To była wizytówka Ekstraklasy. "Zapłaciłbym za bilet i przyszedł jeszcze raz"

PAP / Jarosław Praszkiewicz / Michał Meissner (kółko) / Na zdjęciu: Miłosz Szczepański
PAP / Jarosław Praszkiewicz / Michał Meissner (kółko) / Na zdjęciu: Miłosz Szczepański

- Jeśli byłaby taka możliwość, to zapłaciłbym za bilet i chciałbym jeszcze raz przyjść na taki mecz - mówił pomocnik Piasta Gliwice Miłosz Szczepański po szalonym spotkaniu z Lechią Gdańsk (3:3).

Jeszcze na początku poprzedniego sezonu Miłosz Szczepański był zawodnikiem pierwszoligowej wówczas Lechii Gdańsk. Zagrał tylko w dwóch meczach. Później zgłosił uraz i choć po jakimś czasie był już zdrowy, to trener Szymon Grabowski dalej nie korzystał z jego usług.

Wszystko dlatego, że zawodnik chciał odejść za wszelką cenę i jego optyki nie zmienił nawet fakt, że trener mianował go kapitanem zespołu. Udało się dopiąć swego i 1 września Szczepański został sprzedany do Piasta Gliwice, gdzie gra do dziś.

- Mam duży sentyment, bo poznałem w tym klubie wielu świetnych ludzi. Do dziś z niektórymi mam kontakt, ale fakty są takie, że za dużo w Lechii nie pograłem. To był dla mnie mecz, jak każdy inny. Chciałem pokazać się z jak najlepszej strony - mówił nam Szczepański po końcowym gwizdku.

Piątkowy mecz Piasta z Lechią był niesamowity i obfitujący w emocje. Lechia prowadziła 1:0, 3:1, ale gospodarzom udało się doprowadzić do remisu i mieli nawet sytuacje, żeby sięgnąć po pełną pulę. Ostatecznie obie drużyny musiały zadowolić się jednym punktem.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ to wymyślił! Gol bezpośrednio z rzutu rożnego

- Jest lekki niedosyt, ponieważ czułem z boiska, że byliśmy lepszym zespołem. Byliśmy częściej przy piłce, stworzyliśmy sobie więcej sytuacji. Przespaliśmy początek pierwszej i drugiej połowy, ale na szczęście udało się zdobyć chociaż ten punkt. Szkoda, że nie udało się dobić przeciwnika, natomiast z drugiej strony trzeba szanować ten remis, bo Lechia jest dobrym zespołem z bardzo dobrym trenerem - komentował pomocnik Piasta.

Dla postronnego widza takie spotkanie było jednak bardzo atrakcyjne do oglądania. Sześć goli, multum sytuacji z jednej i drugiej strony, zwroty akcji. Nie dało się nudzić praktycznie przez całe 90 minut. Okazuje się, że piątkowe mecze o godz. 18 też potrafią porwać ludzi.

- Zdecydowanie. Jeśli byłaby taka możliwość, to zapłaciłbym za bilet i chciałbym jeszcze raz przyjść na taki mecz. Dużo bramek, dużo emocji. Szkoda tylko, że nie udało nam się wygrać, bo myślę, że byliśmy zespołem lepszym - podsumował Szczepański.

z Gliwic Tomasz Galiński, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty