Serb zachwycony Jagiellonią. "Mogą to powtórzyć"

Materiały prasowe / Jagiellonia Białystok / Na zdjęciu: Mile Savković
Materiały prasowe / Jagiellonia Białystok / Na zdjęciu: Mile Savković

- Był bardzo zdeterminowany i oddany pracy. Nawet jak nie szło miał wielkie pragnienie sukcesu i wnosił w drużynę dużo pozytywu - mówi WP SportoweFakty Mile Savković o Adrianie Siemieńcu przed meczem FK TSC Backa Topola - Jagiellonia Białystok w LK.

Latem 2018 roku Mile Savković został piłkarzem Jagiellonii Białystok. Zaczął od gola w debiucie, ale później było tylko gorzej. Po kilku miesiącach koszmarna kontuzja zahamowała jego karierę, która w tym zespole skończyła się ostatecznie na 16 występach przez 1,5 sezonu i wspomnianej już zaledwie jednej bramce.

W czwartek 13 lutego o godz. 18:45 klub z Podlasia zagra na wyjeździe z FK TSC Backa Topola pierwszy mecz 1/16 finału Ligi Konferencji. - Niestety nie będę mógł obejrzeć tego na żywo ze względu na inne sprawy, ale na pewno będę śledził transmisję w telewizji. Oczywiście trzymam kciuki za gości - mówi nam z uśmiechem 32-letni Serb, który obecnie gra w FK Jedinstvo Stara Pazova, rywalizującym na tamtejszym trzecim poziomie rozgrywkowym.

Kuba Cimoszko, dziennikarz WP SportoweFakty: Co może pan powiedzieć o TSC?

Mile Savković, były piłkarz Jagiellonii Białystok: TSC to drużyna, która jest przede wszystkim dobrze zorganizowana. Ich dwaj najlepsi zawodnicy wyjechali jednak do klubów zagranicznych, więc na pewno będą przez to osłabieni w stosunku do ostatnich miesięcy. Niemniej wciąż mają kilka mocnych stron, a moim zdaniem szczególnie trzeba uważać na Milosza Pantovicia i Marko Lazeticia.

ZOBACZ WIDEO: Wykonał sprint przez połowę boiska. Tak pracuje ochroniarz Messiego

Podczas kariery miał pan okazję zagrać na stadionie w Backiej Topoli. Jaki to obiekt dla piłkarza?

Nic szczególnego i uważam, że nie jest trudno tam wygrać. To mniejszy klub w Serbii, nie ma takiej atmosfery na trybunach, jaka kojarzy się z moim krajem. Mają niewielu fanatyków i na ile poznałem tych z Białegostoku to podejrzewam, że od tej strony Jaga może mieć wrażenie jakby grała u siebie.

Czyli dla pana to Jagiellonia będzie faworytem?

Oczywiście! Jestem pewien, że to ona awansuje i życzę jej jak najlepszego wyniku w tym sezonie.

A więc śledzi pan to co się dzieje w Jadze w ostatnich latach?

Jasne! Śledzę losy klubu cały czas od momentu odejścia, choć niestety mam już bardzo mały kontakt z byłymi kolegami i innymi osobami w Białymstoku. Ostatnio starałem się oglądać każdy ich mecz w europejskich pucharach i powiem, że jest to naprawdę świetna drużyna. Jesus Imaz i Afimico Pululu prezentują kapitalny poziom, ale rzecz jasna miło się patrzy na całość tej ekipy.

A był pan zdziwiony tym jak odmieniła się Jagiellonia wraz ze startem poprzedniego sezonu i jej późniejszym historycznym mistrzostwem?

Nie zaprzeczę, że na początku było zaskoczenie, jak sprawdzałem ich wyniki. Potem jednak zobaczyłem, że jest tam drużyna, która ma dobry styl i może wygrać ligę, więc po prostu mocno im kibicowałem. Dla mnie jako byłego zawodnika to też była duża radość, że tego dokonali. A obecnie myślę, że mogą to powtórzyć!

Głównym architektem tych sukcesów jest trener Adrian Siemieniec. Podczas pana gry w Białymstoku był on asystentem i ciekaw jestem: jak go pan zapamiętał?

Był bardzo zdeterminowany i oddany pracy. Nawet jak nie szło, miał wielkie pragnienie sukcesu i wnosił w drużynę dużo pozytywu. Nie dziwiło mnie kompletnie, gdy dowiedziałem się o jego nominacji na pierwszego szkoleniowca i tym bardziej nie dziwi mnie, że akurat on ma tak świetne wyniki. Bardzo mnie cieszy jego sukces, bo to świetny człowiek.

To mistrzostwo było głównym celem Jagi w czasie, gdy był pan w klubie. Wtedy jednak skończyło się dużymi rozczarowaniami w lidze i Pucharze Polski, choć zespół personalnie wydawał się naprawdę mocny. Dlaczego?

Trudno jednoznacznie wskazać przyczynę. Myślę, że był jakiś problem w budowie tamtej drużyny, a nie jak sugerowano przez atmosferę czy jakichś pojedynczych piłkarzy. Po prostu te elementy nie pasowały do ​​siebie w całości i nie zafunkcjonowały.

Jak pan ostatecznie wspomina okres w Jagiellonii?

Dla mnie był to bardzo piękny, ale i jednocześnie wyjątkowo trudny okres w życiu. Start wspominam bardzo fajnie, ale późniejsza kontuzja zatrzymała marzenia.

Rozmawialiśmy w tamtym okresie i miał pan nadzieję, że uda się wrócić na boisko silniejszym. Z perspektywy czasu wygląda na to, że jednak wtedy pana kariera praktycznie zatrzymała się na dobre.

Cóż... tak właśnie było. To był dla mnie niezwykle trudny czas i z pewnością główny powód, przez który już nigdy nie osiągnąłem pełnej formy. Tak naprawdę w tamtym momencie uciekła mi szansa na odniesienie sukcesu w Polsce. Wpłynęło to też zresztą na całą moją późniejszą karierę, która już powoli dobiega końca.

Pana wiek wydaje się jeszcze pozwalać na kilka lat gry.

Futbol nie jest już moim priorytetem, ale być może zostanę przy nim. Istnieje taka możliwość, choć jeszcze podejmę decyzję. Obecnie bardziej zajmuję się innymi rzeczami w życiu.

Komentarze (0)