Górnik Zabrze był zespołem, który posiadał inicjatywę. Przeprowadził więcej akcji, oddał znacznie więcej strzałów, jednak nie potrafił wykorzystać ani jednej z wielu dogodnych sytuacji.
Co innego Zagłębie, które zagrało defensywnie, natomiast było bardzo konkretne w swoich poczynaniach w ofensywie, choć akcji nie było za dużo.
- Był to dla nas trudny i intensywny mecz. Górnik już wcześniej prezentował się bardzo dobrze, ktoś może powiedzieć, że dopisało nam szczęście - być może w niektórych sytuacjach tak, ale szczęście pomaga, jeśli wyjdzie mu się naprzeciw. Mieliśmy wiele nieprawdopodobnych interwencji, a z drugiej strony byliśmy skuteczni - komentował trener Waldemar Fornalik na konferencji prasowej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kosmiczna sztuczka piłkarza z Niemiec! Jak on to zrobił?
- W drugiej połowie, pomimo naporu Górnika, wyprowadziliśmy trzy bardzo groźne kontry. Zapracowaliśmy na to szczęście, drużyna po raz kolejny pokazała charakter i udowodniła, że potrafi poradzić sobie w trudnych momentach - dodał szkoleniowiec Zagłębia.
Jan Urban nie był zły, wręcz przeciwnie. Gra Górnika mu się podobała. Trudno się nie zgodzić, bo przy lepszej skuteczności zabrzanie mogli spokojnie strzelić kilka goli.
- To jedno z tych spotkań, które przegrywasz, a nie powinieneś nawet zremisować, tylko wygrać. Są takie takie mecze, że choćbyś grał trzy dni, to i tak nie strzelisz gola. Stworzyliśmy mnóstwo sytuacji. Przegraliśmy po dobrej grze. To był jeden z naszych najlepszych meczów. Było mnóstwo emocji. Nie będę oceniał meczu po suchym wyniku - przyznał trener Urban.
- Jestem bardzo zadowolony z drużyny. Zawodnicy zostawili na boisku mnóstwo zdrowia. Naszym problemem nie było wyłącznie zdobywanie bramek. Wystarczy spojrzeć w tabelę i jest ich sześć, a to bardzo mało. W poprzednich meczach kreowaliśmy bardzo małą liczbę sytuacji. Dziś zrobiliśmy krok do przodu, bo było ich naprawdę dużo. Kolejnym krokiem musi być lepsza skuteczność. Nie ma innej drogi, by zacząć punktować - kontynuował szkoleniowiec.
Górnik strzelił jednego gola. Konkretnie zrobił to Kamil Lukoszek, ale sędzia Wojciech Myć po obejrzeniu powtórek odgwizdał faul piłkarza Górnika na Mateuszu Grzybku.
- Moim zdaniem takie bramki powinno się uznawać. Owszem, Lukoszek trzymał rękę na plecach zawodnika Zagłębia, ale - przepraszam - VAR nie jest w stanie sprawdzić z jaką siłą dochodzi do kontaktu. W erze VAR czujesz rękę na plecach, przewrócisz się i kamera zawsze pokaże, że było pchnięcie - podsumował trener Urban.
CZYTAJ TAKŻE:
Media: Sebastian Szymański na celowniku gigantów!
Gest Karola Świderskiego łapie za serce. Tylko zobacz