Nie tak Ruch Chorzów wyobrażał sobie mecz w Legnicy z Miedzią. Po dwóch wygranych z rzędu pod wodzą Dawida Szulczka Niebiescy marzyli o kolejnym. W potyczce na Dolnym Śląsku wszystko wyglądało dobrze jedynie do przerwy.
Ruch przewagi nie udokumentował golem, a po zmianie stron gościom wszystko się posypało. Nie dość, że drużyna w łatwy sposób traci bramki, to z boiska za nierozważne zachowanie wyleciał Maciej Sadlok. W efekcie Miedź wygrała 3:0. - W pierwszej połowie obie drużyny grały trochę nerwowo, były niepotrzebne straty. Częściej przebywaliśmy na połowie przeciwnika, ale wyszliśmy na drugą połowę przy stanie 0:0, a skończyliśmy przy 0:3 - narzekał po spotkaniu trener Szulczek, cytowany przez klubowy portal.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wyjątkowe obrazki. Tak koledzy uczcili jubileusz Lewandowskiego
- To, że w wielu momentach był to mecz wyrównany, nawet po czerwonej kartce, to nie ma znaczenia. W tych kluczowych brakowało nam zęba w polu karnym. Za dużo swobody daliśmy naszym rywalom i przy stałych fragmentach, i przy bramce straconej po naszym błędzie - przyznał szkoleniowiec Ruchu.
Dawid Szulczek już wcześniej podkreślał, że na poprawę przede wszystkim gry w obronie potrzeba czasu. - Byliśmy świadomi tego, że nie jesteśmy jeszcze takim monolitem. Tydzień temu udało się zagrać na zero z tyłu. W tym meczu niestety nie, ale przed nami teraz dwa spotkania w krótkim odstępie czasu. Musimy na Podhalu dobrze zagrać, napędzić się i poprawić w meczu w Stalowej Woli. Dobrze, że okazja do rehabilitacji będzie tak szybko - podsumował.