Dariusz Tuzimek, WP SportoweFakty: Jaki to był rok dla reprezentacji Polski?
Marek Koźmiński, były reprezentant Polski i wiceprezes PZPN: Kiepski. Były jakieś momenty, przebłyski, ale generalnie był to rok polskich porażek. Na Euro 2024 nie ugraliśmy nic, nie wyszliśmy z grupy. Jesienią spadliśmy z dywizji A Ligi Narodów, co oznacza nie tylko to, że polska piłka straci dużo pieniędzy, ale przede wszystkim stracimy szansę regularnej konfrontacji z najsilniejszymi przeciwnikami, a granie z silnymi to jest zawsze dobra nauka. Tych kontaktów z wielką piłką będzie mam brakować. Nasi kibice też się już do atrakcyjnych rywali przyzwyczaili, bo przypomnę, że goszczenie w Warszawie Cristiano Ronaldo było na trybunach Stadionu Narodowego wielkim świętem.
Kibice przyzwyczaili się też do tego, że reprezentacja Polski regularnie gra na wielkich turniejach. Tymczasem nie brakuje głosów, że mimo przychylnego losowania awans do mundialu 2026 będzie cudem, bo Michał Probierz nie zbudował przez niemal 1,5 roku drużyny. Kadra nie ma stylu, nie wygrywa, traci dużo bramek. Selekcjonerowi nie udało się znaleźć defensywnego pomocnika, nawet bramkarz numer 1 nie został wyznaczony.
Tak, to "ładna lista" niezrealizowanych celów. Ale ja tu widzę jeszcze jeden, dodatkowy problem. Konflikt selekcjonera z Robertem Lewandowskim…
Jak to… konflikt?
Proszę sobie przypomnieć pewną sekwencję zdarzeń. Graliśmy w październiku mecz z Chorwacją w Warszawie. Na to spotkanie Michał Probierz wystawił w wyjściowej jedenastce jednego napastnika - Karola Świderskiego. A gdzie był Lewandowski? Zaczął mecz na ławce. Znam go, nie spodobało mu się to na pewno! Pojawił się na boisku w 62. minucie gry przy stanie 2:3 i po chwili zaliczył asystę przy golu Sebastiana Szymańskiego na 3:3.
Zapamiętałem, że kiedy wszedł na boisko, Piotr Zieliński nie oddał mu opaski kapitana.
Właśnie. A na kolejne dwa mecze reprezentacji, już w listopadzie, Robert Lewandowski w ogóle nie przyjechał.
No przed listopadowym zgrupowaniem zgłosił kontuzję pleców. A mówiło się, że nie zagrał w tamtym spotkaniu z Chorwacją od początku, bo też mu coś dolegało. Fakt, że media nie drążyły tego tematu.
Wie pan, mówić można różne rzeczy, ale jak to jest, że z powodu kontuzji nie mógł grać od pierwszej minuty, a od 62. już tak? Ozdrowiał? No to zwrócę uwagę na to, że kilka dni po meczu w Warszawie Robert zagrał od pierwszej minuty w barwach Barcelony i strzelił wtedy dwa gole Sevillii. A na zgrupowanie w listopadzie już nie przyleciał. Tak, słyszałem, że zgłosił kontuzję pleców. Z tym że grał wtedy w klubowej drużynie zarówno bezpośrednio przed przerwą na kadrę, jak i tuż po niej. Ciekawe, prawda? Dla mnie to jest ewidentne, że jest konflikt Probierza z Lewandowskim. To widać. Czy nas stać na rezygnację z Roberta? Absolutnie nie! On faktycznie miał słabszą końcówkę roku, ale przecież jest nadal najlepszym strzelcem ligi hiszpańskiej w tym sezonie! Tu w ogóle nie ma sensu podawać w wątpliwość przydatności Lewandowskiego do kadry.
No dobra, ale to by znaczyło, że nie można posadzić Lewandowskiego na ławce w reprezentacji, bo się obrazi.
Robert jest gwiazdą. Ma duże ego, to prawda. Ale - przy swoich osiągnięciach - ma do tego prawo. Rolą trenera jest przekonanie piłkarza z taką pozycją do pewnych rozwiązań. Wydaje mi się, że właśnie tu zabrakło dobrej komunikacji selekcjonera z "Lewym". A temu należało poświęcić dużo uwagi. Pamiętam tarcia Roberta z Jerzym Brzęczkiem, więc to nie jest łatwy piłkarz do prowadzenia, także ze względu na jego status w światowym futbolu.
Ale to akurat Probierz wiedział, bo gdy został selekcjonerem, pojechał na spotkanie tylko do Roberta. Jakby chciał podkreślić, że dla niego najbardziej liczy się Lewandowski. Nie wszystkim się to spodobało. A proszę teraz zwrócić uwagę, że po tym, jak spadliśmy z Ligi Narodów, w narracji Probierza w ogóle nie pojawiły się argumenty typu: "Zabrakło nam Roberta, z nim byśmy nie przegrali ze Szkocją", i tak dalej. W różnych usprawiedliwieniach, jakie podawał selekcjoner, temat braku Lewandowskiego - bądź co bądź istotnego piłkarza kadry - w ogóle nie zaistniał. To znaczące.
Czyli teraz, zimą, przed startem eliminacji do mundialu, Michał Probierz powinien z Lewandowskim dłużej sobie porozmawiać, bo przecież ten konflikt nie może dalej trwać?
Nie wiem, czy panowie już rozmawiali, czy dopiero będą i czy w ogóle będą. Ale w moim odczuciu - przykro mi to mówić - Michał Probierz, jako trener, ma pewien problem z wyrazistymi osobowościami. Jakby nie akceptował, że są gwiazdy większe od niego, jakby chciał pokazać, że u niego nie będą rządzić piłkarze. Michał sam zaczął gwiazdorzyć.
Michał w surducie, Michał w kamizelce, Michał na polu golfowym… Adam Nawałka, który w ostatnich latach osiągnął z kadrą najlepsze wyniki, nigdy nie wychodził przed szereg, nie popisywał się, nie gwiazdorzył. U Probierza nawet same konferencje prasowe są ustawione pod publiczkę, żeby trener mógł błysnąć. Mam wrażenie, że to jest forma spektaklu, takiego show, które ma przykryć słabą grę i kiepskie wyniki kadry.
Mnie na tych konferencjach bardziej przeszkadza to, że selekcjoner nie trzyma się faktów. Opowiada na przykład o tym, że reprezentacja Polski gra ofensywnie. Albo wygłasza tezy absurdalne, że "idziemy w dobrym kierunku", kiedy właśnie spadliśmy do dywizji B Ligi Narodów.
Reprezentacja Polski pod wodzą Michała Probierza absolutnie nie idzie we właściwym kierunku. Przez 17 meczów selekcjoner nie zbudował drużyny. My startujemy do eliminacji mundialu prosto z placu budowy. Przecież mamy teraz dużo słabszą drużynę od tej, która kończyła mundial w Katarze. Ten czas po tamtym mundialu został zmarnowany. Drużyna nie tylko nie poszła do przodu, ale wręcz się cofnęła. Tracimy mnóstwo goli, mamy dziurawą defensywę i niepotrzebny chaos z ciągłymi zmianami w bramce.
Probierz przetestował chyba z ośmiu czy dziewięciu defensywnych pomocników i nadal nie wiemy, kto w najbliższych meczach zagra na pozycji numer sześć. Niezrozumiałe jest, dlaczego nie jest powoływany Matty Cash. Przecież nie mamy takiego piłkarza na prawe skrzydło drużyny.
Reprezentacja to nie jest prywatna drużyna Probierza. Nie może być tak, że jak nie lubi Casha, bo on nie mówi po polsku, to go nie powoła. Podobnie jest z Kamilem Grabarą, choć tu kwestia jest mniej kontrowersyjna, bo pozycję bramkarza świetnie nam zabezpiecza Łukasz Skorupski. Choć i w jego przypadku to robienie na siłę rywalizacji z Marcinem Bułką było sztuczne i niepotrzebne. Było proszeniem się o kłopoty na pozycji, na której przecież kłopotów nie mamy.
Jak się panu podobał pomysł selekcjonera, by przeciwko Portugalii w Warszawie wystawić na pozycji defensywnego pomocnika absolutnego debiutanta Maxiego Oyedele?
To nadal pieśń o Michale i jego ego. Chce nam wszystkim udowodnić, jak to on jako trener widzi więcej niż dziennikarze, eksperci i kibice. Jakby musiał nam pokazać, że potrafi wyczarować zawodnika nieoczywistego. Bez względu na koszty i ryzyka, jakie niesie taki eksperyment. Wystawienie przeciwko tak silnemu rywalowi jak Portugalia chłopaka, który rozegrał w Ekstraklasie zaledwie 1,5 meczu, to jest hazard. Nawet ocierający się o szaleństwo.
Co gorsza, Probierz w ten sposób spalił tego chłopaka, bo nie tak się wprowadza młodego piłkarza do drużyny. Zdjął Oyedele po godzinie gry i na razie słuch po nim zaginął. Już wcześniej Michał w podobny sposób spalił Patryka Pedę, którego wrzucił od razu do podstawowego składu reprezentacji, a później już nigdy go nie powołał. Peda zresztą do dziś błąka się między drugim a trzecim poziomem rozgrywkowym we Włoszech.
Takie wprowadzanie do drużyny to nie jest promocja zawodników, to jest robienie krzywdy tym chłopakom. Zresztą jakbym miał powiedzieć, czym się charakteryzuje okres pracy Michała z kadrą, to powiedziałbym, że brakiem konsekwencji, brakiem jasnej myśli przewodniej i… chaosem. Przykre to, bo źle to nam wróży w eliminacjach do mundialu, w których przecież wylosowaliśmy łatwą grupę.
Tak, ale przypominam, że grupa w eliminacjach do Euro 2024 też miała być łatwa, a później się okazało, że łatwa to była… reprezentacja Polski do ogrania. Michał Probierz przegrał już trzy ważne batalie. Po pierwsze, na początku swojej pracy nie zdołał pokonać Mołdawii i Czechów w Warszawie i nie zajęliśmy drugiego miejsca w grupie, co by nam dało bezpośredni awans. W czerwcu tego roku reprezentacja Probierza nie wyszła z grupy na Euro 2024. W listopadzie, po przegranej ze Szkocją u siebie, spadliśmy z dywizji A Ligi Narodów. Co musi zatem zrobić selekcjoner, żeby zostać zwolniony? Bo przecież drużyny nie zbudował.
Myślę, że Probierz nie został zwolniony, bo prezes PZPN nie chciał mieć już piątego selekcjonera w czasie swojej 4-letniej kadencji. To byłby swoisty, kompromitujący rekord. Co by nie mówić wybieranie selekcjonerów nie okazało się mocną stroną Cezarego Kuleszy. Probierz swoimi dokonaniami też nie przekonał, ale został na stanowisku. Ma to tę dobrą stronę, że teraz już nie będzie miał żadnych wymówek, musi wziąć odpowiedzialność za awans do mundialu na swoje barki.
Nie mamy prawa potknąć się z takimi rywalami jak Malta, Litwa czy Finlandia. Choć zwracam uwagę, że z tą ostatnią drużyną gramy na wyjeździe w czerwcu, gdy Polacy zazwyczaj mają dołek formy. Zajęcie drugiego miejsca jest obowiązkiem Probierza, niezależnie od tego czy skład naszej grupy uzupełni Hiszpania, czy Holandia. Tylko tym razem rywale - w dwustopniowych barażach - będą dużo silniejsi niż Estonia czy Walia, którą pokonaliśmy dopiero po serii rzutów karnych. Awansowaliśmy do Euro kuchennymi drzwiami, po barażach, do których trafiliśmy tylko dzięki wysokiemu rankingowi naszej kadry w Lidze Narodów. Teraz drogi awaryjnej już nie ma.
Rozmawiał Dariusz Tuzimek