W tym sezonie w europejskiej piłce nastąpiła potężna rewolucja. Chodzi o format rozgrywania europejskich pucharów, a zwłaszcza najbardziej elitarnego produktu: Ligi Mistrzów. Co się zmieniło?
Powiększono liczbę drużyn uczestniczących w rozgrywkach z 32 do 36. Ale przede wszystkim najważniejszym elementem było zlikwidowanie grup. Od teraz wszystkie drużyny biorą udział w fazie ligowej, w której grają osiem spotkań z różnymi zespołami (cztery u siebie i cztery na wyjeździe). Najlepsze osiem drużyn awansuje bezpośrednio do 1/8 finału, a zespoły z miejsc 9-24 mierzą się w barażach.
Wiele kibiców i obserwatorów piłkarskich miało wątpliwości co do tego projektu. Jednakże sporo osób z czasem się do niego przekonało. Są jednak wyjątki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Mijał rywali jak tyczki. Tak gra "Benja Messi"
- Mam absmak, jak mówił pan Sławek (Stempniewski, były sędzia, obecnie prezes Radomiaka Radom - przyp. red.) kiedyś. Jestem trochę konserwatystą. Dla mnie Liga Mistrzów kojarzyła się zawsze z pewnym świętem. A teraz co to jest za Liga Mistrzów, jeżeli gra czwarty zespół z danej ligi? Nie pasuje mi to - mówił Robert Podoliński na antenie TVP Sport.
- Ta poprzednia faza grupowa też nudziła. Ale czy to jest pewne ożywienie? Na razie trudno się w tym połapać. Tu jest największy problem. Od piłki oczekuję większej czytelności niż tego, że oglądam siatkówkę i do końca nie wiem, kto kiedy awansuje, bo tam się małe punkty, duże liczą - ocenił dziennikarz.