W lutym trener Puszczy Niepołomice Tomasz Tułacz wyjawił, że jednego z jego zawodników z zainteresowaniem obserwował selekcjoner Michał Probierz. Szybko wyszło na jaw, że chodziło o 23-letniego pomocnika "Żubrów" Wojciecha Hajdę. Zresztą, sam selekcjoner potwierdził to w rozmowie z Tomasz Ćwiąkałą.
- To było zainteresowanie w sensie pozyskania opinii, jak zawodnik radzi sobie na poziomie Ekstraklasy, luźna rozmowa. Nie wiem, czy dziś trener Probierz byłby zainteresowany powołaniem go. Wykorzystałem jednak tę informację do rozmowy z tym graczem, by go podbudować - przyznał Tułacz w rozmowie z WP SportoweFakty.
Z kolei kolega z drużyny Puszczy, czyli Kamil Zapolnik, komentował dla WP SportoweFakty: - Wojtek Hajda jest w dobrym wieku dla piłkarza, prezentuje dobrą, równą formę. Reprezentacja zawodników do środka pola potrzebuje zawsze. Więcej TUTAJ.
ZOBACZ WIDEO: Ten gol przejdzie do historii. Trudno uwierzyć, ale piłka... wpadła do siatki
"Nie myślę, że nagle pojadę na zgrupowanie kadry"
Wojciech Hajda to były juniorski reprezentant Polski, w ekstraklasie zadebiutował w barwach Górnika Zabrze, nie mając jeszcze 18 lat. Swego czasu interesował się nim m.in. Feyenoord Rotterdam. W ostatnich tygodniach zrobiło się o nim jednak tak głośno jak nigdy wcześniej. Jak 23-latek reaguje na to zamieszanie?
- Pamiętam dokładnie, kiedy trener Tułacz mi to przekazał. To było to dzień przed meczem z Widzewem. Trener poprosił, żebym został po odprawie. Powiedział, że selekcjoner mnie obserwuje - zdradza w rozmowie z WP SportoweFakty Hajda.
Dla Hajdy był to zastrzyk dodatkowej motywacji, ale zdaje sobie sprawę, że musi twardo stąpać po ziemi, bo od takiej obserwacji przez selekcjonera do ewentualnego debiutu w kadrze droga może być daleka.
- Dało mi to pozytywnego "kopa". Natomiast nie zagłębiałem się w to mocniej, starałem się skoncentrować na swojej pracy. Wiem, że tylko ciężką, codzienną pracą można spełnić to marzenie. Nie zafiksowałem się na tym temacie. Nie myślę, że nagle pojadę na zgrupowanie kadry. Samo zainteresowanie selekcjonera po prostu mnie bardzo ucieszyło - przyznaje.
Co ciekawe, sam Probierz nie wyklucza, że na marcowe zgrupowanie szykuje niespodziankę. Nie wyklucza, że chodzi o Hajdę. Więcej TUTAJ. O tym, że potrafi zaskoczyć, przekonaliśmy się już na przykładach Patryka Pedy, Bartłomieja Wdowika czy Karola Struskiego.
W Zabrzu potrafią szkolić
Solidne piłkarskie szlify Hajda odebrał w Gwarku Zabrze, skąd w Polskę wyszło wielu solidnych ligowców. - Dużo wyciągnąłem od trenera Janusza Kowalskiego. Podobnie, jak od trenera Mariusza Pańpucha, który również pracował w Gwarku Zabrze - podkreśla 23-latek.
Wspomniany Kowalski to doświadczony szkoleniowiec, który prowadził niejednego znanego z ekstraklasowych boisk piłkarza. - Pracował m.in. z Tomaszem Cywką. Ja zdążyłem się załapać jeszcze w Gwarku na pobyt tam np. Szymona Żurkowskiego - wylicza Hajda.
Na początku kariery Hajdę jako agent reprezentował Tomasz Hajto. Jako 17-latek przeniósł się z Gwarka do Górnika Zabrze. W jego barwach szybko zadebiutował w ekstraklasie, ale potem doznał urazu kolana, który wyhamował jego karierę. Z Zabrza był też wypożyczany do Stomilu Olsztyn i Sandecji Nowy Sącz.
Do Puszczy trafił w 2021 roku. W Niepołomicach rozwinął skrzydła pod okiem trenera Tułacza. Był przez niego sprawdzany w kilku różnych rolach w środku pola.
- Teraz gram na nowej pozycji, czyli na pozycji numer 10. Staram się na niej jak najlepiej rozwijać i na tym się obecnie koncentrujemy. Stwierdziliśmy z trenerem Tułaczem, że może mi to pomóc w przyszłości. Zespół tego teraz potrzebuje, więc staram się dawać z siebie maksimum, choć to nie będzie pewnie moja docelowa pozycja - przyznaje Hajda.
Na ekstraklasowych boiskach pomocnik szybko dał się poznać jako specjalista od mocnych i dalekich wyrzutów piłki z autu. To jego znak firmowy, choć na pewno nie jedyny atut.
- U mnie to akurat wyszło spontanicznie. Kiedyś drugi trener Puszczy zażartował, że dobrze mi idzie na siłowni, więc powinienem też dobrze rzucać auty. Jak zaczynałem, to wcale nie wyglądało to najlepiej. Z każdym meczem jednak te próby są coraz mocniejsze. To jest obecnie popularna "sztuczka", bo nawet w ostatniej kolejce Radomiak zdobył bramkę po odpowiednim wyrzucie z autu – wskazuje Hajda.
Puszcza nie odpuszcza potęgom
Ostatnio 23-latek i jego koledzy znów zaimponowali w starciu z faworytem. Puszcza w 24. kolejce urwała bowiem punkty mistrzom Polski, czyli Rakowowi Częstochowa (1:1). I to mimo, że dużą część pierwszej połowy podopieczni trenera Tułacza grali w osłabieniu.
- Nie załamaliśmy się po czerwonej kartce dla Ioana Calina-Revenco. Powiedzieliśmy sobie, że w takich momentach pokazuje się charakter. I my go właśnie zademonstrowaliśmy. Pokazaliśmy w drugiej połowie, jaka ta drużyna jest tak naprawdę. Jest tu 26 prawdziwych wojowników, którzy idą za sobą w ogień. I życie nam potem to oddaje. Nie byliśmy w stanie tym razem strzelić bramki z gry, to strzeliliśmy z rzutu karnego. Mogliśmy w końcówce nawet trafić na 2-1 - podkreśla Hajda.
Rzeczywiście można powiedzieć, że to, co Puszcza straciła w Łodzi z ŁKS, po tym jak Konrad Stępień trzykrotnie tam trafiał w poprzeczkę, to odzyskała w starciu z Rakowem, gdy niepołomiczan uratował słupek bramki Oliwiera Zycha.
- Raków w drugiej połowie stworzył dwie bardzo dogodne sytuacje. W piłce jednak suma szczęścia równa się zero. Tydzień temu w Łodzi obramowanie bramki nam nie pomogło, teraz odwrotnie. Wywalczyliśmy punkt, z którego jesteśmy zadowoleni - uśmiecha się nasz rozmówca.
Puszcza walczy o utrzymanie w Ekstraklasie i ma na to obecnie największe szanse z trójki beniaminków. Najbardziej robi wrażenie to, że ekipa Tułacza potrafi urywać punkty drużynom dużo mocniejszym na papierze, takim jak właśnie Raków, czy Legia Warszawa.
- My w Ekstraklasie nie wychodzimy na Legię z innym nastawieniem, niż np. na ŁKS. Zawsze jesteśmy nastawieni tak samo na kolejne starcia, czy to z mistrzem Polski, czy z ostatnią drużyną w tabeli. Czasem czegoś zabraknie, ale zawsze wychodzimy "naładowani" motywacją i gramy o trzy punkty - tłumaczy Hajda.
"Spełniam sen". Koreańczyk zaskoczył wyznaniem o Polsce
"To oni zrobili dużo zamętu". Lewandowski mówi wprost, jak było z Kubą