O śmierci piłkarza poinformował w piątek jego klub. Szczegóły przekazały natomiast boliwijskie i kolumbijskie media. Guillermo Beltran zasłabł podczas treningu i nie udało się go uratować.
Jak podaje kolumbijski portal noticiascaracol.com, pierwszej pomocy starali mu się udzielić pracownicy klubu, a w końcu podjęli decyzję, by na własną rękę przetransportować go do szpitala. Zmarł w drodze do niego, w samochodzie jednej z pracownic klubu.
ZOBACZ WIDEO: Listkiewicz: Lewandowski? Był dobrym duchem drużyny, nie histeryzował
Klub, jak podają kolumbijskie media, miał nie wezwać do Beltrana karetki, a w centrum treningowym nie było klubowego lekarza ani potrzebnego w takich sytuacjach sprzętu medycznego.
24-latek był zawodnikiem Realu Santa Cruz od czerwca, ale w sezonie 2024 nie pojawił się na boisku ani razu. - Klub chciał się go pozbyć. Nie płacił mu od dwóch do czterech miesięcy. Żył w bardzo złych warunkach - zdradza w rozmowie z "Caracol" źródło zbliżone do zawodnika.
Prezydent Boliwijskiej Federacji Piłki Nożnej (BFF) Fernando Costa zapowiedział już wszczęcie dochodzenia w sprawie śmierci piłkarza i jej okoliczności. BFF uczcił pamięć Beltrana minutą ciszy przed meczem towarzyskim z Algierią.