W Katowicach utrzymano średnią. Jeden cios w meczu GKS-u z Rakowem

PAP / PAP/Michał Meissner / W Katowicach GKS grał z Rakowem
PAP / PAP/Michał Meissner / W Katowicach GKS grał z Rakowem

Tylko jedna bramka padła w meczu GKS-u Katowice z Rakowem. W 29. minucie dla częstochowian trafił Jean Carlos Silva. Uderzenie głową ostatecznie zapewniło gościom komplet punktów.

GKS marzył o pierwszym domowym zwycięstwie w sezonie. Przed tygodniem katowiczanie wygrali w Mielcu, ale u siebie w PKO Ekstraklasie na komplet punktów czekają dość długo. Raków ostatnio niespodziewanie uległ u siebie Cracovii.

Gospodarze dobrze weszli w mecz. GKS był aktywny w ofensywie, miał jednak problemy z kreowaniem szans. W 6. minucie po zgraniu piłki przez Arkadiusza Jędrycha uderzał Aleksander Komor. Piłka poszybowała wprost w ręce bramkarza. W odpowiedzi mocno, ale ponad bramką, z dystansu przymierzył Władysław Koczerhin.

Wydawało się, że bliżej gola są gospodarze. Jednak w 29. minucie cios zadali goście. Fran Tudor dośrodkował z prawej strony, a nadbiegający Jean Carlos Silva głową z sześciu metrów uderzył do bramki.

Katowiczanie starali się wyrównać. Dość elektryczny na przedpolu był Kacper Trelowski, ale bez konsekwencji. W 34. minucie z ok. 16 metrów uderzał Błąd. Piłka poszybowała ponad bramką przyjezdnych.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zabawa Lewandowskiego na treningu. Co za technika!

Miejscowi w 1. połowie najbliżej wyrównania byli w 41. minucie, kiedy po dośrodkowaniu z rzutu wolnego strzał głową Komora spod poprzeczki wybił Trelowski.

Cztery minuty po przerwie GKS powinien wyrównać. Po prostej stracie Błąd uderzył z ok. 16 metrów, piłka przetoczyła się obok słupka. W odpowiedzi w 54. minucie próba Andre Crnaca była niecelna.

Trzy minuty później Lukas Klemenz uderzył głową, ale Trelowski kolejny raz udowodnił, że na linii radzi sobie bardzo dobrze. W 59. minucie do strzału z ok. pięciu metrów doszedł Oskar Repka. Trafił w boczną siatkę.

W kolejnych minutach na placu gry było sporo chaosu. Gra była rwana. Niewiele działo się pod bramkami. Dopiero w 73. minucie Sebastian Bergier uderzył z ok. 16 metrów. Źle trafił w piłkę i przestrzelił. Chwilę później, po drugiej stronie boiska, indywidualna akcja Adriano Amorima zatrzymała się na bocznej siatce.

W 80. minucie boisko opuścił Jonatan Braut Brunes. Kuzyn Erlinge Haalanda przebywał na boisku zaledwie przez dwadzieścia minut, a powodem zejścia z placu gry nie był uraz.

Siedem minut później mecz powinien zamknąć Erick Otieno. W sytuacji sam na sam z bramkarzem rezerwowy nie trafił w bramkę katowiczan. Gospodarzom do końca nie udało się poważniej zagrozić Rakowowi, który zaksięgował komplet punktów. Po raz drugi w sezonie na boisku rywala.

GKS Katowice - Raków Częstochowa 0:1 (0:1)
0:1 - Jean Carlos Silva 29'

Składy:

GKS Katowice: Dawid Kudła - Lukas Klemenz, Arkadiusz Jędrych, Aleksander Komor - Marcin Wasielewski (73' Alan Czerwiński), Mateusz Kowalczyk (73' Sebastian Milewski), Oskar Repka (80' Jakub Arak), Grzegorz Rogala - Adrian Błąd (65' Mateusz Marzec), Borja Galan - Adam Zrelak (65' Sebastian Bergier).

Raków Częstochowa: Kacper Trelowski - Stratos Svarnas, Bogdan Racovitan (83' Matej Rodin), Kamil Pestka -  Fran Tudor, Władysław Koczerhin (46' Peter Barath), Gustav Berggren, Jean Carlos Silva -Dawid Drachal (61' Jonatan Braut Brunes, 80' Erick Otieno), Ante Crnac - Patryk Makuch (61' Adriano Amorim).

Żółte kartki: Brunes, Trelowski (Raków).

Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń).

Czytaj także:
Fantastyczny gol w Ekstraklasie. Pogrążył swój były klub
Czy ktoś blefuje? W Lechii Gdańsk czekają na jego gole

Źródło artykułu: WP SportoweFakty