Ten mecz dał mu "nieśmiertelność". Cały świat mówił o Polaku

PAP / Na zdjęciu: Jan Urban
PAP / Na zdjęciu: Jan Urban

- Co roku w Pampelunie ten mecz leciał w pubach. Zrobiono specjalne koszulki, na których byłem w lektyce niesiony przez piłkarzy Realu Madryt. Żartowano, że zmieniłem kierunkowy do Madrytu z 91 na 04 - opowiada nam Jan Urban o hat-tricku z Realem.

Wielki Alfredo Di Stefano na ławce trenerskiej. W składzie takie gwiazdy, jak Emilio Butragueno, Gheorghe Hagi czy Fernando Hierro.

30 grudnia oni wszyscy byli tylko tłem dla Jana Urbana. Polak potrzebował raptem 52 minut, żeby zdobyć hat-tricka na Santiago Bernabeu. - Graliśmy w grudniu i było zimno. Dlatego kibice przychodzili na mecz wyposażeni w coś rodzaju poduszek na krzesełka, żeby tak nie marznąć. Po ostatnim gwizdku wszystko wylądowało na murawie. Kibice wygwizdywali Real. Delikatnie mówiąc, byli niezadowoleni - wspomina Jan Urban w rozmowie z WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "kradzież" w końcówce meczu. Co tam się działo!

- Cała sytuacja przypominała corridę. Na niej widzowie, gdy są niezadowoleni z widowiska, również rzucają różne przedmioty na arenę. Wtedy było identycznie - dodaje.

Urban był pierwszym Polakiem, który strzelił trzy bramki Realowi w jednym spotkaniu i jedynym, który dokonał tego na wyjeździe. Później jego wyczyn z 1990 roku powtórzył tylko Robert Lewandowski, który w ćwierćfinale Ligi Mistrzów w 2013 roku zdobył cztery bramki.

- W trakcie meczu żony piłkarzy szły na kawę, a dzieci bawiły się nieopodal na placu zabaw. Rodzinna atmosfera. Nagle do żony dzwoni telefon i słyszy w słuchawce: prowadzimy, twój mąż strzelił gola. Ucieszyła się. Za chwilę znowu to samo. Znowu przepełnił ją entuzjazm. Gdy za trzecim razem podniosła słuchawkę, to pogoniła biedaka, który dzwonił, bo myślała, że ktoś robi sobie z niej jaja. Gdyby przed meczem ktoś mi nakreślił taki scenariusz, też bym nie uwierzył - wspomina obecny trener Górnika Zabrze.

Di Stefano z wrażenia aż pomylił autokary

Wówczas Urban wprawił trenera Realu Madryt w osłupienie, a był nim nie byle kto, bo legendarny Alfredo Di Stefano, jedna z największych legend "Królewskich". Hiszpan argentyńskiego pochodzenia mógł tylko bezradnie podziwiać koncert Polaka zza bocznej linii boiska. - Jak siedzieliśmy w autokarze, to pomylił się i... przez przypadek chciał wsiąść do do nas. Usłyszał: Alfredo, to nie ten... I wycofał się. Daleko natomiast nie zaszedł, bo wyprowadzono go z błędu, gdy znajdował się na drugim albo trzecim schodku - opowiada Urban.

- Tego dnia nie czułem, że w powietrzu wisi coś wielkiego. Raczej jechałem skoncentrowany, ze świadomością trudnego wyzwania, które przede mną. W historii najczęściej przegrywaliśmy z klubem z Madrytu. Nie można powiedzieć, że tamtego dnia mieliśmy dużo szczęścia i każdą okazję kończyliśmy golem. Mogliśmy wygrać nawet wyżej. Byliśmy znacznie lepsi od Realu Madryt - kontynuuje.

Urban nie ukrywa, że to był jego najlepszy mecz w karierze. - Do tego meczu można ewentualnie porównać ten z VfB Stttgart w UEFA Cup. Wtedy trafiłem do siatki dwa razy i sensacyjnie wyeliminowaliśmy niemiecką drużynę z rozgrywek. Później wspominano to latami, bo odpadnięcie w drugiej rundzie spowodowało, że wpadli w kłopoty finansowe. Inaczej zaplanowali budżet. Podchodzili do rywalizacji z wielkimi aspiracjami - zauważa 57-krotny reprezentant Polski.

- W momencie, kiedy strzelasz trzy gole Realowi, nawet nie zdajesz sobie sprawy, co robisz. Po prostu się cieszysz i nie dowierzasz. Po meczu mówią o tym wszyscy i wszędzie i powoli oswajasz się z tym, że wydarzyło się coś wyjątkowego. Potem człowiek zaczyna to doceniać. Strzelenie hat-tricka Realowi zdarza się rzadko i udało się niewielu piłkarzom. Zwłaszcza na Santiago Bernabeu. Real właściwie nie przegrywa meczów taką różnicą bramek. W historii zdarzało się to niezwykle rzadko - dodaje były piłkarz CA Osasuny i Realu Valladolid.

W Hiszpanii oszaleli na jego punkcie

Po wyczynie Urbana cała Pampeluna oszalała na jego punkcie. - Rok po roku puszczano ten mecz. Dokładnie 30 grudnia, żeby uczcić rocznicę. Wyszły specjalne koszulki, a na nich jak w lektyce, niesiony przez piłkarzy Realu. Na ulicach dało się usłyszeć żarty, że zmieniłem numer kierunkowy do Madrytu z 91 na 04. W Hiszpanii może nie jest tak, jak w Turcji, żeby fundowano mi darmowe kolacje, ale drzwi każdego lokalu raczej były szeroko otwarte. Na pewno mogłem liczyć na zniżki - wspomina Urban.

W sobotę Robert Lewandowski będzie miał okazję, żeby powtórzyć wyczyn trenera Górnika Zabrze. Jego FC Barcelona będzie podejmowana przez Real Madryt.

- Jestem kibicem klubu z Katalonii, ale obiektywnie mówiąc, to gospodarze będą faworytami. Jeśli jednak FC Barcelona zagra dobry mecz, niewykluczone, że Robert wpisze się na listę strzelców i ostatecznie będzie świętował zwycięstwo. On już wie, jak to jest strzelić Realowi cztery bramki. Hat-tricka na Bernabeu jednak jeszcze nie skompletował. Mam nadzieję, że chociaż ten rekord mi zostawi - podsumowuje ze śmiechem Jan Urban.

Real Madryt - FC Barcelona w sobotę (26.10 o godz. 21:00). Relacja NA ŻYWO w serwisie WP SportoweFakty.

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty