Legia Warszawa rozpoczęła walkę o awans do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy. Początek pierwszego spotkania z Caernarfon Town FC ułożył się pod dyktando zespołu prowadzonego przez Goncalo Feio.
Pierwsza bramka przy Łazienkowskiej padła w 22. minucie meczu. Bartosz Kapustka celnie dośrodkował z rzutu rożnego do Steve'a Kapuadiego, a ten zgrał w kierunku Marca Guala. Hiszpan zachował się jak prawdziwy lis pola karnego i z niewielkiej odległości pokonał bramkarza rywali.
Sędzia główny miał małe wątpliwości i po chwili namysłu uznał, że piłka przekroczyła linię bramkową. Zawodnicy gości nie mogli pogodzić się z tą decyzją, natomiast nie zdołali absolutnie nic wskórać.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Zbigniew Boniek wciąż to ma! Cóż za opanowanie piłki
Minutę przed zmianą stron doszło do kolejnej kuriozalnej sytuacji. Ryoya Morishita popisał się "centrostrzałem" i mimo wszystko wydawało się, że golkiper ma wszystko pod kontrolą. Jak się okazało, Stephen McMullan złapał piłkę już za linią bramkową. Trafienie zostało zapisane na konto Japończyka. "Wojskowi" mogli mówić o dużym szczęściu.
W drugiej odsłonie Gual nie wyhamował. Snajper Legii dołożył dwa trafienia i tym samym skompletował czwartego hat-tricka w swojej karierze. Z kolei Blaz Kramer najpierw zmarnował rzut karny, zaś potem strzelił gola na 5:0. Ostatnie słowo należało do Claude'a Goncalvesa.
Czytaj więcej:
Kazimierz Moskal: Nie mamy się czego wstydzić