W Albanii stało się coś, co wiele osób czuło jeszcze przed meczem. Reprezentacja Polski, która nie ma żadnego pomysłu na to, jak grać i kim grać, została rozbita przez robiących ogromne postępy Albańczyków.
Fernando Santos, ale i piłkarze, bo nie można odpowiedzialności sprowadzać tylko do niego, znów zawiedli na całej linii.
Tylko że tym razem konsekwencje mogą być już bardzo poważne, łącznie z utratą posady przez selekcjonera.
Z informacji WP SportoweFakty wynika jednak, że nie nastąpi to w najbliższych godzinach jak kiedyś słynne zwolnienie Leo Beenhakkera przez Grzegorza Latę tuż po meczu ze Słowenią. Wszystko wskazuje na to, że szef PZPN Cezary Kulesza nie zwolni Santosa choćby w trakcie lotu powrotnego do Polski.
Trzeba usiąść i porozmawiać
Z tego, co słyszymy w PZPN, chcą usiąść, porozmawiać i decyzję podjąć na spokojnie, nie w pomeczowych emocjach, które – jak łatwo sobie wyobrazić – po tirańskim dramacie są ekstremalne. Z naszych informacji wynika, że po powrocie, najpewniej we wtorek lub w środę, dojdzie do spotkania Santosa z Kuleszą i niedługo potem poznamy ostateczną decyzję odnośnie portugalskiego szkoleniowca.
"W najbliższych dniach będziemy rozmawiać" – usłyszeliśmy potwierdzenie w źródłach zbliżonych do PZPN. Kadra wróci do kraju w poniedziałek po południu, więc pierwszą okazją do spotkania w siedzibie związku będzie właśnie wtorek.
ZOBACZ WIDEO: Bezlitosne słowa dla reprezentantów Polski. "Nie wierzę, że coś się zmieni"
Czas na Papszuna?
Na ten moment za pozostawieniem Santosa przemawia naprawdę niewiele, więc nie ma się co dziwić, że coraz mocniej krążą już w kuluarach nazwiska jego potencjalnych następców. Wytypowanie faworyta numer jeden nie jest specjalnie trudne. Jeśli Santos straci posadę, to niemal na pewno kadrę objąłby Marek Papszun, który nieraz deklarował, że to jego marzenie.
Generalnie po Portugalczyku największe szanse będzie miała opcja polska, stąd nazwisko Papszuna. Tym bardziej że jego potencjalny rywal, Maciej Skorża, ma kontrakt w Japonii i ściągnięcie go do kraju mogłoby być bardziej skomplikowane.
Kolacja w ciszy
Wiadomo jednak, że nie tylko Santos odpowiada za obecną sytuację. Do kadrowiczów w końcu chyba dotarło, że delikatnie mówiąc, kibice mają dość. "Tąpnęło nimi bardzo mocno. Takiej ciszy jak na kolacji nigdy w tej kadrze nie było" – słyszymy od osób będących blisko drużyny. To była "cisza razy trzy". W szatni, w autokarze i na kolacji.
Wspomniane tąpnięcie powinno jednak nastąpić też w samej drużynie. Bo te dwa mecze dobitnie pokazały, że niektórym graczom należą się już tylko spotkania pożegnalne.
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz co się musi wydarzyć, aby Polska awansowała
Koźmiński: Pewna epoka się skończyła