Dudek ocenia występ Lewandowskiego: "W jego powrocie to jest najważniejsze"

Instagram / Na zdjęciu: Jerzy Dudek
Instagram / Na zdjęciu: Jerzy Dudek

Robert Lewandowski pojawił się na boisku w meczu z Realem (1:2). To najważniejsza wiadomość dla polskich kibiców po El Clasico. A jak występ kapitana kadry podobał się Jerzemu Dudkowi? Były bramkarz Realu skomentował dla WP sobotni mecz gigantów.

Zgodnie z tym, o czym pisaliśmy na łamach WP SportoweFakty w piątkowe południe, Robert Lewandowski wygrał walkę z czasem i zdążył wrócić na El Clasico.

Polak zagrał 30 minut, ale to Real cieszył się z wygranej, a piłkarzem meczu został Jude Bellingham, który strzelił dwa gole.

Mecz hiszpańskich gigantów z uwagą śledził Jerzy Dudek, były piłkarz Realu Madryt, który niedługo po ostatnim gwizdku podzielił się z nami wrażeniami na temat tego spotkania.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramkarz tylko patrzył, jak leci piłka

Jak więc legenda polskiej bramki ocenia występ doświadczonego napastnika Barcelony i nadziei angielskiej piłki?

I przy okazji: czy Real... płaci swoim piłkarzom za pojedyncze zwycięstwa nad Dumą Katalonii? Akurat te sprawy Dudek zna od kulis, bo jest jedynym polskim piłkarzem w historii Realu Madryt.

Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: Kiedy przed sezonem zapytałem cię, czy ktoś może zagrozić Lewandowskiemu w walce o koronę strzelców w lidze hiszpańskiej, bez wahania odpowiedziałeś, że Jude Bellingham. Skąd wiedziałeś?

Jerzy Dudek, były bramkarz Sokoła Tychy, Feyenoordu Rotterdam, Liverpoolu i Realu Madryt, zwycięzca Ligi Mistrzów, 60-krotny reprezentant Polski: Wiadomo, że przed sezonem to tylko nasze zgadywanki, ale z każdym kolejnym meczem widać, jak dobry ruch zrobił Real, ściągając tego zawodnika. Trzeba też pochwalić samego Bellinghama, bo przecież Real nie był jedyną jego opcją. Pewnie miał oferty z topowych klubów Premier League, gdzie naturalnie byłoby mu łatwiej, a jednak wybrał "Królewskich".

Myślę, że w tym przypadku znaczenie miało kilka aspektów. Przekonano go, że powstaje tu projekt na długie lata, a po drugie - Real ma to "coś". Tym czymś jest większa szansa na zdobycie "Złotej Piłki" niż w wielu innych klubach. Zwłaszcza dla młodego piłkarza. A nie ma przecież w świecie futbolu ważniejszej indywidualnej nagrody dla zawodnika.

Myślisz, że Bellingham staje się poważnym kandydatem do tej nagrody?

Jeżeli utrzyma formę do końca przyszłego sezonu, to mogą się ziścić słowa Florentino Pereza, prezesa Realu, który zawsze powtarza tego typu zawodnikom właśnie to: że u nas mają większe szansę na "Złotą Piłkę" niż w Liverpoolu, Manchesterach, czy Chelsea. To jest prawda, to są fakty. Jude ma dopiero 20 lat, a już widać, że to wyjątkowej klasy zawodnik. On się po prostu bawi.

Jeżeli w wieku 15 lat grał z piłkarzami wiele lat starszymi od siebie, to znaczy, że nie przeraża go też odpowiedzialność. A to w Realu ma wielkie znaczenie, bo tu presja na piłkarzu jest inna niż w większości klubów. Tu patrzy na ciebie cały piłkarski świat, tu nie masz się gdzie ukryć. W sobotni wieczór Bellingham po raz kolejny udowodnił, że to jego żywioł. Ma 10 goli w 10 meczach w lidze. To dowód na to, że może pobić Roberta w walce o koronę króla strzelców.

O tym, że ma wielki potencjał, było wiadomo. Pytanie czy nawet ciebie nie zaskoczył, że tak szybko i tak mocno eksplodował w Madrycie?

Co do potencjału, to nie było wątpliwości. Natomiast zawsze jest niepewność. Jak szybko przebiegnie aklimatyzacja, jak się będzie spisywał cały zespół. Czy ten zespół będzie pracował dla niego, ile on od siebie da drużynie. I bardzo szybko dostaliśmy odpowiedzi. Mimo tego, że w wielu meczach Real się męczy, to w tych najważniejszych momentach właśnie Jude bierze na siebie odpowiedzialność. Doskonale wie, kiedy oddać strzał, kiedy wejść w pole karne, wymienić się pozycjami. To taki trochę cofnięty napastnik, numer 10. Zawsze wie, gdzie trzeba się ustawić.

Natomiast na głębszą ocenę i jego i tych drużyn będziemy musieli poczekać. Wiadomo, że przez pierwsze sześć-siedem miesięcy te kluby się rozkręcają, starają się wygrywać jak najmniejszym kosztem sił, aby to co mają najlepszego, te sto procent, zostawić na decydującą fazę sezonu.

A sam mecz jak ci się podobał?

Nie spodziewałem się fajerwerków, bo oba zespoły są dopiero w fazie poszukiwania swoich najlepszych wersji i to było widać. Barcelona dominowała w pierwszej połowie, Real grał bardzo ostrożnie, zachowawczo. Były potknięcia w obronie, zresztą spodziewane, bo tu Real ma najwięcej problemów. I błędem Barcelony było to, że nie wykorzystała swojej szansy, tej niepewności Realu. Byli zadowoleni z tego 1:0, trzymali piłkę, ale według mnie byli za spokojni, za mało pazerni. Owszem mogli strzelić drugą bramkę, jednak dobrze bronił Kepa.

Natomiast koniecznie trzeba pochwalić Ancelottiego. To trener odmienił zmianami ten zespół. Camavinga, Joselu… Oni weszli, ale mówiło się też, że Camavingha mógł grać od początku. Najważniejsze dla trenera to mieć na ławce kogoś, kto może odmienić losy meczu. Pod tym względem Ancelotti miał większe możliwości niż Xavi. Bo ten drugi miał raczej do dyspozycji piłkarzy młodych i Lewandowskiego, dopiero szukającego rytmu meczowego.

No właśnie. Jak oceniasz występ Roberta?

Było OK. Starał się być "pod piłką". Nie wchodził za często w światło bramki, co by oznaczało, że być może nie czuł się jeszcze w pełni komfortowo, ale tak ogólnie najważniejsze, że z samym zdrowiem wszystko w porządku. Wykonał parę konkretnych sprintów, oddał strzał na bramkę… Wiadomo, że to nie był występ na miarę Bellinghama, a na pewno Xavi liczył, że Robert wejdzie, strzeli i się odbuduje, ale na to okazało się jeszcze za wcześnie. Niemniej jeszcze raz: według mnie nie było źle.

Na pewno dobrą informacją dla polskich kibiców było to, że "Lewy" wrócił, nie odnowiła mu się kontuzja, więc na Czechy powinien być gotowy. Ostatnio kadra musiała sobie radzić bez niego. Ty byłeś w obozie tych, którzy chcieli się przekonać, jak wygląda kadra bez Roberta, czy w tym, który uważa, że bez "Lewego" ani rusz?

Każdy dobry trener musi mieć piłkarzy do zmiany, ale widzieliśmy w tych meczach, że ze zmiennikami różnie bywa. Może nie mówię, że bez "Lewego" ani rusz, ale jestem w gronie tych, którzy uważają, że "Lewy" musi w tym zespole być! On też zdaje sobie sprawę, że to może być ostatnia szansa dla niego, dla tego zespołu. A każdy dobry piłkarz woli się żegnać z kadrą czymś pozytywnym, czyli na przykład awansem i występem na Euro, a nie po przegranych eliminacjach.

Myślę, że na kilkanaście dni przed tym meczem z Czechami "Lewy" ma go już gdzieś w głowie. A dla Michała Probierza to tylko dobra wiadomość, że Robert jest zdrowy, świeży. Odpoczął od meczów ligowych, od kadry. I teraz znów może się pojawić ten głód, a on jest bardzo potrzebny. Musi być, musi grać, musi pomóc reprezentacji i sobie. Bo ten awans na Euro jest potrzebny dla dobra ogółu.

Zawsze mnie ciekawiło, jak to jest z premiami przy okazji takich meczów. Czy Real płaci ekstra za pokonanie Barcelony?

Nie, nie ma czegoś takiego. Real nie płaci za pojedyncze wygrane, nawet nad Barceloną. No chyba, ze akurat pokonuje ją w finale jakichś rozgrywek. W Realu są cztery rodzaje premii, takie pakiety. Za wygranie Ligi Mistrzów, ligi hiszpańskiej, Pucharu Króla i Superpucharu. Oczywiście, im więcej tych triumfów, tym pieniądze większe. Na końcu bywa to ogromny bonus. Ale za efekt końcowy, a nie jeden mecz. Nigdy więc nie mieliśmy specjalnej premii za wygranie z Barceloną.

Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty

"Lewy" zabrał głos po El Clasico
Zobacz tabelę po meczu Barcelony

Źródło artykułu: WP SportoweFakty