Z Fernando Santosem wiązano ogromne nadzieje, które szybko upadły. Wystarczyło pięć meczów eliminacji Euro 2024. W "grupie marzeń" reprezentacja Polski przegrała 3 z 5 meczów.
Biało-Czerwoni wyglądają na boisku źle, a Portugalczyk co chwilę kombinuje, zmienia ustawienia, skład. Kadra nie ma stylu i wyników, a szkoleniowiec ma za to co miesiąc inkasować co najmniej 700 tys. zł.
- Jeśli to nie będzie nas dużo kosztowało, trzeba go zwolnić - mówi jasne w "Super Expressie" Jan Tomaszewski, były bramkarz reprezentacji Polski.
- Ja na miejscu Santosa ze wstydu podałbym się do dymisji. Bo zostanie na stanowisku teraz to jest brak honoru! Santos, miej honor, podaj się do dymisji! - zaapelował do Portugalczyka.
To duży zwrot sytuacji jeżeli chodzi o opinię Tomaszewskiego, bowiem początkowo mówił tak. - Ponieważ Santos nie podał się do dymisji, to musi dokończyć swoją robotę - przyznał również w "Super Expressie" (całość -->> TUTAJ).
We wtorek Portugalczyk ma się stawić w PZPN na dywaniku u prezesa Cezarego Kuleszy. Co usłyszy? Zostanie zwolniony, a może sam zdecyduje się na jakąś reakcję?
Dodajmy, że Polacy już za miesiąc mają kolejne mecze el. Euro 2024. 12 października zagrają na wyjeździe z Wyspami Owczymi, a trzy dni później u siebie z Mołdawią. Potem - 17 listopada - na zakończenie walki o Euro 2024 podejmą Czechów.
Zobacz także:
Sądny dzień Santosa. Co usłyszy w PZPN od Kuleszy? Będzie bardzo gorąco
"A gdzie tu są dociągnięcia?". Fernando Santos oszukał 40 milionów Polaków
ZOBACZ WIDEO: Wskazał największy problem reprezentacji Polski. "Nie mamy nic"