Serhij Bułeca dołączył do Lechii Gdańsk 12 lipca, na tydzień przed inauguracją sezonu 2024/25. Wierzono, że będzie wartością dodaną do zespołu. Znał PKO Ekstraklasę (wcześniej występował w Zagłębiu Lubin), liczono na jego doświadczenie, natomiast ruch ten okazał się kompletną klapą.
Bułeca praktycznie nie dostawał szans od trenera Szymona Grabowskiego. Wystąpił w ośmiu meczach i tylko raz zagrał od 1. minuty (w dodatku w przegranym w fatalnym stylu meczu z Pogonią Grodzisk Mazowiecki w Pucharze Polski). Nie podniósł się też z ławki w spotkaniu ze Śląskiem Wrocław, gdy drużynę Lechii prowadził już John Carver. W sumie rozegrał zawrotną liczbę 179 minut.
25-latek rozpoczął z Lechią przygotowań do rundy wiosennej, uczestniczył w treningach, jednak w środę ukazała się informacja, że nie uda się wraz z drużyną na obóz do Turcji.
- Rozmawiałem z trenerem. Powiedział mi, że to nie tylko jego decyzja, ale również klubu - stwierdził Bułeca na łamach Tribuna.com.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Mijał rywali jak tyczki. Tak gra "Benja Messi"
- Sam tego nie rozumiem. Obaj trenerzy mówili mi: jesteś bardzo utalentowanym piłkarzem i będziesz grał. A później mnie nie wystawiali. Okazało się, że w twarz mówili mi jedno, a za moimi plecami co innego. Gdy tam przychodziłem, to mówili, że będę grał, ale nie dotrzymali obietnicy - komentował Ukrainiec.
- Przyszedłem tu, żeby pomóc drużynie swoim doświadczeniem, bo jest tu wielu młodych zawodników, ale ostatecznie okres ten okazał się niezrozumiały zarówno dla mnie, jak i mojego otoczenia. Nikt nie rozumiał dlaczego nie grałem. Chcę już o tym zapomnieć i pomyśleć o swojej dalszej karierze - powiedział.
W ukraińskich mediach pojawiły się ostatnio informacje, że wypożyczenie Bułecy zostanie skrócone i zawodnik wróci do Dynama Kijów.
- Nic nie wiem. Sam czekam na jakieś informacje - podsumował.