Jedni i drudzy już przed tym meczem wiedzieli, że są pewni utrzymania w elicie. Jednak dużo większą determinację widać było po stronie gospodarzy, którzy objęli prowadzenie w 6. minucie po golu Franka Castanedy. Chwilę później wyrównał wprawdzie Ernest Terpiłowski, lecz jeszcze przed przerwą bramkę dla Radomiaka zdobył Dawid Abramowicz, a w końcówce drugiej połowy decydujący cios zadał Lisandro Semedo. Więcej o meczu przeczytasz TUTAJ.
- Wygrał zespół po prostu lepszy. Nie byliśmy w stanie dopasować się poziomem do Radomiaka. Nie było momentu, w którym mogliśmy wrócić do gry, przejąć inicjatywę, wziąć sprawy w swoje ręce. Szczególnie ta druga połowa mnie bardzo boli. Nie chodzi o samą stratę bramki, ale też o sposób, w jaki graliśmy. Nie będziemy się tłumaczyć brakami czy zmianami w składzie - przyznał na pomeczowej konferencji prasowej Janusz Niedźwiedź, trener Widzewa Łódź.
- Jesteśmy w końcówce sezonu i musimy zrobić wszystko, by to nie wyglądało tak, jak w tym meczu. Nie chodzi o samo posiadanie, ale o tworzenie zagrożenia przez Radomiaka. Nie byliśmy w stanie wrócić do gry i to się musi zmienić przed następnym meczem - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Nowe fakty ws. negocjacji powrotu Messiego. Jest jeden warunek
Szkoleniowiec przekazał, że zmiana Bartłomieja Pawłowskiego w 34. minucie podyktowana była urazem mięśniowym pomocnika czerwono-biało-czerwonych. Z kolei zastępujący go Kristoffer Hansen pod koniec piątego kwadransa meczu zgłosił problemy żołądkowe. Jednak - zdaniem Niedźwiedzia - nie tutaj należy szukać powodów słabej dyspozycji zespołu.
- W żadnym elemencie nie wyglądaliśmy dobrze i trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Nie będziemy zaciemniać rzeczywistości, bo byliśmy słabsi zdecydowanie od Radomiaka. Trzeba - jak na prawdziwych mężczyzn przystało - podnieść się, bez względu na to, kto będzie, a kto nie będzie gotowy do gry. Zostało sześć dni i nie ma wymówek - podkreślił.
Trener Widzewa zapytany został również o szanse tworzone przez rywali po... rzutach rożnych jego zespołu. Radomianie w rundzie jesiennej zdobyli po takiej akcji bramkę i mogli to powtórzyć także w rewanżu.
- Przypominam sobie jeden moment, gdzie mieliśmy z tym problem. Utkwiła mi w pamięci sytuacja z jesieni, kiedy Radomiak zdobył gola w podobny sposób. Nie robiliśmy tego, co mieliśmy robić. Musimy sobie na to zwrócić uwagę - odpowiedział Niedźwiedź.
Z kolei Constantin Galca cieszył się nie tylko z samej wygranej Zielonych, ale także stylu, w jakim to zwycięstwo zostało odniesione.
- Myślę, że to był najlepszy mecz podczas mojej dotychczasowej pracy w Radomiaku. Zarówno klub, jak i kibice zasłużyli na to, żeby takiego spotkania doświadczyć. Chciałbym, żeby moja drużyna miała osobowość i tak było. Drużyna była mocno zaangażowana i grała na swoich zasadach - powiedział rumuński szkoleniowiec.
- Po serii meczów granych pod presją, wreszcie mogliśmy zagrać dobre spotkanie. Poprzednie starcia były grane głównie z zamiarem utrzymania się w ekstraklasie. Cieszy mnie to, że teraz, kiedy mamy to za sobą, zmierzyliśmy się z silną drużyną i dobrze się zaprezentowaliśmy. To mnie najbardziej cieszy - podkreślił trener Radomiaka.
Radomianie w ostatniej kolejce sezonu zagrają na wyjeździe z Pogonią Szczecin. Z kolei widzewiacy podejmą walczącą wciąż o utrzymanie Koronę Kielce. Wszystkie spotkania ostatniej serii gier zaplanowano na godzinę 17:30 w sobotę, 26 maja.
Zobacz tabelę PKO Ekstraklasy po niedzielnych meczach ->
Czytaj także: Marek Papszun: Chcemy pokazać, że byliśmy poza zasięgiem