- Nie rozumiem dlaczego ten zawodnik był bez klubu przez pół roku - mówił trener Motoru Lublin Mateusz Stolarski na konferencji prasowej przed meczem z Lechią Gdańsk.
Jakub Łabojko zrobił na nim piorunujące wrażenie. Nie jest łatwo wejść do wymagającej pod względem taktycznym drużyny Motoru, a tymczasem 27-latek od razu zameldował się w wyjściowym składzie. I to pomimo faktu, że poprzednie spotkanie o stawkę rozegrał 13 kwietnia, a w sumie w 2024 roku na boisku spędził tylko nieco ponad 100 minut.
Na początku września Łabojko rozwiązał kontrakt z Ternaną Calcio. Od tego momentu pozostawał bez pracodawcy, co - jak twierdzi - było dla niego trudnym wyzwaniem.
W końcu jednak podpisał kontrakt z Motorem. - Zostałem dobrze przyjęty przez drużynę. Trochę przeciągały się negocjacje kontraktowe, natomiast cieszę się, że tutaj trafiłem i jestem dumny, że mogę zakładać tę koszulkę. To klub ciągle się rozwijający, zespół jest głodny, chce wygrywać kolejne mecze - mówi.
Tomasz Galiński, WP SportoweFakty: Czujesz, że jesteś już w pełni przygotowany do rundy? W ostatnim czasie pozostawałeś bez klubu.
Jakub Łabojko, zawodnik Motoru Lublin: Z Motorem trenuję od trzech tygodni, a przez ostatnie pół roku nie siedziałem w domu. Trenowałem z Polonią Bytom, za co mogę tylko podziękować. Przychodząc do Motoru wiedziałem, czego mogę się spodziewać, bo trenerzy się znają, a oba zespoły grają w podobnej strukturze. Pod tym względem było mi dużo łatwiej. Na pewno jest jeszcze przedział do rozwoju. Nie jest to jeszcze moje sto proc., bardziej 70-80, ale czas będzie mi w tej kwestii pomagał.
ZOBACZ WIDEO: Przeniósł się do nowego klubu. Na miejscu czekała na niego legenda
Trener Stolarski był zdziwiony, że przez pół roku byłeś bez klubu. Co się działo?
To jest dużo bardziej skomplikowana sytuacja i dziś nie chciałbym jeszcze o niej opowiadać. Było kilka zapytań z Ekstraklasy, z I ligi, miałem też ofertę z Włoch, ale nie wszystko było tak, jakbym sobie wyobrażał. Nieszczęśliwy zbieg okoliczności i dużo sytuacji wpłynęło na to, że zostałem bez klubu. Był to dla mnie trudny czas, bo pozostawać bez klubu przez cztery miesiące i nie mieć kontraktu było dużym wyzwaniem mentalnym, by nie popaść w jakąś piłkarską depresję. Nie jest łatwo nie trenować z drużyną, nie występować co tydzień i nie mieć tego bodźca meczowego. Letnie okienko pozostawiało dużo do życzenia. Miałem możliwość podpisania kontraktu, ale albo nie satysfakcjonowała mnie oferta albo nie był to dobry projekt. Chciałem trafić do klubu, w którym będę miał możliwość rozwoju, a wcześniejsze propozycje kontraktowe nie były na takim poziomie, jakiego bym oczekiwał.
Kacper Rosa przyznał, że wszedłeś do drużyny Motoru z tzw. buta. Spodziewałeś się, że to się tak szybko potoczy?
Nie spodziewałem się. Wiedziałem, że jestem w dobrej formie fizycznej i mentalnej. Dwa dni przed obozem dostałem telefon od dyrektora sportowego Pawła Golańskiego. Zaprosił mnie na obóz i od razu się zdecydowałem, bo już wcześniej wiedziałem jakim klubem jest Motor. Dzięki treningom w Polonii Bytom było mi łatwiej wejść do zespołu. Nie wiedziałem tylko, że Sergi Samper nie zagra w pierwszym meczu za kartki. Dowiedziałem się później, gdy trener zakomunikował mi, że chciałby mieć mnie w drużynie. Powiedział mi, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to w pierwszym meczu zagram od 1. minuty. Wiadomo, że Sergi jest bardzo ważną postacią w Motorze, natomiast nie chciałbym być obserwatorem, a bardziej uczestnikiem tej rywalizacji i naciskać na niego. Chciałbym przyprawić trenera o ból głowy.
Jak twoim zdaniem zmieniła się Ekstraklasa od momentu, gdy odszedłeś do Włoch?
Na pewno jest więcej profesjonalizmu, kultury. Większą wagę przykłada się do detali. Jestem pod wrażeniem tego, jak pracuje sztab Motoru. Można z tego czerpać garściami i codziennie się rozwijać. Sama otoczka ligi mnie nie zaskoczyła, bo dobrze pamiętam, jak to wyglądało przed moim wyjazdem.
Macie postawiony konkretny cel?
Przede wszystkim chcemy jak najszybciej osiągnąć granicę 40 punktów. Taki cel był postawiony przed sezonem. Dobra jesień spowodowała większy apetyt i nie ma się co dziwić. Jeśli jest taka szansa, to trzeba o co walczyć. Na ten moment chcemy zdobyć jeszcze 11 punktów, a później będziemy ustalać sobie kolejne cele. Chcemy zakończyć ten sezon na najwyższym miejscu w historii klubu. Na tym na razie się skupiamy. A co będzie dalej, czy uda nam się awansować do europejskich pucharów, czy zahaczyć się o czołową piątkę, to będziemy dyskutować w trakcie sezonu.
Co wiedziałeś o Motorze przed transferem?
Słyszałem same pozytywne rzeczy, ale po przyjściu tu jestem pod jeszcze większym wrażeniem. Praca na treningach, poza nimi, sprawy organizacyjne - nie doświadczyłem takich rzeczy na tym mitycznym zachodzie. Uważam, że w Polsce jest to na wyższym i bardziej profesjonalnym poziomie. Na razie mogę oceniać pobyt w Motorze w samych superlatywach. Mam swoje pierwsze przemyślenia i czasami nie warto szybko wyjeżdżać z Ekstraklasy. Lepiej pograć tu trochę dłużej, zdobyć jakąś renomę, ukształtować się piłkarsko, bo później można zderzyć się z rzeczami, które tutaj nie mają miejsca. Zachód nie zawsze jest tak kolorowy, jakby się wydawało.
Ale nie żałujesz wyjazdu do Włoch?
Absolutnie nie. Miałem możliwość poznać nową kulturę, nowych zawodników, rywalizować z Buffonem, Fabregasem, Balotellim, Boatengiem. W Ekstraklasie ciężko tego doświadczyć, zobaczyć ich z bliska. Dzieliłem szatnię z Rodrigo Palacio, który zdobył wicemistrzostwo świata z Argentyną, uczyłem się od niego, słuchałem historii o Messim, jak grali w finale mundialu. Te cztery lata pozwoliły mi stać się dużo lepszym piłkarzem.
Buffon był w Parmie, Fabregas w Como, w Boateng z Balotellim w Monzy. Było jeszcze kilku innych piłkarzy z przeszłością w Serie A. Możliwość patrzenia na tych zawodników, grania przeciwko nim zostaje na lata.
rozmawiał i notował Tomasz Galiński, WP SportoweFakty