[b]
[/b]
Michał Probierz po przejęciu reprezentacji Polski z rąk Fernando Santosa, stwierdził, że nie potrzebuje w sztabie psychologa ani trenera mentalnego. Przyznał wówczas, że w drużynie narodowej to on jest odpowiedzialny za rozmowy z piłkarzami.
- Selekcjoner reprezentacji Polski to najważniejsze stanowisko w naszej piłce, mające swoją specyfikę. Jestem przekonany, że jednymi z dwóch kluczowych kompetencji dla człowieka, który je zajmuje, są umiejętności miękkie - mówi trener przygotowania mentalnego Paweł Frelik, który w latach 2013-2018 pracował z Adamem Nawałką w reprezentacji Polski.
- Adam Nawałka bardzo zmienił się jako człowiek w trakcie pracy z drużyną narodową. On sam jednak rozumiał, że kompetencje miękkie mają wielkie znaczenie. To jest pierwszy krok do rozwoju mentalnego całego zespołu - trener musi być przykładem dla zawodników. Piłkarze muszą widzieć, że szkoleniowiec rozwija się w aspekcie mentalnym, by też chcieli do tego dążyć - kontynuuje.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ronaldo szaleje. Tylko zobacz, co zrobił na treningu
Przemysław Pawlak, "Piłka Nożna": A jeżeli selekcjoner uważa, że to bez sensu?
Paweł Frelik, trener mentalny, współpracował m.in. z Adamem Nawałką i Markiem Papszunem: Jeżeli trener wychodzi z założenia, że nie musi często rozmawiać z drużyną, ma osobowość introwertyczną, ale zakłada, że zatrudnienie trenera mentalnego rozwiąże kwestie jego relacji z grupą na poziomie reprezentacji, to w tym nie ma większego sensu. W drużynie narodowej trener mentalny powinien być dla selekcjonera uzupełnieniem, wsparciem, kimś, kto pomoże przyspieszyć podjęcie pewnych decyzji albo w nich utwierdzi, podpowie jak efektywnie i pozytywnie oddziaływać na grupę. Trener ma scalać, nie dzielić.
To jak pozytywnie oddziaływać na grupę?
Słyszał pan, żeby Adam Nawałka narzekał, że na zgrupowaniach ma mało czasu na pracę? Brak czasu to też komunikat dla zespołu, że czegoś nie da się wykonać. Adamowi Nawałce czasu nie brakowało. Co do zasady jednak nie ma jednej drogi. Byłoby to zbyt proste, prowadziłoby do wniosku, że każdy absolwent psychologii rozumiejący w teorii, jak funkcjonuje mózg, jest skutecznym psychologiem. A to nieprawda. Każda grupa to zbiór indywidualności, każdy potrzebuje innego bodźcowania. Trener czy piłkarz muszą mieć świadomość, które myśli go napędzają czy wspierają, a które go przytłaczają lub ograniczają. To jednak proces. Nie polega na tym, że ja panu powiem, że teraz zrób tak i panu otworzą się oczy.
Przeciwnie, praca indywidualna z zawodnikiem w klubie to od kilkunastu do kilkudziesięciu - pięćdziesięciu, sześćdziesięciu - sesji w sezonie zarówno na żywo, jak i online. W takim wymiarze jesteśmy w stanie dobrać optymalne taktyki mentalne, a także właściwe komunikaty dla konkretnego zawodnika. Także przekonać go do myślenia proaktywnego. Lepszym komunikatem jest przecież "bądź zdecydowany", niż "nie możesz się zawahać".
Dlaczego wypowiedzenie tego samego komunikatu innymi słowami jest tak istotne?
To temat rzeka, proces często jest złożony oraz wielowątkowy. Opowiem o skrawku. Gdybym ja panu powiedział: proszę mi podać "nie widelec", a pan by mi podał lalkę, spełniłby pan moją prośbę, ale nie wiadomo czy mi o lalkę chodziło. Na boisku ciało musi dostać precyzyjny komunikat od szefa, czyli od głowy. Mają to być konkretne rozkazy, które zmniejszą zawahanie, przyspieszają podjęcie decyzji. Podam przykład na bazie pracy z jednym z piłkarzy z poziomu reprezentacyjnego. Miał kilka myśli, kiedy dostawał piłkę w polu karnym, wypracowaliśmy jednak hasło: po prostu tłukę. Dzięki tej zasadzie strzelił kilkanaście goli. Zebrałem wystarczająco dużo doświadczeń i trofeów merytorycznych oraz sportowych, w profesjonalnej piłce nożnej funkcjonuję od kilkunastu lat, przyszedł moment na to, żeby zrobić więcej dla środowiska, podzielić się swoim know-how.
To znaczy?
Przez kolejne pięć, dziesięć lat zapotrzebowanie w obszarze usług trenerów mentalnych na rynku będzie zdecydowanie rosło - ze względu na czasy, w jakich dorastają dzieci i młodzież oraz ustawiczną profesjonalizację piłki nożnej. Co ważne jednak, zapotrzebowanie na kompetentnych trenerów mentalnych. Dlatego w sierpniu 2024 roku startuje projekt superpracawpilcenoznej.pl dla takich specjalistów, wyłącznie dedykowany piłce nożnej. Przez pół roku będę przygotowywać kandydatów w zakresie teorii, następnie pojawią się zajęcia praktyczne. Będziemy w zespołach seniorskich i akademiach: Jagiellonii Białystok, Widzewa Łódź, Wisły Płock, GKS Katowice.
Innymi słowy - przyszli trenerzy mentalni będą uczyć się przekładania teorii na praktykę w terenie, czyli docelowych środowiskach i sytuacjach, pod moją kompleksową opieką. Najlepsi absolwenci akademii, którzy ukończą staż, będą mieć możliwość uzyskania zatrudnienia w jednym z powyższych klubów lub w mojej firmie, ponieważ staż pozwoli im poznać praktyczną część wykonywania zawodu, a jednocześnie klubom pozwoli na poznanie ich.
Czyli jakiś odbiór w środowisku jest.
Nie jakiś, ale jest bardzo dobry. Wszyscy mówią, że mental jest ważny, że rozwijanie miękkich kompetencji u piłkarzy i trenerów ma znaczenie, pytanie jednak, co do tej pory z tym robiliśmy i ile na to szło pieniędzy. Znalazłem więc model, który przez wiele klubów oraz doświadczonych trenerów, zawodników i dyrektorów został przyjęty entuzjastycznie. Pozwoli bowiem dostarczyć wykwalifikowanych specjalistów na piłkarski rynek oraz da nowe możliwości budowania, rozwijania kariery bardzo dużej liczbie osób ze środowiska piłkarskiego. To nie jest tak, że dziś w ogóle nie ma osób, które starają się tym zajmować, natomiast wielu trenerów mentalnych rynek wypluwa. Z różnych względów, włącznie z tymi, że niewłaściwie wpływali na atmosferę w szatni bądź relacje z zawodnikami. Mnie nie wypluł, sześć lat współpracowałem z Adamem Nawałką, siedem lat z Markiem Papszunem, przeszedłem z Rakowem Częstochowa drogę od drugiej ligi do mistrzostwa Polski, pracowałem z ponad dziewięciuset piłkarzami w trzynastu klubach, na koncie mam ponad szesnaście tysięcy godzin sesji.
W ogóle jest duże zainteresowanie wykonywaniem tego zawodu?
Znam kilku zawodników, którzy ukończyli studia w jakimś stopniu dotyczące zakresu psychologii. Nic z tym jednak dalej nie robią. Teraz będą mieć możliwość wykonania kroku do przodu. Są też byli zawodnicy, którzy mają kapitalne możliwości, aby spróbować sił w roli trenerów mentalnych, choćby ze względu na własne ogromne doświadczenie, poznanie sportu, przechodzenie przez określone sytuacje, a nie wiedzą, co robić po zakończeniu kariery. To też szansa dla nich, zyskanie nowej możliwości na życie po życiu. W marcu rozpoczynamy rekrutację na pierwszy kurs. Dostępnych będzie minimum sześćdziesiąt miejsc, dajemy sobie pół roku na skompletowanie grupy.
Trenerzy drużyn piłkarskich również będą mogli skorzystać z zajęć?
Oczywiście. W trakcie kilkunastoletniej pracy w futbolu pełniłem różne role - byłem członkiem sztabów szkoleniowych, prowadziłem indywidualne zajęcia z zawodnikami, ale również z trenerami. Nie wykluczam zatem, że pojawią się szkoleniowcy szczególnie z niższych lig niż Ekstraklasa, którzy będę chcieli iść w kierunku samorozwoju, poszerzyć umiejętności miękkie, by sami mogli lepiej wpływać na zawodników, ten obszar jest jak najbardziej do zagospodarowania. Zatrudnienie skutecznego trenera mentalnego w klubie na poziomie od pierwszej do trzeciej ligi jest na ten moment niemożliwe, ten projekt ma to zmienić. Dziś trener, żeby utrzymać się na rynku, musi mieć zdecydowanie większą wiedzę niż dziesięć lat temu, za kolejnych dziesięć lat obecna wiedza również nie będzie wystarczająca. Więcej, na kurs mogą się też zapisać dyrektorzy sportowi czy choćby dyrektorzy skautingu.
A to się zdarza? Dyrektorzy sportowi czy prezesi klubów korzystają z pana usług?
Biznes dużo bierze od sportu, a sport coraz więcej od biznesu, natomiast powinien jeszcze więcej. Nastawienie na rozwój, otwarta głowa na stanowiskach menadżerskich to też jest znak czasu. Zresztą, prowadziłem indywidualne zajęcia także z dyrektorami sportowymi. Z prezesem klubu jeszcze nie, choć raz było blisko. Spektrum rozmów jest bardzo szerokie, dostosowane do zajmowanej funkcji. Kształtowanie liderów, rozwój zespołu, wpływ na grupę, zarządzanie grupą w sytuacji kryzysowej, wystąpienia publiczne.
Ile polskich klubów korzysta obecnie z usług trenerów mentalnych?
Na poziomie centralnym można szacować, że około 10, maksymalnie 15 procent. Kiedy dodamy do tego kluby współpracujące z psychologami sportu, pokrycie rynku wzrośnie może do 25 procent. Tyle że ilu specjalistów od przygotowania motorycznego było zatrudnionych na stałe w klubach 15 czy 20 lat temu, a ilu jest zatrudnionych obecnie?
Polskie kluby wciąż jednak często wolą wydać większe pieniądze na przeciętnego zawodnika, niż rozbudowywać sztaby szkoleniowe.
Wynika to z prostej przyczyny - piłkarza muszą mieć, trenera przygotowania mentalnego tylko mogą. Ja to rozumiem i się nie zamierzam obrażać, czas jednak nie stoi w miejscu. Pracując w Rakowie, miałem w kontrakcie precyzyjnie zapisaną liczbę meczów, podczas których znajdowałem się na ławce. Pojawiałem się w szatni, na odprawach, treningach, natomiast głównie skupiony byłem na pracy indywidualnej z piłkarzami i członkami sztabu szkoleniowego. W sezonie mistrzowskim indywidualnych sesji przeprowadziłem ponad 500. Zmierzam do tego, że to nie jest tak, że trener przygotowania mentalnego nie odgrywa żadnej roli, że to wymysł. Przeciwnie, to jest istotny i konkretny wpływ, dokłada swoją część do sukcesu całej drużyny, jakim w przypadku Rakowa był tytuł mistrza Polski i pięć trofeów w trzy lata.
Czyli Raków nie podszedł do współpracy z panem na zasadzie - skoro mu płacimy, to niech siedzi na miejscu.
Tak, bo w treningu mentalnym wskazane jest wręcz, by sesje odbywały się co pewien czas, by dzielił je dystans. Po odejściu z Rakowa podpisałem umowę z Widzewem Łódź - na maksymalnie 10 dni w miesiącu. W zakresie obowiązków mam współpracę z działem skautingu, z działem transferowym, akademią i pierwszym zespołem. Zresztą, do końca rundy jesiennej znajdowałem się w sztabie szkoleniowym, po przyjściu do Widzewa nowego trenera to już nie jest aktualne, czasem tak w życiu bywa, natomiast wciąż w klubie jestem, co pokazuje odpowiednie podejście właściciela klubu, Tomasza Stamirowskiego, i zarządu.
W mediach pojawiła się informacja, że odradzał pan właścicielowi klubu zatrudnienie Daniela Myśliwca.
Znam swoje miejsce w szeregu, nie przekroczyłem żadnej granicy, dlatego też nadal realizuję swoje usługi w Widzewie. Moją rolą nigdy nie było, nie jest i nie będzie wypowiadanie się, że tego trenera należy koniecznie wziąć, a tego absolutnie nie brać.
Czyli nie to było podłożem pana odejścia ze sztabu Widzewa?
Sam zaproponowałem Widzewowi, aby w moim kontrakcie znalazł się zapis, że jeśli w klubie dojdzie do zmiany pierwszego trenera, istnieje furtka do rozstania na określonych warunkach również ze mną. Każdy nowy trener może mieć swoją wizję i przekonania, natomiast właściciel i wiceprezes Szymański chcieli, aby trener mentalny był wpisany w cały klub, a nie tylko w sztab. Proszę tego nie traktować w ten sposób, że byłem człowiekiem Janusza Niedźwiedzia, bo pracowaliśmy wspólnie tylko przez 3 miesiące i dopiero w Widzewie uczyliśmy się siebie. Jeżeli miałbym uchodzić za czyjegoś człowieka, to zgodnie z prawdą byłoby powiedzenie, że jestem człowiekiem Adama Nawałki czy Marka Papszuna. Na to mogę się zgodzić.