Legia stąpała po cienkim lodzie. Zbyt późny zryw Korony

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: radość piłkarzy Legii Warszawa
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: radość piłkarzy Legii Warszawa

Legia Warszawa pokonała Koronę Kielce 1:0, odnosząc trzecie ligowe zwycięstwo w tym sezonie. W końcówce gospodarze grali w osłabieniu po czerwonej kartce Artura Jędrzejczyka i musieli drżeć o wynik.

- Nikt się nie schowa. Będziemy odważni, ale przewidujemy, że to Legia będzie prowadzić grę. Może być tak, że będziemy musieli trochę więcej pobiegać za piłką, ale jesteśmy na to przygotowani - mówił przed meczem trener Korony Kielce Kamil Kuzera.

Czy miał rację? Częściowo tak. Bo to Legia Warszawa była częściej przy piłce, to Korona musiała więcej za nią biegać. Problem w tym, że trudno było dostrzec odważną grę ze strony gości. Być może plan był inny, natomiast Legia nie pozwoliła ekipie z Kielc na zbyt wiele. A już na pewno nie od początku.

Od pierwszych minut zarysowała się przewaga legionistów. Korona bardzo rzadko potrafiła przedostać się na połowę przeciwnika, nie mówiąc o wykreowaniu jakiejś sytuacji strzeleckiej. Najlepszą szansę zmarnował Ronaldo Deaconu, który uderzył niecelnie z rzutu wolnego. Wtedy było już 1:0 dla Legii, bo Makana Baku wykorzystał szereg błędów w defensywie Korony, przechwycił piłkę w polu karnym i strzałem lewą nogą pokonał Xaviera Dziekońskiego.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piękne chwile na meczu Ekstraklasy. Zobacz, co zrobił jeden z kibiców

Na dobrą sprawę mógł to być gol na 3:0. W początkowej fazie meczu dwie okazje miał choćby Maciej Rosołek - najpierw strzelił za lekko i trafił w Dziekońskiego, a parę minut później uderzył w poprzeczkę zza pola karnego. Do tego należy dodać próbę nożycami Tomasa Pekharta, z którą efektownie poradził sobie bramkarz gości.

Po przerwie - owszem - Korona ruszyła trochę odważniej, choć to determinował niekorzystny z jej perspektywy wynik. Konkretów było z tego niewiele. Poza jednym lekkim strzałem Jacka Podgórskiego z ostrego kąta stojący między słupkami Kacper Tobiasz miał niewiele pracy.

Od 74. minuty gospodarze musieli radzić sobie w osłabieniu po czerwonej kartce (w konsekwencji dwóch żółtych) Artura Jędrzejczyka. Ich sytuacja mogłaby zrobić się dramatyczna po kilkudziesięciu sekundach, bo Rafał Augustyniak wyciął w polu karnym Adriana Dalmau. Sędzia Damian Sylwestrzak początkowo podyktował rzut karny, ale VAR słusznie podpowiedział mu spalonego.

Grając w przewadze Korona częściej była na połowie Legii. Raz blisko był rezerwowy Mateusz Czyżycki, ale nie opanował piłki w polu karnym. Parę minut później kapitalną okazję zmarnował Dawid Błanik, główkując z pięciu metrów nad poprzeczką. Legioniści do końca musieli drżeć o wynik, lecz szczęśliwie dowieźli go do końcowego gwizdka.

Dla Legii jest to trzecie zwycięstwo w tym sezonie i awans na pozycję lidera. Korona przegrała po raz trzeci i jest na ostatnim miejscu w tabeli PKO Ekstraklasy.

Legia Warszawa - Korona Kielce 1:0 (1:0)
1:0 Makana Baku 26'

Składy:

Legia: Kacper Tobiasz - Artur Jędrzejczyk, Rafał Augustyniak, Yuri Ribeiro - Makana Baku, Bartosz Slisz (72' Jurgen Celhaka), Josue (60' Juergen Elitim), Patryk Kun - Maciej Rosołek (72' Blaz Kramer), Tomas Pekhart (60' Marc Gual), Ernest Muci (76' Lindsay Rose).

Korona: Xavier Dziekoński - Marcus Godinho, Dominick Zator, Kyryło Petrow (79' Dawid Błanik), Marius Briceag - Ronaldo Deaconu (65' Jacek Podgórski), Dalibor Takac (78' Miłosz Strzeboński), Yoav Hofmeister, Martin Remacle (65' Mateusz Czyżycki), Nono - Jiewgienij Szykawka (69' Adrian Dalmau).

Żółte kartki: Slisz, Jędrzejczyk, Ribeiro (Legia) oraz Takac, Nono (Korona)
Czerwona kartka: Jędrzejczyk 74' (Legia, za drugą żółtą).

* żółtą kartką ukarany został również rezerwowy piłkarz Korony Bartosz Kwiecień.

Sędzia: Damian Sylwestrzak (Wrocław).

CZYTAJ TAKŻE:
Pech młodzieżowca Ruchu Chorzów. Plany były inne
Trafienie Polaka w Indonezji. To była debiutancka bramka [WIDEO]

Źródło artykułu: WP SportoweFakty