Co z transferem Gholizadeha? Mamy najnowsze informacje w sprawie Irańczyka

Materiały prasowe / lechpoznan.pl / Przemysław Szyszka
Materiały prasowe / lechpoznan.pl / Przemysław Szyszka

Sporo ostatnio szumu zrobiło się wokół Aliego Gholizadeha. Pomocnikiem Lecha zainteresował się klub z ojczyzny, ale czy na pewno gracz Lecha tam trafi? I jeszcze jedno: czy poznański klub szykuje jakieś wzmocnienia w tym okienku transferowym?

WP SportoweFakty jako pierwsze informowały swego czasu o przyjściu Aliego Gholizadeha do Lecha Poznań. Irańczyk kosztował około 1,8 mln euro, co jest nie tylko najwyższym transferem do Lecha, ale i do polskiej Ekstraklasy.

Z różnych powodów (liczne kontuzje) Gholizadeh nie pokazał tego czego od niego oczekiwano, choć w ostatnich meczach był już czołowym graczem "Kolejorza". W tym samym czasie irański dziennikarz Hatam Shihalizadeh poinformował jednak, że Persepolis FC, klub z ojczyzny piłkarza, jest nim mocno zainteresowany i chce go ściągnąć do kraju.

Jak w tym momencie wygląda ta sytuacja? Czy Gholizadeh faktycznie odejdzie z Poznania? WP SportoweFakty zajrzały za kulisy. A zatem po kolei. Oczywiście, prawdą jest, że Irańczycy chcą Gholizadeha. I faktycznie słyszymy, że na stole leży kwota w okolicach 1,5 mln euro.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Thierry Henry dał popis! Zobacz szalony taniec trenera Francji

Tyle że… W tym momencie Lech nie pali się do przeprowadzenia tej transakcji. Jak słyszymy, na pewno nic w tej sprawie nie wydarzy się do niedzielnego meczu z Pogonią Szczecin. O co więc chodzi? Wszystko wskazuje na to, że poznański klub uzależni przyszłość Gholizadeha od tego, kto jeszcze do Lecha trafi.

Jak słyszymy, Lech prowadzi obecnie rozmowy w sprawie sprowadzenia dwóch skrzydłowych. Nie są one na ukończeniu, po prostu trwają negocjacje. Jeśli poznaniakom uda się sprowadzić dwóch takich piłkarzy, wtedy niewykluczone, że Gholizadeh dostanie zielone światło na odejście.

 W tym momencie nic nie jest jednak jeszcze przesądzone. Ani to, że Irańczyk pozostanie, ani to, że odejdzie. Na wyjaśnienie tej sprawy potrzeba jeszcze najprawdopodobniej kilkunastu dni.

Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (0)