Ekipa prowadzona przez Pepa Guardiolę była zdecydowanym faworytem KMŚ i potwierdziła dominację również na boisku. Manchester City zwyciężył z Fluminense 4:0 (---> RELACJA). Zdobywca potrójnej korony wynik starcia otworzył już w pierwszej minucie meczu.
Emocje pojawiły się dopiero po ostatnim gwizdku Szymona Marciniaka. Przed wręczeniem nagród, na murawie wywiązała się potężna awantura. Doszło do mocnego spięcia i szarpaniny pomiędzy Kyle'em Walkerem i Felipe Melo.
Do rękoczynów jako pierwszy przeszedł wyraźnie wzburzony Brazylijczyk, który popchnął kapitana Manchesteru City. Co sprawiło, że Melo tak bardzo się zdenerwował?
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: o Polaku wciąż pamiętają. Zapisał się w historii klubu
Zawodnik Fluminense wyjaśnił, że to nie on był prowodyrem całego zamieszania. Wszystko miało zacząć się od tego, co zrobił Jack Grealish.
- Grealish okazał brak szacunku dla Fluminense, a ja nigdy na takie coś nie będę pozwalać. Pod koniec meczu krzyknął "ole" - rozpoczął zawodnik brazylijskiego klubu.
- To jest dla fanów, kibice mogą to wykrzykiwać. Jednak sportowiec na boisku nie powinien okazywać takiego braku szacunku drugiemu klubowi - wytłumaczył Felipe Melo, cytowany przez "Bild".
I w ten sposób mamy teraz słowo przeciwko słowu, ponieważ Grealish, który odniósł się do tej sytuacji na platformie X, wszystkiemu zaprzeczył. "Ani razu nie powiedziałem ole" - napisał w mediach społecznościowych.
Czytaj także:
Niezwykła historia kolegi Szczęsnego. Od murarza do gwiazdy
Czekał na to dwa miesiące. Wielka szansa przed Milikiem