Austriacy byli wściekli, sprzeciwili się miliarderowi. Dzięki niemu mają szansę wygrać z Polską

Getty Images / Michael Potts / Na zdjęciu: Mark Mateschitz
Getty Images / Michael Potts / Na zdjęciu: Mark Mateschitz

W kilka lat podbił F1 i zaczął seryjnie wygrywać tytuły. Dietrich Mateschitz uczynił z Red Bulla potęgę motorsportu. Sukcesy z wyścigów próbował przełożyć na świat piłki nożnej. Teraz jego dzieło kontynuuje syn, najbogatszy milenials Europy.

Dietrich Mateschitz zmarł jesienią 2022 roku po wieloletniej walce z rakiem trzustki, ale pozostawił po sobie ogromne dziedzictwo. To on przypadkowo odkrył napój energetyczny Krating Daeng podczas podróży po Tajlandii, który następnie spopularyzował na Zachodzie pod nazwą Red Bull. Na przestrzeni kilku dekad dorobił się majątku wartego ponad 27 mld dolarów.

Austriak od zawsze był pasjonatem sportu. Ryzyko lubił nie tylko w biznesie, stąd pomysł, aby Red Bulla promować przede wszystkim przez sporty ekstremalne. Wejście do Formuły 1 i jej podbicie za sprawą Red Bull Racing uważane jest za najlepszą akcję marketingową w historii. W pewnym momencie Mateschitz uznał, że musi się też przebić w najpopularniejszym sporcie na świecie - piłce nożnej.

Mateschitz wywołał wściekłość u Austriaków

Zaczęło się od rewolucji, która nie spodobała się Austriakom. 6 kwietnia 2005 roku powstał Red Bull Salzburg. Miliarder postanowił zmienić barwy, herb, nazwę i zarząd klubu funkcjonującego dotąd jako Austria Salzburg. Dotychczasowi działacze poczuli się zdradzeni. Byli przekonani, że biznesmen wchodzi do klubu, aby go sponsorować i wypromować. Nie sądzili, że dokona tak gruntownych zmian.

ZOBACZ WIDEO: Raport po konferencji reprezentacji Polski. Co z występem Lewandowskiego?

- Ta firma zniszczyła ogromną część naszego życia. Porzuciła nasze barwy. Wymazała historię. Negocjowaliśmy z nimi przez jakiś czas, a ostatecznie zaoferowali nam, że getry bramkarza pozostaną w tradycyjnych, fioletowych kolorach. My chcieliśmy zachowania klubu, historii, barw - mówił członek zarządu Stefan Schubert.

Skończyło się tym, że działacze skupieni wokół Austrii Salzburg założyli osobny klub. - Nie mieliśmy pojęcia, w co się pakujemy - dodał Schubert.

Kibice, pomimo uczynienia z Red Bull Salzburg hegemona ligi austriackiej, nie zapominają o korzeniach. Zespół stworzony przez fanów pnie się w górę w rozgrywkach. Grał już w trzeciej lidze, po czym ponownie spadł na czwartoligowy poziom, podczas gdy "czerwone byki" zdobyły za panowania Mateschitza 14 tytułów mistrza Austrii i 9 pucharów kraju. To tutaj rozwijali się tacy gracze jak Erling Haaland, Sadio Mane, Marcel Sabitzer i Dayot Upamecano.

Austria talentami stoi

Można krytykować sposób, w jaki austriacki miliarder rozprawił się z historią klubu z Salzburga, ale nie można mu odmówić skuteczności. Pieniądze Red Bulla sprawiły, że w 2014 roku otwarto najnowocześniejszą akademię talentów, która pomogła w kształtowaniu wielu przyszłych gwiazd. Dzięki "czerwonym bykom" rozwinął się austriacki futbol.

Austria awansowała w rankingu UEFA, bo klub z Salzburga awansował do półfinału Ligi Europy w 2018 roku i 1/8 finału Ligi Mistrzów cztery lata później. Gdyby nie działania giganta z rynku napojów energetycznych, ośrodek piłkarski z miasta liczącego nieco ponad 150 tys. mieszkańców mógłby o tym zapomnieć.

Do sukcesów przyczynił się Ralf Rangnick, czyli obecny selekcjoner reprezentacji Austrii. Niemiecki trener dołączył do rodziny Red Bulla w 2012 roku. Natychmiast rozpoczął działania mające na celu skoordynowanie wszystkich projektów piłkarskich "czerwonych byków", obejmujących też Lipsk, Nowy Jork i Sao Paulo.

Red Bull dodał skrzydeł

Gdy Austria była współorganizatorem Euro 2008, Red Bull nie był jeszcze zaangażowany w piłkę nożną. Reprezentacja poległa na mistrzostwach z kretesem, remisując jedynie 1:1 z Polską i odpadając na etapie grupowym. Kolejny występ przyszedł dopiero w roku 2016, po części dzięki powiększeniu turnieju o kolejne ekipy. Znów skończyło się kompromitacją. Austria zdobyła ledwie punkt remisując bezbramkowo z Portugalią.

Potrzeba było jednak czasu, aby inwestycje Red Bulla w futbol dały efekt. Przyszedł rok 2021 i rozgrywane wtedy Euro 2020. Austriacy już na otwarcie wygrali z Macedonią Północną 3:1, później ograli jeszcze Ukrainę i po raz pierwszy wyszli z grupy. Ponad połowę kadry stanowili wtedy piłkarze wychowani w akademii Red Bulla.

Przeciwko Polsce na Euro 2024 powinni zagrać obecni gracze RB Lipsk - m.in. Christoph Baumgartner i Nicolas Seiwald, a także wychowani przez Red Bulla, jak Marcel Sabitzer czy Konrad Laimer.

Mateschitz przejął władzę po ojcu

Od niemal dwóch lat na czele imperium Red Bulla stoi Mark Mateschitz. Syn austriackiego biznesmena był szykowany do tej roli od pewnego czasu. Jak dotąd nie popełnił żadnego błędu i kontynuuje dzieło ojca. Jego majątek szacuje się już na 38,8 mld dolarów. Jest uważany za najbogatszego milenialsa w Europie. Od ojca różni go to, że nie udziela się w mediach, nie bywa tak często na zawodach i nie uprawia sportów ekstremalnych, ale też nie wprowadza rewolucji w założonych przez niego firmach.

Jedną z pierwszych decyzji 32-latka było, aby dyrektorem zarządzającym Red Bulla został Oliver Mintzlaff. Austriak wcześniej zaangażowany był w rozwój klubu piłkarskiego RB Lipsk. Teraz zarządza całą firmą.

Mintzlaff wydaje się odpowiednią osobą do kontynuowania dzieła Mateschitza seniora. Nawet jeśli plan polegający na detronizacji Bayernu Monachium w Niemczech jeszcze się nie powiódł, to wcześniej czy później, RB Lipsk sięgnie po wygraną w Bundeslidze. Ku uciesze reprezentacji Austrii, bo najpewniej spora część graczy zostanie wychowana w Salzburgu.

Mecz Polska - Austria w piątek o godz. 18. Transmisja w TVP 1, dostępnym także na platformie Pilot WP. Relacja tekstowa NA ŻYWO na WP SportoweFakty.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
- Kogoś wam brakuje? Boniek podał skład Polski na Austrię
- Z Austrią czeka nas seans z gatunku: krew, pot i łzy. Oby szczęścia

Komentarze (0)