vinagra sprzedali i przez okazji wcisnęli Vladana. Następne wzm Czytaj całość