Raków bez litości dla Lechii. Euforia i smutek w Częstochowie

PAP / Waldemar Deska / Piłkarze Rakowa Częstochowa cieszą się z gola
PAP / Waldemar Deska / Piłkarze Rakowa Częstochowa cieszą się z gola

Grający na pół gwizdka Raków Częstochowa męczył w starciu z Lechią Gdańsk tylko w pierwszej połowie. Ostatecznie wygrał bezdyskusyjnie 4:0, ale mistrzem Polski jeszcze nie został.

Miało być w Częstochowie święto i fetowanie mistrzostwa, ale wcześniejsza wygrana Legii Warszawa z Wisłą Płock sprawiła, że nawet zwycięstwo Rakowa Częstochowa z Lechią Gdańsk nie spowoduje, że częstochowianie zostaną już oficjalnie mistrzem Polski sezonu 2022/23. Z celebracją muszą jeszcze trochę poczekać.

Nie było więc święta, natomiast z perspektywy zespołu gości zdecydowanie można mówić o stypie. Lechia przegrała czwarty mecz z rzędu i jest już więcej niż jedną nogą w Fortuna I lidze. Matematycznie jeszcze nie spadła, natomiast musiałby się wydarzyć cud, by w Gdańsku udało się utrzymać Ekstraklasę.

Nie było to jednak wielkie spotkanie i ujmujemy to dość delikatnie. Dość powiedzieć, że pierwszy celny strzał został oddany dopiero w 45. minucie i - co ciekawe - od razu zakończył się golem. Po długim podaniu Bogdana Racovitana i nieporozumieniu między dwójką stoperów Lechii sam przed Michałem Buchalikiem znalazł się Fabian Piasecki i przelobował niepotrzebnie wychodzącego na dziesiąty metr golkipera gości.

ZOBACZ WIDEO: Wysłał jasny komunikat do Fernando Santosa. "Jest ozdobą tej ligi"

Do tego momentu Raków bardzo się męczył. Nie potrafił przebić się przez mur postawiony przez gdańszczan. Ci wyglądali zaskakująco przyzwoicie, udawało im się wychodzić spod pressingu, czasami z łatwością zdobywali teren po podaniach na jeden kontakt, natomiast brakowało konkretów. Stojący w bramce Kacper Trelowski nie miał zbyt wiele do roboty. Parę strzałów oddał Marco Terrazzino, ale ani razu nie trafił w bramkę.

Być może częstochowianie mieli z tyłu głowy, że już we wtorek czeka ich mecz w finale Fortuna Pucharu Polski z Legią, więc nie zagrali na pełnych obrotach. Druga sprawa, że po strzelonym golu zdecydowanie kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku. Lechia po przerwie była całkowicie bezradna, miała problemy z wydostaniem się z własnej połowy, nie mówiąc o jakichkolwiek próbach zaskoczenia defensywy Rakowa.

Bliżej było do kolejnych goli dla Rakowa niż do wyrównania ze strony Lechii, choć tych szans wcale nie było dużo. Można było je spokojnie policzyć na palcach jednej ręki. Dwa razy w krótkim odstępie czasu dobrze zachował się Buchalik, broniąc m.in. sytuacyjny strzał Zorana Arsenicia z kilku metrów. W końcu jednak udało się ukąsić po raz drugi, trzeci, czwarty...

Najpierw po kapitalnym podaniu Frana Tudora piłkę w polu karnym opanował Władysław Koczerhin, minął Buchalika i strzelił do pustej bramki. A żeby tego było mało, to po sześciu minutach dobić chwiejących się na nogach gdańszczan postanowił Giannis Papanikolaou. Strzelił blisko środka bramki z szesnastu metrów, lecz i tak Buchalik nie dał rady z interwencją. Ostatecznie skończyło się na czteropaku, bo w samej końcówce po błyskawicznej kontrze świetnie asystował Wiktor Długosz, a dzieła zniszczenia dopełnił Vladislavs Gutkovskis. Gospodarze nie mieli litości, przybliżyli się do mistrzostwa, goście zaś do spadku.

Raków Częstochowa - Lechia Gdańsk 4:0 (1:0)
1:0 Fabian Piasecki 45'
2:0 Władysław Koczerhin 75'
3:0 Giannis Papanikolaou 81'
4:0 Vladislavs Gutkovskis 90'

Składy:

Raków: Kacper Trelowski - Bogdan Racovitan, Stratos Svarnas, Zoran Arsenić - Fran Tudor, Giannis Papanikolaou, Władysław Koczerhin (77' Marcin Cebula), Bartosz Nowak (30' Ben Lederman), Mateusz Wdowiak (65' Gustav Berggren), Jean Carlos Silva (77' Wiktor Długosz) - Fabian Piasecki (65' Vladislavs Gutkovskis).

Lechia: Michał Buchalik - Jakub Bartkowski, Michał Nalepa, Kristers Tobers, Joel Abu Hanna (68' Rafał Pietrzak) - Bassekou Diabate (82' Dominik Piła), Jarosław Kubicki, Jakub Kałuziński, Maciej Gajos (82' Kacper Sezonienko), Marco Terrazzino (68' Joeri de Kamps) - Flavio Paixao (68' Łukasz Zwoliński).

Żółte kartki: Svarnas, Racovitan (Raków) oraz Kubicki, Bartkowski, Gajos (Lechia).

Sędzia: Wojciech Myć (Lublin).

CZYTAJ TAKŻE:
Utytułowany klub ma poważny problem. Mocne słowa w kierunku trenera Fornalika
"Miałem wiele upadków". Koszmar Bartosza Salamona

Źródło artykułu: WP SportoweFakty