Jedyna bramka w tym spotkaniu padła w 75. z rzutu karnego podyktowanego za zagranie ręką Ariela Mosóra. Z jedenastu metrów trafił Bartłomiej Pawłowski. W ten sposób łodzianie odnieśli dziewiąte u siebie, a jedenaste ogółem zwycięstwo w tym sezonie.
- Zważywszy na okoliczności, jestem bardzo zadowolony z efektu naszej pracy. Gdy wygrywa się 1:0 o 12:30 po karnym, gdzie karny nie został podyktowany w pierwsze tempo tylko po VARze, można się zastanawiać nad tym, co się działo. Ale wrócę do perspektywy pierwszego meczu i naszego odczucia po meczu z Piastem. Wtedy zaprezentowaliśmy po okresie ciężkiej pracy i też byłą sytuacja mocno VARowa. Zastanawialiśmy się czy nie powinniśmy otrzymać karnego - to się idealnie spina z klamrą tego meczu - ocenił na pomeczowej konferencji prasowej trener gospodarzy Daniel Myśliwiec.
Sześć dni wcześniej widzewiacy pokonali na swoim obiekcie Koronę Kielce 3:1, ale tamto spotkanie obfitowało w okazje bramkowe. Tutaj było dużo spokojniej.
ZOBACZ WIDEO: Czy Lewandowski zostanie prezesem PZPN? Mamy odpowiedź
- Nasza konsekwencja w działaniach ofensywnych, przy braku energii, która robi różnicę, spowodowała, że mecz mógł nie wyglądać jak to nasze dotychczasowe grane w niezłym tempie z dwóch powodów - po pierwsze rywal bardzo dobrze zamykał przestrzenie. Piast jest grupą mocnych jednostek. Druga kwestia to porównanie, jak możemy się przygotować do meczu i jakie warunki są teraz. Boisko, które jest bardziej podmokłe powoduje, że piłkarze potrzebują nieco więcej czasu na decyzje i przez to mecz mógł wyglądać nieco inaczej niż nasze poprzednie - tłumaczył trener czerwono-biało-czerwonych.
- Najważniejsze przesłanie jest takie, że choć nie było to do końca tak atrakcyjne spotkanie, jestem bardzo zadowolony z konsekwencji. Chapeau bas za odpowiednie ustawienie, timing i wyjście do piłki. Nie daliśmy zbyt wiele okazji do kontrataków, które były dobrze przygotowane i mogły się skończyć gorzej, czyli zdobyciem bramki przez Piasta - dodał Myśliwiec.
Szkoleniowiec Widzewa Łódź postanowił również indywidualnie wyróżnić kilku swoich piłkarzy. Szczególnie za to, że wykonywali pracę, którą nie każdy obserwator mógł zauważyć.
- Po ostatnim meczu słusznie zachwycaliśmy się bramkami Klimka i Frana. To coś, co każdy widzi i trudno tego nie docenić. Rzadko się mówi jednak o cichych bohaterach - Sebastian Kerk, który zagrał krótko, Kunik (Dominik Kun - przyp. red.) wykonał bardzo dobrą robotę, Jordi - kapitalny timing. Spowodował, że Piast nie mógł nawet pomyśleć o ataku, ale także tacy piłkarze jak Marek Hanousek. Wykonał kapitalną robotę. Na poziomie indywidualnym, obok Bartka Pawłowskiego, który wygrał ogromną liczbę dryblingów, Marek przy odbiorach na kluczowej pozycji numer sześć, spowodował, że mogliśmy się skupić na atakowaniu. Przy naszym systemie często jest tak, że chwalimy tych, którzy zdobywają bramki, zaliczają asysty, a zapominają o tych, dzięki którym do nich dochodzi - przyznał szef sztabu szkoleniowego łódzkiej drużyny.
A propos sztabu, ciepłe słowa pojawiły się również pod jego adresem. Tutaj wyróżniony został Michał Piros, który odpowiada w Widzewie za pracę przy stałych fragmentach gry.
- Wybroniliśmy kilka stałych fragmentów, za co szacunek dla trenera odpowiedzialnego za nie. Nie zrobiło to na nas takiego wrażenia, że chcieliśmy grać "na krótko". Wszyscy zaczęliśmy się przywoływać. Wygrywanie meczów to nie jest w naszym przypadku wyrzekanie się tego, co nas doprowadziło, a zrozumienie tego, co nas prowadziło. To nie musi się odbywać poprzez niskie prowadzenie, ale kontrolę i złapanie oddechu, dzięki jakości naszych działań, nawet jeśli nie kończą się sytuacjami ani bramkami. Chodzi o to, by grać po swojemu, choć nie zawsze będzie to wyglądać jak powtórki z magazynu "Gol" - uśmiechał się Daniel Myśliwiec.
Po zdobytej bramce, przez ostatni kwadrans to Piast Gliwice starał się doprowadzić do remisu. Trudno było jednak ekipie trenera Aleksandara Vukovicia o klarowną sytuację bramkową.
- To wynikało z tego, że nasi piłkarze, którzy błyszczą z przodu, szukali pretekstu żeby ich pochwalić za brudną robotę. A tak serio: byłem najmniej spokojny, bo bałem się, że może wpaść jakaś bramka. Trzeba zrozumieć zmęczenie meczowe. W pierwszej połowie reagowaliśmy bardzo dobrze i wycofaliśmy Rondiego, który miał od przodu niwelować jego atuty, ale brakowało nam jednego piłkarza do pressingu - oznajmił trener Widzewa Łódź.
Po 27 rozegranych spotkaniach zespół z Miasta Włókniarzy jest na ósmym miejscu w tabeli PKO Ekstraklasy. W najbliższą sobotę czeka go wyjazd do sąsiada - Stali Mielec. Spotkanie to odbędzie się w sobotę, 13 kwietnia o 15:00.
Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty
Czytaj też: Aleksandar Vuković ma żal o bramkę. "To jest niezrozumiałe"