Jan de Zeeuw pracował przy kadrze w latach 2006-09 w momencie, gdy selekcjonerem drużyny narodowej był Leo Beenhakker. Holender utrzymuje regularny kontakt z 82-letnim trenerem, który wprowadził polski zespół po raz pierwszy w historii na mistrzostwa Europy w 2008 roku. Obecnie mieszka w okolicach Rotterdamu, ma problemy z chodzeniem.
- Rozmawialiśmy w niedzielę. Leo nie może się ruszać przez kolano. Już dwadzieścia lat temu narzekał mi, jaki jest stary. Humor mu dopisuje, głowa działa na najwyższych obrotach, ale ciało daje o sobie znać. Leo już nie chodzi na mecze. Nawet samochód sprzedał, nie opuszcza domu - mówi.
De Zeeuw opowiada, że Beenhakker dalej śledzi losy polskiej kadry. - Cały czas jest zdziwiony, co się stało z reprezentacją, jak wy gracie - relacjonuje de Zeeuw. - Niestety. Wasz selekcjoner... to nie ten poziom. Mówi się: masz taką obronę, jakiego trenera. Ja się z tym zgadzam - uzupełnia.
Prosił o spotkanie z "Lewym"
Polscy kibice nie zapomnieli jednak czasów, w których Beenhakker prowadził kadrę. 82-letni szkoleniowiec tak jak De Zeeuw pracował przy drużynie przez trzy lata (2006-09).
- Jak jeszcze Leo wychodził z domu, to opowiadał, że spotkał w Rotterdamie grupę polskich kobiet. Zobaczyły go na ulicy i zaczęły krzyczeć, skoczyły na niego. Prosiły o zdjęcia - uśmiecha się nasz rozmówca.
Beenhakker odwiedził naszą kadrę podczas meczu Ligi Narodów z Holandią w czerwcu 2022 roku w Rotterdamie. Zabiegał zwłaszcza o możliwość rozmowy z kapitanem kadry. Były selekcjoner wprowadzał Roberta Lewandowskiego do drużyny narodowej. "Lewy" debiutował u Beenhakkera w meczu z San Marino w eliminacjach mistrzostw świata 2010.
- Prosił mnie o zaaranżowanie spotkania z Robertem Lewandowskim. Zawsze powtarzał: to, co on zrobił ze swoją karierą, wykracza poza wszelkie wyobrażenie. 'Rob" zawsze był otwarty na wskazówki, słuchał Leo. Pracował mocno i osiągnął sukces. Leo prosił mnie te trzy lata temu, żeby mógł pogratulować Lewandowskiemu osobiście. Przytulili się jak rodzina - dodaje.
Opiniował transfer Polaka
Obecnie De Zeeuw mieszka w Polsce, na Kaszubach. Z jego głosem liczą się jednak dalej w Holandii, a zwłaszcza w Feyenoordzie Rotterdam. Holender opowiada nam, że opiniował transfer Jakuba Modera z Brighton.
Moder trafił do Rotterdamu zimą za niewielką kwotę (ok. 1,5 miliona euro) i od razu wywalczył miejsce w pierwszym składzie drużyny. Z Feyenoordem doprowadził do sensacji. Zespół Polaka awansował do 1/8 Ligi Mistrzów eliminując Milan.
- Zawsze do mnie dzwonią z klubu, gdy interesują się polskim piłkarzem - śmieje się Holender. - Byłem szczery. Odparłem: "To nie jest zawodnik na dzisiaj, ale na przyszłość. Teraz nie jest gotowy" - mówi Jan de Zeeuw.
- Dodałem, że gdy występował regularnie, to był bardzo interesującym zawodnikiem i że potrzebuje czasu. W Anglii jest inna specyfika treningu, bardziej fizyczna. W Holandii trenujemy z piłkami. Moder nie występował w meczach, miał mało kontaktu z typową grą - komentuje. To mógł być duży problem - twierdzi nasz rozmówca.
- Uważam, że Moder zrobił błąd, odchodząc z Polski od razu do Anglii. Zrobił za duży krok. Teraz ma szansę nadrobić kilka rzeczy. Feyenoord od początku widział w nim inwestycję w przyszłość. Taki mieli na niego pomysł. A tu proszę: Kuba od razu "zapalił" - analizuje nasz rozmówca.
"On ma jaja"
- Miał szczęście - kontynuuje. - Prawie dziesięciu zawodników Feyenoordu leczy kontuzje, w tym dwóch pomocników. Moder przyszedł do zespołu bez rytmu, dało się to zauważyć w dwóch pierwszych meczach, ale to zrozumiałe po takiej przerwie w grze. Wskoczył jednak do składu, na pozycję numer "6" i z każdym spotkaniem rósł. Gdyby nie urazy kolegów, czekałby na swoją szansę dłużej. W Lidze Mistrzów spisał się świetnie. Widziałem opinię pana Bońka. Powiem tak: co on pier... - śmieje się Jan de Zeeuw.
Jak zwykle przesada. Zagrał dobrze, poprawnie. Nikogo nigdzie nie schował a ocena bardziej rzetelna będzie po rewanżu. To moja ocena https://t.co/EzF3ekNeZD
— Zbigniew Boniek (@BoniekZibi) February 13, 2025
- Brakuje mu jeszcze trochę szybkości, czasem "kroku" przed rywalem. Ale z czasem będzie tylko lepszy. To może być nowy lider drużyny - ocenia nasz rozmówca. - W Feyenoordzie jest specyficzne myślenie. Nie ma "gwiazdorzenia", musisz ciężko pracować. Nikt nie da ci za darmo miejsca w składzie. Niejeden zawodnik nie wytrzymał takiego ciśnienia. Znajomy, który był na San Siro, napisał mi, że tylko czterech piłkarzy podeszło pod ich sektor i dłużej zostali z kibicami. Wśród nich był Moder. W szatni też brylował. To pokazuje, że bardzo szybko zaaklimatyzował się w drużynie - dodaje Holender.
De Zeeuw przyznaje, że dostał wiele wiadomości od swoich rodaków, ale w temacie innego Polaka. - Znajomi pisali: "Jan, ten Polak ma "jaja"" - śmieje się. - Pisali mi, że to "kozak". No bo kto bez wahania daje zawodnikowi czerwoną kartkę za symulowanie faulu przy siedemdziesięciu tysiącach kibiców? Tylko Szymon Marciniak. Znam go. On się niczego nie boi - puszcza oko De Zeeuw.
Leo zaskoczony galą PZPN
Jan de Zeeuw wraca do niedawnej konwersacji Leo Beenhakkerem. Opowiada o reakcji szkoleniowca na niedawną galę Polskiego Związku Piłki Nożnej. Federacja zorganizowała huczną imprezę z okazji 105-lecia istnienia związku.
- Leo pyta: "Jan, oni takie gale robią co pięć lat? Przecież to tyle pieniędzy kosztowało. Mogli je wydać na szkolenie dzieci - mówi de Zeeuw. - Zapytałem, czy dostał zaproszenie. Oczywiście: nie. Tak samo, jak na galę stulecia PZPN-u. Boniek twierdził, że go zaprosił. Sprawdziłem to. Leo o niczym nie wiedział. Boniek kłamał, jak zawsze - kończy Jan de Zeeuw.