- Z Lewandowskim wszystko jest łatwiejsze - przyznał Xavi już po pierwszych występach Polaka w Barcelonie. Dostrzegł to przed wszystkimi, ale nie ma w tym nic dziwnego. To przed laty najlepiej czytający grę pomocnik na świecie i lider jednej z najlepszych drużyn klubowych w historii.
Widział w piłce wszystko i grał z najlepszymi, więc skoro na każdym kroku obsypywał "Lewego" komplementami, to nie była to kurtuazja. W fenomenie Roberta Lewandowskiego, który w debiutanckim sezonie na Camp Nou grał tak, jakby wychował się w La Masii, nie chodzi jednak tylko o gole. "Lewy" daje Barcelonie znacznie, znacznie więcej.
Drugi w historii
Owszem, kończy sezon z Trofeo Pichichi i jest dopiero dziesiątym debiutantem w historii ligi, który po nie sięgnął. Przed nim sztuki tej dokonali tylko Alfredo Di Stefano (1953), Juan Seminario (1962), Mario Kempes (1977), Hans Krankl (1979), Bebeto (1993), Romario (1994), Ronaldo (1997), Diego Forlan (2005) i Ruud van Nistelrooy (2007).
Mało tego, "Lewy" jedzie na urlop w podwójnej koronie, bo jego gole dały Barcelonie mistrzostwo Hiszpanii. Przez blisko sto lat taki dublet w premierowym sezonie na hiszpańskich boiskach skompletowali jedynie Di Stefano, van Nistelrooy i Romario, ale z Barceloną tylko ten ostatni.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za bramka! I to dzięki... kibicowi
Różnica między mistrzostwem Romario a mistrzostwem Lewandowskiego jest jednak kolosalna. Brazylijczyk przed sezonem 1993/94 trafił do legendarnego "Dream Teamu" Johana Cruyffa. Jednej z najlepszych drużyn w historii, dla której mistrzostwo w 1994 roku było czwartym z rzędu.
- Zawsze powtarzam, że dream team to najlepszy zespół, w jakim kiedykolwiek grałem. Był lepszy nawet niż reprezentacja Brazylii, która wygrała Puchar Świata w 1994 roku - mówił sam Romario. Tymczasem przed przyjściem "Lewego" Barcelona czekała na tytuł cztery lata - najdłużej w XXI wieku. Nawet Messi w dwóch ostatnich sezonach w Barcy nie wygrał ligi.
W tych okolicznościach podwójna ligowa korona Lewandowskiego jest jeszcze cenniejsza. W rozmowie z WP SportoweFakty zwrócił na to uwagę Jose Maria Bakero, członek wspomnianego "Dream Teamu": - Barcelona nie jest produktem gotowym. To nie jest tak, że Robert wszedł do gotowej drużyny, wcześniej zbudowanej, i był jedynym brakującym ogniwem.
Właściwy człowiek na właściwym miejscu
Może i nie był "brakującym ogniwem", ale Barcelona nie mogła trafić lepiej. Polak nie sprawił, że kibice zapomnieli o Lionelu Messim (bo kto mógłby?!), ale okazał się idealnym liderem na okres transformacji. Xavi nazywa go "kapitanem bez opaski". Choć niewykluczone, że po odejściach Sergio Busquetsa i Jordiego Alby jego przywództwo zostanie usankcjonowane.
Camp Nou to magiczne miejsce, ale przed sezonem bardziej przypominało ostatnio Stajnię Augiasza niż Eden. Tymczasem "Lewy" i tak czuł się w nim jak w Disneylandzie. Po latach monachijskich "kolejnych dni w biurze" gra w klubie z dziecięcych marzeń okazała się dla niego ożywcza.
A dla samej Barcelony sprowadzenie Lewandowskiego było jak pozyskanie Ronaldinho w 2003 roku. Obaj tchnęli w nią nowe życie. Dali nadzieję. Messi już tego nie potrafił. W ostatnich latach w Barcelonie był zniechęcony, a jego frustracja pogłębiała się z każdym sezonem. Nie bez przyczyny Gerard Pique miał doradzić Joanowi Laporcie, że "jeśli chce zbudować zwycięską drużynę, musi pozbyć się Messiego".
Pique odważył się powiedzieć na głos to, o czym inni bali się pomyśleć. To brzmiało jak bluźnierstwo, ale okazało się prawdą. Dla żyjącego trypletem z 2015 roku i wspólną grą z Xavim, Iniestą, Neymarem czy Suarezem Argentyńczyka gra w słabszym otoczeniu była rozczarowująca.
Nie wyprowadził klubu z kryzysu, nie udźwignął odpowiedzialności, a nosił na barkach olbrzymi ciężar, bo w tym samym czasie cała ojczyzna wymagała od niego złota mundialu. W Barcelonie dla młodszych, tyleż utalentowanych, co wciąż nieukształtowanych piłkarzy był niedoścignionym wzorem, a nie mentorem. A jego obecność zdawała się ich paraliżować.
Tymczasem Lewandowski doskonale odnalazł się w roli mentora. Jeśli Gavi czy Pedri w przyszłości zgarną Złotą Piłkę, nie powinni pominąć "Lewego" w swojej mowie. Wkład "Lewego" w rozwój młodych piłkarzy docenia też pierwszy trener Gaviego - największej katalońskiej perły.
- Robert ma dla niego ogromne znaczenie. Tego, co ma Lewandowski, młody gracz nie kupi. Ani Gavi, ani nikt inny. Dlatego bardzo się cieszę, słysząc, że Robert jest jak starszy brat dla mojego wychowanka - mówił nam Manuel Vasco "Batalla".
Lewandyzacja
A nie chodzi tylko o pieczę nad nową generacją piłkarzy, lecz o wpływie Polaka na cały klub. Przyzwyczajony do niemieckiego "ordnungu" Lewandowski zaprowadził na Camp Nou własne porządki. Zlewandyzował Barcelonę. Na jej własną prośbę.
- To mój największy sukces. Mnie ta rola, jako kogoś, kto daje przykład młodszym, dodatkowo motywuje. Była czymś nowym, albo przynajmniej nowym w takiej skali - mówił WP SportoweFakty po zdobyciu mistrzostwa. Cały wywiad TUTAJ.
- Zresztą, tego tu ode mnie oczekiwano, to mi mówiono jeszcze przed moim przyjściem. Nie tylko chodziło o piłkarzy, ale generalnie o pracowników klubu. Żeby moja mentalność pomagała tu w jak najszerszym zakresie - zdradził.
Fundamentalną rolę Lewandowskiego w odzyskaniu przez Barcelonę mistrzostwa potwierdzają też wszyscy ludzie związani z klubem, z którymi w ostatnich tygodniach rozmawialiśmy.
- Pokazał wielką jakość i nie mówimy tylko o golach. Jego osobowość, doświadczenie, praca dla zespołu, wielki profesjonalizm. W Barcelonie te wartości są bardzo ważne, cenione. Lewandowski ma je wszystkie i to zademonstrował - mówił nam TUTAJ Guillermo Amor.
Wspomniany Bakero: - Klub zawsze potrzebuje kogoś, do kogo można się odnieść, kto jest fundamentem. Barcelona bez Messiego, Suareza, Iniesty potrzebowała nowych wielkich postaci. A za taką można już uznać Lewandowskiego. Błyskawicznie okazało się, że to naturalny lider Barcelony.
- Barcelona pozyskała nie tylko świetnego piłkarza, ale i super człowieka. Lewandowski przekonał nas tu wszystkich nie tylko na boisku, od samego początku, ale dał się poznać z dobrej strony jako osoba. A to też ma duże znaczenie - to z kolei słowa Joana Gasparta, byłego prezydenta Dumy Katalonii.
Czas na nagrodę
Z 33 golami w całym sezonie Lewandowski jest trzecim najskuteczniejszym debiutantem w historii Barcelony. Lepsze od niego, pod względem bramkowym, wejście na Camp Nou mieli tylko Hans Krankl (36) i Ronaldo (47). Do mistrzostwa i korony króla strzelców LaLigi dorzucił Superpuchar Hiszpanii.
Łyżką dziegciu w beczce miodu, jakim był jego pierwszy sezon w Barcelonie, są na pewno rozgrywki UEFA. Z Ligi Mistrzów Barcelona odpadła już po fazie grupowej - "Lewego" zabrakło w fazie finałowej Champions League po raz pierwszy od 11 lat. A i w Lidze Europy Barca potknęła się już na pierwszej przeszkodzie.
"Lewy" w pierwszym roku zrobił jednak dla Dumy Katalonii tyle, że zasłużył na bonus. Takim byłaby wspólna gra z Leo Messim. Argentyńczyk już oficjalnie pożegnał się z Paris Saint-Germain i chce wrócić na Camp Nou. Joan Laporta powinien zrobić wszystko, by do tego doprowadzić.
Niewykorzystanie tej szansy będzie jeszcze większym błędem niż strata Messiego w 2021 roku. Z Lewandowskim Barca odzyskała po czterech latach przerwy panowanie w Hiszpanii. Z duetem "Lewy" - Messi Barcelona może przerwać trwająca już osiem lat niemoc w Champions League.
Maciej Kmita, dziennikarz WP SportoweFakty