[b]
Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Dlaczego ty, młody, perspektywiczny dziennikarz sportowy, porzuciłeś wszystko i wyjechałeś do Hiszpanii?[/b]
Rafał Lebiedziński, były dziennikarz sportowy, obecnie mieszkający w Madrycie: Z powodu miłości. Moja obecna żona przyjechała do Warszawy na Erasmusa. Jakiś czas byliśmy parą na odległość. Po półtora roku udało się jej załatwić dla mnie pracę w Madrycie. Przeprowadziłem się w 2011 roku i od tego czasu mieszkam już w Hiszpanii. Szybko się zadomowiłem, bo już znałem trochę język, a poza tym wcześniej mieszkałem we Włoszech, więc znałem kulturę śródziemnomorską. To bardzo ułatwiało adaptację.
A jak obecnie Hiszpanie postrzegają Polaków? Robert Lewandowski transferem do Barcelony trochę zmienił nastawienie do nas?
Gdyby Lewandowski trafił do Hiszpanii 10 lat temu, to byłoby inaczej. Teraz ludzie więcej podróżują. Trafił tu w zaawansowanym wieku i nie będzie takim ambasadorem jak Modrić czy Ronaldo. Musiałby tu posiedzieć zdecydowanie dłużej.
ZOBACZ WIDEO: Internauci poruszeni. Tak golfistka ubrała się do symulatora
To nie działa tak, że Lewandowski opowiada w hiszpańskich mediach, jacy są Polacy i jak się żyje w Polsce. Nikt się go nigdy o to nie pyta, czy o sprawy polityczne, o wybory. Media sportowe są tak bardzo skoncentrowane na sporcie, że nie interesuje ich opinia zawodników na tematy pozapiłkarskie. Nie pamiętam, żeby Cristiano Ronaldo był pytany, co myśli o wydarzeniach w Portugalii.
Ale zapewne nadal Lewandowski jest pierwszym skojarzeniem o Polsce?
Lewandowski zaistniał, kiedy jako piłkarz Borussii strzelił cztery gole Realowi. Od wtedy - jak pamiętam - za każdym razem, jak zaczynałem nową pracę, zawsze wszyscy mówili do mnie "O, Lewandowski idzie!", bo nie mogli wymówić mojego nazwiska. To się ciągnęło wiele lat. Zresztą, Lewandowski w ogóle postawił nas na mapie futbolu.
Co Hiszpanie teraz myślą na temat kryzysu Lewandowskiego?
Oczywiście pojawia się temat wieku i dynamiki Roberta. Są opinie w stylu "ma 35 lat, swoje najlepsze 300 meczów w karierze już rozegrał". Ewidentnie widać spadek formy po mundialu w Katarze i kapitalnym początku w Barcie. Na początku problemy sprowadzano właśnie do bardzo zapchanego kalendarza i potrzeby odpoczynku. Później, poprzez konkretne dane, pojawiły się aspekty gry Polaka - częste schodzenie do środka pola, żeby brać udział w rozegraniu, przez co zaczął dostawać coraz mniej podań w pole karne. Ten problem wciąż jest aktualny, tym bardziej że gra ofensywna Barcy jest bardzo przeciętna, żeby nie powiedzieć - anemiczna od początku sezonu.
Do tego dochodzi relacja z 16-letnim Yamalem, wobec którego "Lewy" jest bardzo krytyczny na boisku, nie podał mu ręki w spotkaniu z Alaves. A przecież Xavi i sami młodzi piłkarze mówili jeszcze kilka miesięcy temu, że im bardzo pomaga, daje wskazówki, jak się zachowywać w danej sytuacji. Nie pomaga tez wypominanie w mediach katalońskich, że 4-letni kontrakt Roberta jest rosnący, zarabia z każdym sezonem więcej, poza czwartym rokiem.
Z drugiej strony nikt nie wątpi w geniusz i instynkt czystostrzelecki "Lewego" - takie golazos jak ten z Alaves po kapitalnym ułożeniu i ruchu głową mają tylko najlepsi napastnicy świata.
A Hiszpanie wiedzą coś o polskim sporcie? Kojarzą na przykład Igę Świątek?
Większość osób Igi Świątek nie kojarzy. To jest trochę smutne, ale to problem całego żeńskiego tenisa. Poza Sereną Williams i Marią Szarapową to nowe pokolenie nie może się przebić do świadomości masowej. To problem WTA, które nie jest w stanie wykreować unikalnych osobowości i regularnych, wieloletnich batalii.
To kto teraz jest największą gwiazdą sportu w Hiszpanii? Dalej Messi i Ronaldo?
Gwiazdami sportu są tu przede wszystkim Hiszpanie - Rafael Nadal, Carlos Alcaraz, Fernando Alonso, mimo problemów zdrowotnych i wynikowych Marc Marquez, golfista Jon Rahm. Wśród hiszpańskich piłkarzy ogromnie popularny jest Gavi, również poprzez plotkę o romansie z córką króla Hiszpanii. Z zagranicznych graczy wielkie zainteresowanie pojawiło się wokół Jude'a Bellinghama, jego kapitalnego sezonu i adaptacji w Realu. Przyćmił samego Viniciusa Juniora. LaLiga i Hiszpania na pewno potrzebują kolejnej dekady rywalizacji Messi vs. Ronaldo.
Atmosfera na meczach w Hiszpanii bardzo różni się od tej w Polsce?
Dawno nie byłem na meczu ligowym w Polsce, ale z tego co pamiętam, gdy chodziłem na Legię, u nas przywiązuje się więcej uwagi do opraw i bezustannego dopingu niezależnie od wyniku. W Hiszpanii uwaga i reakcja skupia się przede wszystkim na wydarzeniach na boisku i rezultacie. Zarówno bardzo krytycznym podejściu do jakości gry, ale również postawy sędziego. W Hiszpanii bardzo ważny jest również czas spędzony tuż przed meczem, w barach wokoło stadionu. Tutejsza kultura socjalizowania się poprzez piwo i tapas nie omija również futbolu.
Hiszpanie są pozytywnie nastawieni do Polaków?
Tak. Oczywiście wielu naszych rodaków przyjeżdża tu turystycznie, ale też wielu Hiszpanów jedzie do Polski na przykład na Erasmusa. Stypendia dla nich są dość duże, jak na polskie warunki, co pozwala im spędzić naprawdę fajny czas. Nasz kraj postrzegają jako otwarty, tani, bezpieczny, a Polacy są przyjaźni. Znają angielski, można się dogadać.
To studenci, a starsi?
Podkreślają religijność Polski. Moi teściowie, gdy zwiedzali kościoły, byli zaskoczeni, że jest w nich sporo młodych osób. Zaznaczają, że jest czysto i dobrze odratowaliśmy to, co się udało ocalić po II wojnie światowej. Zauważają, że pielęgnujemy swoje tradycje i historię, doceniają, że inwestujemy w takie rzeczy jak Muzeum Historii Polski czy Historii Żydów Polskich.
Co cię w Hiszpanii urzekło najbardziej?
Jak ktoś kocha futbol, sport, to Hiszpania jest na samym czubku krajów, gdzie możesz to poczuć. Mieszkałem niedaleko Bernabeu i chodziłem na mecze Realu. Ludzie są bardzo optymistycznie nastawieni, pewnie też przez ilość słońca. Sporo wychodzą na miasto, na obiad, kolację, tapas. Często spotykają się z rodziną, dziadkami, wspólnie wyjeżdżają.
W dużych miastach łatwo spotkać grupkę znajomych, ale z kolei wcale niełatwo znaleźć bliskich przyjaciół. Oni już mają swoje kręgi znajomych z podstawówki, potem mają środowisko znajomych ze studiów. Trudno przełamać te kręgi. W Polsce tak nie jest, łatwiej nawiązać bliski kontakt.
To cię mocno zaskoczyło?
Tak. Możesz grać w piłkę, wyjeżdżać na weekend, spędzać wakacje, ale nigdy nie będziesz na takim poziomie znajomości jak oni. Tu nie chodzi o to, że jesteś z innego kraju. Te grupki mają swoje własne żarty, slang, zażyłą znajomość. Ale nie zraziło mnie to do kultury hiszpańskiej. Mam żonę, jej znajomych, Polaków, którzy mieszkają w Madrycie, czy innych obcokrajowców.
Są jakieś rzeczy, które zaskakują Polaków w Hiszpanii? Na co zwracają uwagę twoi znajomi i rodzina, kiedy tu przyjeżdżają?
Przede wszystkim tu jest sporo osób starszych, które spędzają czas poza domem: na podwieczorkach, kawie czy nawet w barach. Cieszą się życiem, mimo że mają 80-90 lat. W krajach śródziemnomorskich osoby żyją dłużej niż u nas. Nawet jeśli seniorzy przebywają w domach opieki, to wciąż hiszpańskie rodziny często ich odwiedzają, zabierają na obiady, na święta. Kontakt jest bardzo bliski.
Otwartość jest ważna. Można z ulicy wejść, zamówić piwo, sangrię i posiedzieć sobie po prostu ze znajomymi. To się normalnie dzieje w tygodniu, po pracy. Bardzo późno robi się ciemno, co zachęca Hiszpanów, by sporą część życia spędzać na zewnątrz.
Jak przychodzisz do pracy, to od razu się idzie na śniadanie. Zaczynamy o 9:00, kończmy o 17:00 i mamy święty spokój. Później dochodzi do tego kawa. To wszystko się rozciąga i zamiast wracać do domu o 17:00, wraca się o 20:00, bo jeszcze przecież trzeba zjeść obiad. Niemiec, Holender czy Polak powiedzą, że to niewydajne, ale to wszystko bierze się z tego, że oni doceniają relacje międzyludzkie.
A jest coś, czego ci brakuje?
Przede wszystkim przyjaciół, których miałem w podstawówce i na studiach. Wiadomo, mamy kontakt przez internet, spotykamy się, jak przyjeżdżam do Polski czy oni wpadają do Madrytu. Brakuje mi trochę jedzenia mojej mamy, ale to takie typowe rzeczy migranta.
Jest polska restauracja w Madrycie, gdzie mają dość dobry bigos, pierogi, tradycyjne potrawy. Wybierałem się ze znajomymi z pracy, by pokazać im polską kuchnię w okresie świątecznym. Brakuje mi też polskich świąt.
Hiszpanie są mniej religijni?
Też, ale wigilia nie jest częścią ich tradycji. Prezenty daje się na Trzech Króli. Nie ma tradycji pierwszej gwiazdki, 12 potraw czy pasterki. Nikt już z młodych na nią nie chodzi. Pierwszy i drugi dzień są ważniejsze, ale nie ma opłatka, nie śpiewa się kolęd. Kolacja jest wystawna, ale to tyle. Trzech Króli jest najważniejszym świętem w Hiszpanii.
Można nas jakoś porównać?
Niby sporo nas dzieli, ale tak myślę, że z nacji Europy Środkowo-Wschodniej jesteśmy najbliżej Latynosów. Polacy też są bardzo otwarci, hojni, gościnni. To Hiszpanie bardzo doceniają i łatwo się im zaadaptować. Gdy zabrałem teściów na spływ kajakowy śladami Jana Pawła II, bardzo im się podobało, zwłaszcza nasza natura.
Hiszpanie są dość przywiązani do zwyczajów. To, że w Polsce nie jada się śniadań, obiadów i kolacji o konkretnej godzinie, już ich niepokoi. U nas jednego dnia może być o 12:00, a następnego dnia o 16:00. Tutaj jak śniadanie jest o 9:00 każdego dnia, to tak musi być, nie ma żadnych odstępstw. W Hiszpanii obiady mogą się rozciągać do dwóch godzin, a potem często wychodzą na spacer. Mają swoje rytuały, z których trudno jest im zrezygnować.
Rozmawiał Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Leśnodorski uderza w Mioduskiego. Szokujące oskarżenia!