Ekspert TVP uderzył w "nową" Ligę Mistrzów. "Tu jest największy problem"

Getty Images /  Pedro Loureiro/Eurasia Sport Images oraz Youtube/TVP Sport / Na zdjęciu: Robert Lewandowski wraz z kolegami i Robert Podoliński
Getty Images / Pedro Loureiro/Eurasia Sport Images oraz Youtube/TVP Sport / Na zdjęciu: Robert Lewandowski wraz z kolegami i Robert Podoliński

Nowy format Ligi Mistrzów dalej budzi ogromne kontrowersje. - Dla mnie Liga Mistrzów kojarzyła się zawsze z pewnym świętem. A teraz co to jest, jeżeli gra czwarty zespół z danej ligi? - przyznał Robert Podoliński na antenie TVP Sport.

W tym artykule dowiesz się o:

W tym sezonie w europejskiej piłce nastąpiła potężna rewolucja. Chodzi o format rozgrywania europejskich pucharów, a zwłaszcza najbardziej elitarnego produktu: Ligi Mistrzów. Co się zmieniło?

Powiększono liczbę drużyn uczestniczących w rozgrywkach z 32 do 36. Ale przede wszystkim najważniejszym elementem było zlikwidowanie grup. Od teraz wszystkie drużyny biorą udział w fazie ligowej, w której grają osiem spotkań z różnymi zespołami (cztery u siebie i cztery na wyjeździe). Najlepsze osiem drużyn awansuje bezpośrednio do 1/8 finału, a zespoły z miejsc 9-24 mierzą się w barażach.

Wiele kibiców i obserwatorów piłkarskich miało wątpliwości co do tego projektu. Jednakże sporo osób z czasem się do niego przekonało. Są jednak wyjątki.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Mijał rywali jak tyczki. Tak gra "Benja Messi"

- Mam absmak, jak mówił pan Sławek (Stempniewski, były sędzia, obecnie prezes Radomiaka Radom - przyp. red.) kiedyś. Jestem trochę konserwatystą. Dla mnie Liga Mistrzów kojarzyła się zawsze z pewnym świętem. A teraz co to jest za Liga Mistrzów, jeżeli gra czwarty zespół z danej ligi? Nie pasuje mi to - mówił Robert Podoliński na antenie TVP Sport.

- Ta poprzednia faza grupowa też nudziła. Ale czy to jest pewne ożywienie? Na razie trudno się w tym połapać. Tu jest największy problem. Od piłki oczekuję większej czytelności niż tego, że oglądam siatkówkę i do końca nie wiem, kto kiedy awansuje, bo tam się małe punkty, duże liczą - ocenił dziennikarz.

Komentarze (0)