Piotr Wiśniewski: Jest Smuda, czas na cuda?

Ostatnimi czasy byliśmy świadkami prawdziwego "Smuda-show". Mimo, iż nazwisko nowego selekcjonera polskiej reprezentacji poznaliśmy w środku tygodnia, to dobrze wtajemniczeni byli pewni, że "Franz" został niejako namaszczony na tą funkcję dużo wcześniej. Wszystkiemu zaprzeczali jednak władze Polskiego Związku Piłki Nożnej z rzecznikiem prasowym Januszem Atlasem na czele. Twierdzili bowiem, że nazwisko selekcjonera wyłoni konkurs, w którym startować będzie kilku kandydatów.

W tym artykule dowiesz się o:

Wybór Smudy na selekcjonera polskiej reprezentacji to z jednej strony zasłona dymna, jaką stosuje PZPN. Ogromny kredyt zaufania, jakim obdarzony został "Franz" skwapliwie postanowił wykorzystać prezes Lato wraz ze swoją świtą. W ich przekonaniu wybór ten pozwoli na jakiś czas zepchnąć na dalszy plan konflikt z kibicami, który przybierał na sile. "My Wam damy Smudę, a Wy nam święty spokój". Stwierdzenie to odnosi się zarówno do fanów biało-czerwonych, jak i dziennikarzy. Ci drudzy również nie szczędzą gorzkich słów działaczom Polskiego Związku Piłki Nożnej. Należy również pamiętać, że to w głównej mierze media optowały za wyborem Smudy na selekcjonera polskiej reprezentacji. Czy jednak ta roszada spowoduje nagłą miłość do PZPN-u? Pytanie oczywiście retoryczne, bo nikt o zdrowych zmysłach nie powie, że "Franz" "uzdrowi" nagle całą polską piłkę. Choć z drugiej strony Smuda czyni przecież cuda, co pokazały występy prowadzonych przed niego zespołów. To on wprowadził Widzew Łódź do elitarnej Ligi Mistrzów, po dramatycznym boju z Brondby Kopenhaga, czy też zaaplikował prawdziwe dreszczowce w ostatniej edycji Pucharu UEFA, kiedy to poznański Lech dzielnie walczył w tych rozgrywkach. Zdarzały się jednak i gorsze momenty, jak choćby nieudany epizod w Odrze Wodzisław. Wyniki są więc po stronie "Franza".

PZPN stara się zmienić wizerunek. Smuda na ławce trenerskiej to obok pana Atlasa i rzeczniczki prasowej nowe osoby w środowisku. Postaci te mają poprawić negatywny odbiór społeczny tej instytucji. Owszem w przypadku nowej pani rzecznik można mówić o aspekcie wizualnym, ale jest to tylko mała zmiana kosmetyczna. Taka mała karta z talii, czyli Dama. Wszak wyżej jest jeszcze Król i As. Kto w tym rozdaniu stanowi owe najwyższe figury można łatwo się domyśleć. Nie wystarczy więc przykładem z pokera zamienić Damę na Damę, czy dziewiątkę na dziesiątkę, potrzeba bardziej odważnych ruchów, czyli wymiany Króli i Asów właśnie!

Wybór Smudy to z drugiej strony "wpuszczenie go na minę". Wystarczy jedna klęska, jakieś niepowodzenie, czy wpadka, a od razu odezwą się głosy z góry: "Chcieliście i macie. Franciszek Smuda popełnia błędy, ale to wy na Nas wymusiliście tą zmianę". Każde potknięcie "Franza" będzie nie tyle martwić polskich kibiców, co radować działaczy Polskiego Związku Piłki Nożnej. Smutne to, ale niestety prawdziwe. Ich kandydatem numer jeden był i pewnie będzie Majewski. A Smuda to człowiek niezwiązany przecież z tą instytucją. Nie jest kumplem. Chcieliśmy go my. "Franz" to jednak osoba o twardym charakterze, bezkompromisowa. Ciężko mi powiedzieć, czy rzeczywiście jest najlepszym z możliwych ludzi na stanowisku selekcjonera. Pierwsze powołania wskazują, iż obrał dobra drogę i nie boi się postawić na nowe twarze w kadrze, nie zapominając również o najlepszych obecnie polskich piłkarzach. Smuda jak mało kto, zna przecież polską ligę. Jest obok Oresta Lenczyka najbardziej doświadczonym trenerem pracującym w Polsce.

Franciszek Smuda cudotwórcą nie jest. Nie oczekujmy, że z dnia na dzień reprezentacja Polski stanie się potęgą. Budowa silnej drużyny wymaga czasu, a tego w kontekście Mistrzostw Europy w 2012 roku, zbyt wiele nie mamy. Owszem mocnym punktem budowanej właśnie kadry będzie z pewnością odważna, widowiskowa gra.

Jednak piłka nożna w Polsce to nie tylko reprezentacja. To także kluby, szkółki, szkolenia. Brak odpowiednich nakładów finansowych oraz ciągłe lekceważenie młodzieży nie wróży zbyt dobrze. Tam na dole wszystko się zaczyna i jeśli mamy myśleć o naprawie obecnego stanu "nieistnienia" polskiej piłki to potrzebne są tam zmiany. To polityka długofalowa, ale w przyszłości mogąca przynieść wiele korzyści. Gorzej niż obecnie chyba być już nie może. Klubowa piłka nie istnieje, bo chyba nie zadowolimy się zwycięstwami z klubami gruzińskimi czy amatorami z San Marino, choć i o to czasem jest trudno. Nie oczekujmy więc cudów od Smudy. On jedynie zagwarantować może poprawę jakości gry S-kadry, czy też zbudować silną reprezentację na EURO 2012. Polskiej piłki nie uzdrowi, bo uzdrowić nie może. Apel ten kieruje do wszystkich, którym dobro polskiej piłki leży na sercu. Obudźmy się i przestańmy gadać. Trzeba zakasać rękawy i wziąć się do roboty. Panowie z PZPN przed Wami nie lada wyzwanie z pomocą polityków budujmy w końcu profesjonalizm bez afer, konfliktów i obrażania się. Dajmy także głos kibicom, bo oni w tej układance są najważniejsi. Ich głos znaczy wiele, o czym ostatnio mogliśmy się przekonać. Smudzie życzmy powodzenia, a sobie wytrwałości i wiary. Wiary, że będzie dobrze.

Komentarze (0)