Szkoleniowiec Lecha rozczarowany wynikiem. "Ta porażka nie była nam potrzebna"

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Niels Frederiksen
PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Niels Frederiksen
zdjęcie autora artykułu

- Porażka to część futbolu, musimy wyciągnąć wnioski i iść dalej - mówi niezadowolony Niels Frederiksen po meczu z Motorem Lublin (1:2)

Lech Poznań w sobotni wieczór przerwał serię ośmiu spotkań bez porażki, tracąc punkty w starciu z beniaminkiem z Lublina. "Kolejorz" po raz pierwszy uległ też na własnym stadionie, choć do tej pory mógł pochwalić się kompletem pięciu zwycięstw od początku rozgrywek.

Nieco roztargniony był po meczu szkoleniowiec niebiesko-białych, Niels Frederiksen. Duńczyk podczas konferencji prasowej zdawał się być zaskoczony postawą podopiecznych Mateusza Stolarskiego i mocno rozczarowany przebiegiem całego spotkania.

- Jesteśmy bardzo, bardzo mocno niezadowoleni z wyniku. Dotąd u siebie wygrywaliśmy, więc dziś ta porażka nie była potrzebna. Gratuluję wygranej Motorowi, który strzelił dwa ładne gole. Nie umieliśmy się przebić przez obronę rywala, dlatego nie wygraliśmy - podsumował spotkanie 53-latek.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Czeski kibic dokonał tego jako pierwszy. Zarobił okrągły milion!

W trakcie meczu kilkukrotnie interweniował VAR, szczególnie przy trafieniu Mikaela Ishaka, po którym Lech mógł ponownie wyjść na prowadzenie. Powtórki wykazały, że Szwed na spalonym był, choć zupełnie niewielkim, a analiza takiej akcji trwała prawie kilka minut.

- Jeszcze nie widziałem tych sytuacji, lecz nie mam pretensji do wozu VAR za decyzje, bo najczęściej są to dobre decyzje - skwitował szkoleniowiec "Kolejorza".

Poznaniacy nie mają najlepszego momentu w tym sezonie. Po porażce z Resovią, udało się zwyciężyć w Kielcach, ale rywale również znaleźli sposób, by złamać defensywę Lecha. Motor Lublin zagrał w zasadzie tak, jak należało zagrać z liderem na jego terenie. Frederiksen nie dostrzega jednak, by w jego drużynie nastąpił większy problem.

- Do meczu z Motorem mieliśmy sześć wygranych z rzędu, więc szaleństwem byłoby mówienie o kryzysie. Dziś wykreowaliśmy dużo więcej szans od rywala i wygralibyśmy 9 na 10 takich spotkań. Musimy wykorzystywać te sytuacje i nie dopuszczać do tylu okazji rywala - powiedział krótko trener.

Przed sobotnim spotkaniem 53-latek zwrócił uwagę na to, że drużyna wchodzi w istotny moment sezonu i wielu zawodników ma w nogach sporo rozegranych minut, co wiąże się z koniecznością dokonania rotacji. W starciu z Motorem Lublin takich zmian nie zobaczyliśmy, a jedyną wymuszoną korektą w składzie była obecność Maksymiliana Pingota.

Jego występ wiązał się z nadmiarem żółtych kartek, które obejrzał w tym sezonie Antonio Milić. Dla wielu naturalnym zmiennikiem w takiej sytuacji powinien być Bartosz Salamon, lecz uczestnik tegorocznych mistrzostw Europy po raz kolejny obejrzał mecz z perspektywy ławki rezerwowych.

- Dziś potrzebowaliśmy zawodnika, który zastąpi lewonożnego Antonio Milicia. W budowaniu akcji był nam potrzebny lewonożny piłkarz, bo spodziewaliśmy się bycia długo przy piłce i to się potwierdziło. W dodatku Bartosz Salamon jest po kontuzji, trenował z nami dopiero od 2 tygodni i to był drugi z powodów, dlaczego zagrał Maksymilian Pingot. Najważniejszym była jednak chęć gry lewonożnego, środkowego obrońcy - wyjaśnił na koniec Niels Frederiksen.

Piłkarze Lecha Poznań będą mieli teraz więcej czasu, by poprawić elementy gry, o których także przed tym spotkaniem wspominał trener. "Kolejorz" następne spotkanie rozegra 19 października z Cracovią o godz 20:15.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty