Skrzydłowy trafił na Bułgarską w lipcu ubiegłego roku na zasadzie transferu definitywnego z RSC Charleroi. Kosztował 1,8 mln euro, jednak przy Bułgarskiej z góry wiedzieli, że pozytywne skutki tej inwestycji będą odłożone w czasie. Piłkarz borykał się z niewyleczonym urazem kolana i walkę z tymi dolegliwościami kontynuował już w stolicy Wielkopolski.
Pierwotnie powrót Aliego Gholizadeha na boisko awizowano na wrzesień, ale przeciągająca się rehabilitacja sprawiła, że po raz pierwszy dla "Kolejorza" zagrał dopiero 31 października w spotkaniu Fortuna Pucharu Polski z Zawiszą Bydgoszcz (4:0).
Dotąd Irańczyk wystąpił w sumie w 8 meczach, nie zdobywając ani jednego gola i nie notując żadnej asysty. W dodatku nie przepracował z zespołem zimowego okresu przygotowawczego, bowiem na miesiąc wyjechał z reprezentacją na Puchar Azji. Efekt? Dziś wielu kibiców w Poznaniu zastanawia się, czy zawodnik ten okaże się jeszcze wzmocnieniem, za jakie uważano go tuż po transferze.
- W przypadku Gholizadeha kluczowe jest słowo "jeszcze". Ali jest z nami, ale tak jakby go nie było, bo leczył kontuzję. Potem był na Pucharze Azji i niedługo znów wyjedzie, bowiem otrzymał już powołanie na dwa spotkania eliminacji mistrzostw świata - wyliczył trener Mariusz Rumak.
- W okresach, w których jesteśmy razem, odbywa krótkie mikrocykle. Pierwszy mikrocykl po powrocie z turnieju w Azji, poświęciliśmy u niego na badania. To piłkarz, który ciężko pracuje, dlatego mam przekonanie, że jest w stanie pokazać dużo dobrego - podkreślił opiekun Lecha.
Najbliższa okazja już w niedzielę. Poznaniacy w ramach 23. kolejki PKO Ekstraklasy zmierzą się na wyjeździe z Rakowem Częstochowa. Początek o godz. 17.30.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ronaldo szaleje. Tylko zobacz, co zrobił na treningu