Trener Ruchu Chorzów Jan Woś wciąż nie doczekał się pierwszego zwycięstwa w PKO Ekstraklasy. Niebieskim w domowej potyczce do zdobycia cennych trzech punktów zabrakło kilkudziesięciu sekund.
- W pierwszej połowie zupełnie nie realizowaliśmy założeń na ten mecz. Przeciwnik był od nas lepszy, nie pozwolił nam praktycznie na nic. Druga połowa natomiast pokazała, że potrafimy grać w piłkę, tworzyć sytuacje. Problemem było to, że mimo kilku kontr, które nam fajnie wyszły, nie zakończyliśmy tego meczu. Bramka na 2:0 na pewno by nam pomogła. Stało się coś przykrego, strata gola w 93. minucie - ocenił spotkanie szkoleniowiec beniaminka Jan Woś, cytowany przez klubowy portal.
Po fatalnej premierowej odsłonie, chorzowianie w 2. zagrali dużo lepiej. To okazało się zbyt mało. - W przerwie było sporo sportowej złości, po ostatnim gwizdku w szatni dominował smutek i żal, przede wszystkim do siebie, że nie potrafiliśmy tego prowadzenia dowieźć do końca - stwierdził trener.
Pomimo kolejnego powiedzenia Jan Woś wciąż wierzy, że zespół zacznie wygrywać. - Jest ciężko, ale musimy sobie z tym poradzić. Jesteśmy w stanie dotrzeć do głów i sprawić, byśmy wyglądali tak dobrze jak w drugich połowach - dodał.
Niedosyt po remisie mógł odczuwać szkoleniowiec Korony Kamil Kuzera. - Piłka nożna, polska Ekstraklasa. Chyba nikt by sobie nie, że po tak rozegranej pierwszej połowie, w której zabrakło nam tak naprawdę tylko gola, ten mecz za sprawą jednego błędu może się tak odmienić. Dobrze, że finalnie zdobyliśmy punkt. Trudno teraz oceniać czy czujemy złość, czy radość - zastanawiał się opiekun Złocisto-Krwistych.
- Wiem, że jest olbrzymi niedosyt, ale przekujemy to wszystko w dobro, bo nie przegrywamy już 10. meczu. Brakuje nam zwycięstwa - podsumował Kamil Kuzera.
Czytaj także:
Zaskakujący kierunek dla gwiazdy Rakowa. Klub jest zainteresowany
Dziennikarz pokazał nagranie ze stadionu. Rzadko spotykany obrazek
ZOBACZ WIDEO: Polacy ostro po blamażu kadry z Czechami. "Lewandowski? Tragedia. Trzeba szukać następcy"