Reprezentacja Polski w bardzo słabym stylu pożegnała się z dywizją A Ligi Narodów. W piątek Biało-Czerwoni po niezłej pierwszej połowie przegrali z Portugalią aż 1:5. Na skutek tej porażki musieli przynajmniej zremisować, by zachować szanse na utrzymanie (poprzez baraże) w najwyższej dywizji.
Niestety, tak się nie stało. Do 93. minuty utrzymywał się dla nas korzystny wynik. W ostatniej chwili bramkę główką dla naszych rywali strzelił jednak Andrew Robertson.
Niektórzy przyczyny porażki upatrują w problemach mentalnych u polskich piłkarzy. O tę sprawę został zapytany psycholog sportu Mateusz Brela. Podkreśla, że ciągłe rotacje w składzie, szczególnie w obronie i na pozycji defensywnego pomocnika, utrudniają budowanie stabilnego zespołu. Nie pomagają także zmiany taktyczne, które forsuje Michał Probierz.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Ależ to był strzał! Można oglądać i oglądać
- Mam wrażenie, że chwilami brakuje nam bodźca, który nawet w sytuacji trudniejszej, po straconej bramce, wyzerowałby w głowach zawodników ten mecz. (...) Wydaje się, że oni grają z nożem na gardle. Z przekonaniem, że nie może im się przytrafić błąd - przyznaje ekspert.
Mówi także o błędzie Sebastian Walukiewicz, który sprowokował decydującą bramkę dla Szkocji. Opowiada, że mógł być on spowodowany brakiem pewności siebie.
- Zobaczyłem go przeciwko Portugalii (w październikowym meczu w Warszawie - przyp.red.) i pomyślałem, że właśnie takiego go potrzebujemy. Ale to były pierwsze i ostatnie jego akcje tego typu. Po przerwie został już w szatni. Wracam do głównej myśli: zawodnik gra, popełnia błąd i nie wie, czy w kolejnym meczu jeszcze wystąpi. Albo czy dostanie powołanie na kolejne zgrupowanie - mówi Mateusz Brela dla "Interii".