Ruch Chorzów przegrał w niedzielę w Legnicy aż 0:3 (------> RELACJA). Sytuacja "Niebieskich" skomplikowała się w 66. minucie, gdy czerwoną kartką ukarany został Maciej Sadlok.
O co w ogóle poszło? Kapitan Ruchu domagał się podyktowania rzutu karnego, bo jego zdaniem jeden z zawodników Miedzi zagrał piłkę ręką we własnej "szesnastce". Sugerował sędziemu, by sytuacja została sprawdzona przez VAR. I najwyraźniej artykułował to w zbyt mocnych słowach, bo po chwili kapitan gości został ukarany żółtą kartką.
On nie mógł się z tym faktem pogodzić i... zaczął bić brawo sędziemu. No to arbiter (Damian Kos z Wejherowa) wyciągnął drugą żółtą kartkę i wyrzucił Sadloka z boiska. To nie pierwsza tego typu sytuacja w historii futbolu, ale trzeba przyznać, że kartki za klaskanie sędziemu po błędnej (w mniemaniu zawodnika) decyzji nie jest zbyt dobrym pomysłem. Zwłaszcza, jeśli twój zespół przegrywa i trzeba gonić wynik. No i kiedy jest się kapitanem drużyny.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wyjątkowe obrazki. Tak koledzy uczcili jubileusz Lewandowskiego
Kolejnego dnia Sadlok wystosował coś w rodzaju przeprosin.
- Wiem, że nie powinienem tego robić: zareagowałem impulsywnie, zaklaskałem trzy razy w dłonie i bez rozmowy sędzia pokazał mi drugą żółtą kartkę. Niezależnie od tego, że w mojej opinii pierwsza kartka mi się nie należała, nie mogłem się tak zachować. To miało się nie wydarzyć - powiedział Sadlok, cytowany przez oficjalną stronę Ruchu.
- Nigdy wcześniej nie wyleciałem z boiska z czerwoną kartką za dyskusję. Jestem z tego bardzo niezadowolony. Biorę to na klatę, to dla mnie nauczka. Emocje trzeba kontrolować, nawet jeśli podczas meczu jest ich całe mnóstwo - komentował.
Zobacz zachowanie Sadloka: