Bośniak trafił do Lecha Poznań latem ubiegłego roku z węgierskiego Ferencvarosu TC. Miał wzmocnić rywalizację w środku pola oraz podnieść jakość zespołu, dzięki swojemu bogatemu doświadczeniu w innych europejskich ligach.
28-latek okazał się kompletnym rozczarowaniem. Na boiskach PKO Ekstraklasy spędził łącznie 13 minut w dwóch spotkaniach, które rozegrał na początku swojej przygody z "Kolejorzem". W następnych dwóch kolejkach nie podniósł się już z ławki, a następnie wypadł całkowicie z kadry meczowej, nie pojawiając się w niej aż do końca rundy.
Niels Frederiksen odsunął piłkarza od pierwszej drużyny i nie zabrał go na zgrupowanie w Turcji. Pomocnik miał trenować z zespołem rezerw, ale przez około miesiąc nie pojawił się w klubie. Przyczyną były problemy zdrowotne zawodnika i konieczność hospitalizacji.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Ale akcja! Ten gol wstrząsnął Brazylią
Na kilka dni przed zamknięciem okienka transferowego w mediach społecznościowych pojawiły się zdjęcia Stjepana Loncara w towarzystwie przyjaciół podczas wspólnej kolacji. Reprezentant Bośni i Hercegowiny na własną rękę szukał klubu, do którego mógłby trafić unikając jakiegokolwiek powrotu do Poznania. 28-latek rozglądał się za nowym pracodawcą na Węgrzech oraz w Chorwacji.
Ostatecznie wylądował w Puli, gdzie podpisał kontrakt z chorwackim NK Istra 1961. Jego umowa będzie obowiązywać do końca czerwca 2027 roku.
- Stjepan już od początku rozmów wykazywał pozytywne podejście do oferty klubu, co nas zmotywowało do podjęcia dodatkowych wysiłków, by włączyć tak wartościowego gracza do naszej kadry - podkreślił dyrektor sportowy NK Istra, Sasa Bjelanović w rozmowie z klubowymi mediami.
"Kolejorz" postanowił nie wyciągać żadnych konsekwencji z działań zawodnika, który po rozpoczęciu treningów nie pojawił się w klubie. Piłkarz pozostawał w stałym kontakcie ze sztabem szkoleniowym i prezesem Piotrem Rutkowskim. Dla Lecha najważniejsze jest to, że niechcianego zawodnika udało się usunąć z listy płac.