Wzburzeni opuszczali murawę Stadionu Śląskiego piłkarze Śląska Wrocław. Drużyna Jacka Magiery w potyczce z Ruchem Chorzów dwukrotnie wychodziła na prowadzenie, ale Niebiescy wyrównywali po rzutach karnych.
O ich podyktowanie pretensje do sędziego Pawła Raczkowskiego miał opiekun Śląska. - Zastałem w szatni, literując: wku..., powiedzmy wkurzenie. Mam zabronić Leszczyńskiemu wychodzić do dośrodkowań? Trafił czysto w piłkę, akcja dalej się toczyła. Po dziesięciu sekundach gra została cofnięta i sędzia podyktował rzut karny. Jeszcze bramkarz otrzymał żółtą kartkę.
Wcześniej Janasik skakał do głowy, ktoś mu włożył swoją pod rękę. Delikatny ruch, VAR i karny - po spotkaniu wracał do spornych sytuacji Magiera. - Musimy starać się zapomnieć o tym spotkaniu. Piłka, to mają być zdrowe emocje. Zawsze patrzymy na trenerów, zawodników. Ktoś te zawody prowadzi - dodał.
Opiekun wrocławskiej drużyny miał do arbitra pretensje do kilku innych decyzji. - Był to chaotycznie prowadzony mecz, albo sędzia się dobrze bawił. Wiele sytuacji było kontrowersyjnych. To, co się działo na ławkach i na boisku to nie był przypadek. Ktoś nie zapanował nad tym. Tak to widziałem z boku. Sadlok powinien otrzymać drugą żółtą kartkę za faul na Exposito. Nie mam zamiaru na ten temat dyskutować z arbitrem. Niech wszyscy ocenią czy sędzia zepsuł mecz - powiedział Jacek Magiera.
- Świetnie grać na Stadionie Śląskim. Znakomicie, że było 30 tysięcy ludzi na meczu. Szkoda, że nie było naszych kibiców, bo byłby jeszcze bardziej okazały. Śląsk Wrocław strzelił dwa gole po bardzo ładnych akcjach, z czego jesteśmy bardzo zadowoleni. Ruch Chorzów strzelił dwa gole po rzutach karnych - streścił przebieg gry szkoleniowiec gości. -
Jacek Magiera czuł po meczu duży niedosyt, ale winy po remisie nie szukał tylko po stronie arbitra. - Zabrakło nam strzelenia gola na 3:1, czyli wykorzystania jednej z kilku kontr. Nie mieliśmy nie wiadomo jak wielu okazji do tego, by zdobyć bramkę. Nad tym w najbliższym czasie musimy popracować, aby zdecydowanie skuteczniej z takich meczów wychodzić. Doceniamy, że mamy punkt, natomiast graliśmy o trzy. W ostatnich minutach, w doliczonym czasie, okazję miał Rzuchowski, ale już wcześniej mogliśmy ten mecz zamknąć. Ruch grał bardzo ambitnie, starał się grać emocjami, był niesiony dopingiem kibiców. My musimy znajdować w sobie więcej jakości - podsumował opiekun Śląska.
Czytaj także:
PKO Ekstraklasa: kolejna zmiana lidera, zobacz tabelę
Niedosyt Warty Poznań i Piasta Gliwice. Szybkie ciosy w Grodzisku
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramkarz tylko patrzył, jak leci piłka. Co za gol!