To był wtorek wielkich powrotów. Ku uciesze kibiców Realu Madryt, po niespełna miesiącu przerwy, spowodowanej urazem mięśnia podeszwowego w prawej nodze Jude Bellingham uporał się z kontuzją i mecz z VfB Stuttgart rozpoczął w podstawowym składzie. Niemniej reprezentant Anglik miał problem, żeby błyszczeć od samego początku meczu, ale rozkręcał się z każdą chwilą. Z kolei w drugiej połowie po krótkim procesie rekonwalescencji na murawie pojawił się Eder Militao.
Od pierwszych minut zawodził nie tylko Bellingham, a cały Real. Gospodarze pozwolili zespołowi z Niemiec na przejęcie inicjatywy i stworzenie kilku groźnych sytuacji. Te w dużej mierze były sprokurowane przez Lucasa Vazqueza, który spisywał się poniżej oczekiwań. Gdyby nie kunszt Thibauta Courtoisa, Królewscy bez wątpienia schodziliby na przerwę niespodziewanie przegrywając z wicemistrzami Niemiec.
Tak się jednak nie stało. W drugiej połowie obraz gry zmienił się o 180 stopni. Gospodarze zaczęli piorunująco. Najpierw Aurelien Tchouameni posłał fantastyczne długie podanie na wolne pole do Rodrygo Goes, a chwilę później Brazylijczyk zmylił Nuebela, wyłożył na pustą bramkę do Kyliana Mbappe i już było 1:0.
ZOBACZ WIDEO: Odtworzył legendarny gol z rzutu wolnego. Tylko spójrz na to uderzenie!
Real próbował pójść za ciosem. Już dwie minuty później Mbappe mógł podwyższyć prowadzenie Królewskich i świętować dublet w debiucie w Lidze Mistrzów w barwach nowej drużyny. Ostatecznie jednak musiał uznać wyższość bramkarza gości.
Zwycięzcy ubiegłorocznej Ligi Mistrzów grali lepiej, co przekładało się na kolejne okazje. W 59. minucie zespół z Madrytu zaczarował kibiców zgromadzonych na Santiago Bernabeu widowiskową akcją, dzięki której Vinicius znalazł miejsce, by spróbować swoich sił zza pola karnego. Piłka zatrzymała się na poprzeczce.
Gracze VfB Stuttgart chyba uznali, że nie mają już nic do stracenia i zaczęli grać odważniej. Aktywny był przede wszystkim Jamie Leweling, który napędzał ataki gości. Dzięki jego wysiłkom wicemistrzowie Niemiec doprowadzili do remisu.
Wychowanek 1.FC Nuernberg wykorzystał zamieszanie w polu karnym, posłał dośrodkowanie do Deniza Undava, a ten przełamał złą serię i wygrał pojedynek z Courtoisem, kierując piłkę głową w prawy górny róg bramki. Od 68. minuty na tablicy wyników widniał remisowy rezultat.
Kibice na Santiago Bernabeu przecierali oczy ze zdumienia, a VfB Stuttgart nie zwalniał tempa. Goście dominowali przez kolejne dziesięć minut i nie zapowiadało się, by Real miał sięgnąć we wtorek po zwycięstwo.
Wtedy spotkanie weszło w końcową fazę. Kibice piłki nożnej z całego świata doskonale wiedzą, co to oznacza, gdy na boisku jest zespół z Madrytu. Podopieczni Ancelottiego po raz kolejny zanotowali zabójczą końcówkę. Najpierw w rolę kata wcielił się Antonio Ruediger.
Niemiec wykorzystał dokładne dośrodkowanie z rzutu rożnego, posłane przez Lukę Modricia, wyskoczył wysoko i wpakował piłkę do bramki. Z kolei Chorwat, który pojawił się na placu gry w 69. minucie udowodnił, że wciąż warto na niego stawiać, mimo słusznego, jak na pomocnika wieku. Choć goście starali się jeszcze zagrozić bramce zwycięzcy ubiegłorocznej Ligi Mistrzów, robili to bezskutecznie.
Mało tego, Królewscy zdołali jeszcze wyprowadzić kontratak i dobić rywali. Akcję sfinalizował Endrick. Brazylijczyk uderzył z dystansu po ziemi, a Nuebel tym razem skapitulował. W ostatecznym rozrachunku mistrzowie Hiszpanii zanotowali zwycięstwo na inaugurację, choć przyszło im to w mękach, patrząc na przebieg całego spotkania. To goście zakończyli mecz z minimalnie większym posiadaniem piłki i stworzyli w nim jedną sytuację bramkową więcej.
Real Madryt - VfB Stuttgart 3:1 (0:0)
Kylian Mbappe 46'
Deniz Undav 68'
Antonio Ruediger 83'
Endrick 90+5'