Nie tak beniaminek PKO Ekstraklasy ŁKS Łódź wyobrażał sobie początek sezonu. Porażkę w Warszawie z Legią można było przewidzieć. Z kolei przegrana w Gliwicach z Ruchem Chorzów 0:2 dla najlepszego zespołu Fortuna I ligi w poprzednich rozgrywkach jest ostrzeżeniem przed kolejnymi potyczkami w sezonie.
- Początek meczu zdecydowanie dla Ruchu. Swoją determinacją można powiedzieć, że nas zdominowali i w miarę szybko strzelili gola. Między pierwszą, a drugą bramką mieliśmy niezłe momenty. Tylko, że w piłce trzeba być skutecznym w ofensywie czy defensywie. Po drugiej bramce, z mojej perspektywy, mecz zrobił się trochę wariacki. Gdyby Ruch lepiej rozgrywał niektóre akcje, to mógł się pokusić o kolejną bramkę. Wynikało to z tego, że podejmowaliśmy duże ryzyko. Po stracie Michała Mokrzyckiego graliśmy o jednego mniej i było trudno coś zmienić. Początek meczu, to był klucz do tego, jak o spotkanie się zakończyło. Musimy jasno sobie powiedzieć, że w tej lidze będzie trudno gonić wynik, szczególnie na wyjazdach - ocenił potyczkę opiekun ŁKS-u Kazimierz Moskal.
Szkoleniowiec po spotkaniu miał sporo uwag do gry zespołu. - Grając u siebie determinacja zawsze jest większa. Brakowało nam kontroli nad meczem, nie byliśmy w stanie opanować piłki i wyjść spod pressingu Ruchu - przyznał trener ŁKS-u.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ma "młotek" w nodze! Tak strzela syn Zinedine'a Zidane'a
Moskal po dwóch porażkach daleki jest od bicia na alarm. - Jesteśmy po 2. kolejce. Trochę za wcześnie na wyciąganie wniosków po dwóch porażkach. To jeszcze o niczym nie świadczy. Nie przypadkowo awansowaliśmy do ekstraklasy. Nie mogą wygrywać wszystkie drużyny, ktoś musi przegrać. Tutaj liczyliśmy na punkty, ale pamiętać należy, że Ruch nie awansował przypadkowo. Publiczność dodatkowo napędza chorzowian. Sporo krwi napsuł nam Szczepan. Miał duży wpływ na wynik - podsumował opiekun łódzkiej drużyny.
Czytaj także:
Starcie beniaminków dla "Niebieskich". Ruch Chorzów czekał na to 2323 dni
PKO Ekstraklasa: pierwsze punkty Ruchu Chorzów i awans w tabeli