Nie brakuje pełnych obawy głosów, że w perspektywie kilku lat Arabia Saudyjska może zdominować światowy futbol. Właśnie w tym kraju zostaną zostaną rozegrane mistrzostwa świata w 2024 roku. Już kilkanaście lat przed hucznie zapowiadanym mundialem, szejkowie obrzydliwie bogaci szejkowie ruszyli na łowy na rynku transferowym.
Poza nielicznymi wyjątkami, gwiazdy futbolu nie mogły oprzeć się petrodolarom. Do tamtejszej ligi trafiło mnóstwo znanych nazwisk ze ścisłego topu. Wielu z tych zawodników równie dobrze mogło grać w klubach z europejskiej czołówki. W kilku przypadkach natomiast oczekiwania rozminęły się z rzeczywistością.
Z kolei możliwość egzotycznego transferu odrzucili między innymi Piotr Zieliński i Toni Kroos. Ten drugi wraz z Realem Madryt wziął udział w Superpucharze Hiszpanii rozgrywanym na saudyjskich boiskach.
Kilka miesięcy temu Kroos powiedział publicznie, że choćby ze względu na łamanie praw człowieka przez rządzących, nie wyobraża sobie przeprowadzki do Arabii Saudyjskiej. W związku z tym, za każdym razem, gdy Niemiec był przy piłce, z trybun rozlegały się gwizdy lokalnych kibiców.
ZOBACZ WIDEO: Krychowiak w helikopterze. Tylko spójrz, gdzie spędza urlop
"Sportwashing", czyli kupowanie dobrego wizerunku poprzez zaangażowanie w sport - aby dobrze zrozumieć definicję tego pojęcia, należy bliżej przyjrzeć się działaniom księcia korony Muhammada bin Salmana, próbującego poprawić swoją mocno nadszarpniętą reputację. Kolosalne pieniądze stanowią dla polityków środek do celu.
Gwiazdy odcinają kupony od sławy
Twarzą nowego projektu miał być Cristiano Ronaldo. Były filar Manchesteru United po przejściu do Al-Nassr stał się najlepiej zarabiającym piłkarzem w rozwijającej się lidze i na pewno ambicji mu nie można odmówić. 38-latek wykręca niesamowite liczby. Zresztą został najskuteczniejszym piłkarzem świata w minionym roku.
Sprowadzenie Ronaldo było początkiem wielkiej ofensywy transferowej. Podczas gdy Portugalczyk wciąż strzela gole jak na zawołanie, znani piłkarze odcinają kupony i chcą sowicie zarobić, ale się przy tym nie narobić. Doskonałym przykładem, by potwierdzić tę tezę, jest Karim Benzema, nieustannie wzbudzający kontrowersje.
Wokół Francuza narastają kolejne konflikty, co można było zauważyć najpierw w reprezentacji narodowej, zaś obecnie drużynie klubowej. Do Al-Ittihad przychodził krótko po zdobyciu swojej pierwszej Złotej Piłki, więc jego nazwisko jeszcze bardziej zyskało na znaczeniu. Niemal z miejsca stał się "piłkarzem większym niż klub".
Benzema był skonfliktowany z Nuno Espirito Santo i bezpośrednio spowodował, że trener stracił posadę. Następnie stery w zespole przejął Marcelo Gallardo. Charakterny szkoleniowiec również nie wytrzymał zbyt długo z wiecznie sprawiającym problemy gwiazdorem. Gallardo dyscyplinarnie odsunął od składu Benzemę, który nie stawił się na obozie przygotowawczym w zaplanowanym terminie. Mówi się, że snajper może wrócić do Olympique Lyon, lecz mają go też na oku wysłannicy Manchesteru United i Chelsea.
Zespół Al-Ittihad jako mistrz kraju i gospodarz przystąpił do zmagań w Klubowych Mistrzostwach Świata. Udział Benzemy i spółki w prestiżowym turnieju zakończył się fiaskiem. Jego celem był awans do decydującego starcia z Manchesterem City, jednak już na etapie 1/4 finału drużyna została zatrzymana przez Al Ahly. To pokazało, że jeszcze dużo wody musi upłynąć, zanim Saudyjczycy zaczną naprawdę liczyć się światowym futbolu.
"To wszystko dla pieniędzy"
Pochodzący z Kataru właściciele Paris Saint-Germain płacili prawdziwą fortunę Neymarowi. Po czasie piłkarz mówił, jak bardzo nieszczęśliwy był w zespole ze stolicy Francji. Pocieszenie znalazł u Saudyjczyków, będących największymi rywalami katarskich szejków. W założeniu obok Ronaldo i Benzemy miał być postacią, która przykuje zainteresowanie kibiców z całego świata. Pech sprawił, że przez poważną kontuzją kolana Neymar będzie niezdolny do gry do końca sezonu.
Liverpool był jednym z klubów, który najmocniej ucierpiał przez rosnącą ekspansję klubów z Bliskiego Wschodu. Prawie za jednym zamachem Juergen Klopp stracił swojego kapitana Jordana Hendersona, a także Roberto Firmino oraz Fabinho. Największą niespodzianka było oczywiście odejście pierwszego z nich do Al-Ettifaq. Nie bez znaczenia był fakt, że drużynę prowadzi legenda "The Reds", Steven Gerrard.
- Ludzie mogą mi wierzyć lub nie, ale w moim życiu i karierze pieniądze nigdy nie były motywacją. To nie był jedyny powód. Możliwości pojawiły się, zanim w ogóle wspomniano o kwotach. Gdyby Juergen Klopp lub zarząd powiedział mi: "Teraz chcemy, żebyś został", w ogóle nie mówilibyśmy o tym - tłumaczył Anglik w rozmowie z "The Athletic".
Jakże inaczej do zagadnienia podszedł Odion Ighalo. W przeciwieństwie od Hendersona, napastnik Al-Wehda nie miał zamiaru ukrywać w rozmowie z "ESPN", że nie mógł się oprzeć warunkom zaproponowanym przez Saudyjczyków. - Proszę spojrzeć na tych, którzy tutaj przyjechali. Czy kierowała nimi pasją? Zawodnicy mówiący, że grają tutaj dla pasji, gadają głupoty. To wszystko dla pieniędzy, w końcu wszyscy gramy dla nich - wyznał.
Wymienione wcześniej Al-Ettifaq jest poza grą o najwyższe cele. Wygląda na to, że lada moment drużynę opuszczą najbardziej rozpoznawalni piłkarze. Henderson zimą uciekł z ekipy Gerrarda i przeniósł się do Ajaksu Amsterdam.
Następny w kolejce jest Firmino. Przez wiele sezonów błyszczał w koszulce Liverpoolu i po transferze do Al-Ahli zaliczył fantastyczny debiut, strzelając hat-tricka. Problem w tym, że w kolejnych tygodniach już ani razu trafił do siatki. W grę wchodzi powrót Brazylijczyka do Premier League - Firmino miałby pomóc Sheffield United w walce o utrzymanie. Można przypuszczać, że w najbliższym czasie będą nasilały się spekulacje na temat gwiazd, planujących rychłą ucieczkę z Arabii Saudyjskiej.
Czytaj więcej:
"W Polsce robi się z niego nieudacznika". Wziął Milika w obronę
"Cud". Włoskie media rozpisują się o Szczęsnym