W sobotni wieczór dojdzie do starcia, który elektryzuje całą piłkarską Europę - El Clasico (godz. 21). Konfrontacja Realu Madryt z FC Barceloną może być tym razem szczególnie ciekawa, bo oba zespoły wydają się być w naprawdę dobrej dyspozycji, co potwierdziły ich ostatnie zwycięstwa w Lidze Mistrzów. Z polskiej perspektywy będzie tym bardziej pasjonująco, bo w kadrze meczowej FC Barcelony znaleźć się ma dwóch Polaków: Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny.
O ile "Lewy" wybiec ma oczywiście w pierwszej jedenastce, o tyle Szczęsny jeszcze ogląda mecze swego nowego zespołu z ławki rezerwowych.
Real kontra Barcelona. Mocne strony
Gospodarzem sobotniego starcia będą "Królewscy" i to będzie pierwszy atut Realu w tej konfrontacji. Nie jedyny. Nawet kataloński dziennikarz Diario Sport Ivan San Antonio przyznaje w rozmowie z nami, że to Real ma na papierze bardziej doświadczoną drużynę, zbudowaną za większe pieniądze.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Hit internetu. Nagrali Lewandowskiego z "synami"
- Największą przewagą, jaką przed tym meczem dysponuje Real Madryt jest po prostu kadra tego zespołu. Jest to kadra bardziej doświadczona, bardzo silna. Z drugiej jednak strony - bardzo kosztowna. To niejako antyteza tego, co widzimy w Barcelonie - ocenia dziennikarz.
I wskazuje: - W katalońskim klubie mamy do czynienia z zespołem opartym w dużej mierze o zawodników wyszkolonych w akademii, którzy są wielkimi talentami, jeszcze często nie w pełni rozwiniętymi. Paradoksalnie jednak ta "słabość" Barcelony jest jej największą siłą. I w takim szerokim ujęciu, ten teoretyczny atut Realu jest właśnie słabością tego klubu. Czemu? Bo opiera się to o pieniądze.
Rzeczywiście w zespole prowadzonym przez Hansiego Flicka od początku sezonu w udany sposób miesza się ta młodość wychowanków z doświadczeniem, jakie wnoszą Robert Lewandowski czy Raphinha. Ostatnio wrócił po kontuzji jeszcze kolejny z młodych talentów Barcy, czyli długo wyczekiwany Gavi.
Lewandowski strzela jak najęty. Szczęsny nie pomógł?
Polski napastnik od początku sezonu imponuje skutecznością, jakby ktoś nagle zresetował w nim ustawienia i przywrócił te, które fani znali z czasów Bayernu Monachium. Nie brakowało nawet głosów, że Lewandowski dostał zastrzyk pozytywnej energii wraz z dołączeniem do drużyny jego dobrego przyjaciela, czyli Szczęsnego.
Tę teorię obala w rozmowie z nami San Antonio. - Moim zdaniem przyjście Szczęsnego do drużyny nie miało na to żadnego wpływu, że Lewandowski tak się prezentuje. To sam Lewandowski, można powiedzieć, miał na siebie taki wpływ. Lewandowski strzela w tym sezonie tyle goli, bo jest po prostu najlepszy. To najlepszy środkowy napastnik, jaki zaistniał w ostatnich przynajmniej dwudziestu latach - ocenia dziennikarz Diario Sport.
Hiszpan przypomina: - Szczęsny dołączył do drużyny na początku października, kiedy Lewandowski miał już w tym sezonie na koncie dziewięć goli. Dlatego uważam, że jedno nie ma z drugim nic wspólnego.
Dziennikarz odnosi się też do decyzji Flicka, by mimo pozyskania do zespołu Szczęsnego nadal w pierwszym składzie grał - póki co - Inaki Pena. 25-letni Hiszpan jest zawodnikiem wyszkolonym w akademii Barcelony, który wskoczył do bramki po urazie Marca-Andre ter Stegena.
"Dlatego lepiej, by grał Inaki Pena"
San Antonio nie gryzie się w język w temacie rywalizacji Hiszpana z Polakiem o miejsce między słupkami. - Dlaczego gra obecnie w bramce Barcelony Inaki Pena? Bowiem dla normalnego, zdrowego, naturalnego rozwoju kadry obecnej Barcy jest lepiej, by grał właśnie on. A nie zawodnik, który jeszcze chwilę temu był w praktyce na piłkarskiej emeryturze - zdecydowanie odpowiada dziennikarz.
I wyjaśnia: - Szczęsny jest bardzo dobrym piłkarzem, ale konieczne jest, by teraz niejako przed nim był Pena, bo w przeciwnym wypadku nastąpiłoby zaburzenie równowagi, również emocjonalnej, w drużynie.
Polski bramkarz w szatni jest bowiem tym "nowym", który - jak najwyraźniej wskazuje dziennikarz - nic nie może dostać za darmo.
Wcześniej inny hiszpański ekspert w rozmowie z nami spekulował, że możliwy jest scenariusz, iż Szczęsny dostanie szansę debiutu już po El Clasico. Na razie jednak wszyscy w piłkarskiej Hiszpanii żyją sobotnim wieczorem w Madrycie. - Dla La Ligi absolutnie każde El Clasico to ważne wydarzenie, zawsze - podkreśla San Antonio.
Jednym z atutów Barcelony przed tym spotkaniem jest postawienie na nogi po kilkutygodniowej przerwie Daniego Olmo. Reprezentant Hiszpanii pauzował od meczu z Gironą w połowie września, ale pojawił się ostatnio na placu gry z środowym meczu z Bayernem w Lidze Mistrzów, wchodząc z ławki rezerwowych. Jego powrót to świetna wiadomość dla ekipy Flicka, choć trzeba przyznać, że i bez Olmo drużyna Barcy radziła sobie zaskakująco dobrze.
- Dani Olmo jest, był i będzie piłkarzem absolutnie kluczowym dla obecnej Barcelony. Nie tylko w tym sezonie, ale i w kolejnych - uważa San Antonio. - Za każdym bowiem razem, gdy Dani Olmo pojawia się na murawie, zaczyna się dziać coś ciekawego.
Justyna Krupa, WP SportoweFakty