Pod koniec listopada media obiegła historia 12-latka, który sprzedawał ciastka na placu Wolności w Poznaniu, by zebrać pieniądze na obóz piłkarski w Zakopanem. Wiele osób wyraziło chęć pomocy chłopcu, w tym przedstawiciele klubów piłkarskich.
Trener juniorów MKS Olimpia Koło, cytowany przez "Głos Wielkopolski" stwierdził, że nie zna chłopca, a klub nie planuje obozu w Zakopanem. - Kuba i jego mama nie przyznają się do tego. Dowiedzieliśmy się o tym z państwa materiału, bo pojawił się sponsor, który chciał mu pomóc - mówił trener.
4 grudnia prezes MKS Olimpia Koło, Sebastian Kalinowski, wydał oświadczenie, w którym zaprzeczył przynależności Kuby do klubu. "W tym roku żadna z grup nie jedzie na obóz do Zakopanego, co więcej, żaden trener nie rozpoznaje chłopca, który uczestniczyłby w zajęciach organizowanych przez MKS Olimpię Koło" - napisano.
ZOBACZ WIDEO: Absurdalna sytuacja w amatorskiej lidze. Najbardziej groteskowe pudło roku
Chłopak regularnie pojawia się na jarmarku, jednak nigdy nie pytał o zgodę organizatorów. Anna Dorna z Betlejem Poznańskiego przyznała, że chłopiec wzbudza empatię, ale jeśli więcej dzieci zacznie sprzedawać na jarmarku, konieczna będzie interwencja. - Był już u nas w zeszłym roku. I po prostu się na to godzimy - mówi Dorna.
Dziennikarze "Faktu" skontaktowali się z mł. insp. Andrzejem Borowiakiem z wielkopolskiej policji. Funkcjonariusze nie zajmują się tą sprawą.
- Nie mamy zgłoszeń w związku z tą sytuacją. Gdyby chłopiec zbierał na życie, zajęlibyśmy się sprawą z urzędu i sprawdzili jego sytuację rodzinną i domową. Jednak w przypadku, z którym mamy do czynienia, nie jest to konieczne - przekazał Borowiak.