Po pierwszym meczu (2:0) Lech ma dwubramkową zaliczkę, ale piłkarze Djurgardens po wizycie w Poznaniu odgrażali się, że nie jest to strata nie do odrobienia. Zwłaszcza na ich terenie. - Mogę sobie wyobrazić, że to będzie najbardziej chora atmosfera, jaka kiedykolwiek była na Tele2 - stwierdził Piotr Johansson. Więcej TUTAJ.
Lecha w Sztokholmie czeka piekło. Dosłownie i w przenośni. - Dach stadionu będzie zamknięty, więc będzie się odnosiło wrażenie, że piłkarze grają w wielkiej hali. Na trybunach zasiądzie 25 tys. kibiców, którzy na pewno odpalą race. Będzie dużo dymu, nie będzie czym oddychać. Przez większą część meczu będzie posmak siarki w ustach - mówi WP SportoweFakty Piotr Piotrowicz, który przed laty pracował w Djurgardens IF.
Gra na Tele2 będzie dla Lecha kłopotliwa też ze względu na sztuczną nawierzchnię. - Dużo się mówi o tej murawie, bo jest to bardzo ciekawy temat. Coś, na czym można skupić uwagę. Mecz odbędzie się na wymienionej płycie, która będzie się różnić od tej poprzedniej. Ona bardziej przypomina naturalną nawierzchnię, natomiast też jest specyficzna. Piłka się zdecydowanie inaczej odbija - tłumaczy Piotrowicz.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: butelki, petardy i noże. Przerażające nagranie z meczu
- Z tego, co wiem, to zawodnicy Djurgarden mocno narzekali po pierwszych treningach, bo nie byli przyzwyczajeni do nowych warunków. Poza tym, Lech trenował w środę na suchej nawierzchni, a przed meczem ona będzie zalana wodą. Warunki będą diametralnie inne. Gospodarze zrobią absolutnie wszystko, żeby awansować - podkreśla nasz rozmówca.
Szwedzi mają przed rewanżem z Lechem dużą motywację. - Słyszę, że jest to najważniejszy mecz w historii klubu. Wszystko sprowadza się do najbliższego czwartku. Tu każdy wierzy w odrobienie strat i awans do kolejnej rundy. Wszystko jest przeciwko Lechowi, oprócz umiejętności czysto piłkarskich. Całe szczęście, że w futbolu to one się głównie liczą - dodaje.
"Obrona Częstochowy" to wyrok
Rywal Kolejorza wygrał swoją grupę w Lidze Konferencji i ma swoje atuty. - Od lat opiera się na tym samym schemacie gry. Atmosfera w klubie jest bardzo rodzinna, wszyscy są ze sobą zżyci, a wszystko prowadzi niezwykle charyzmatyczny Magnus Eriksson. Kapitan, który jest prawdziwym liderem. Za nim wszyscy wskoczą w ogień - tłumaczy nasz rozmówca.
Lech jest w korzystnej sytuacji po pierwszym meczu, natomiast pojawia się wiele pytań odnośnie tego, jak powinien podejść do rewanżu trener John van den Brom. Djurgarden ma problemy w defensywie, więc teoretycznie Kolejorz powinien szukać jak największej liczby okazji, by strzelać kolejne gole.
- Lech powinien grać w piłkę, całkowicie przejąć inicjatywę, atakować. Jeśli zamkną się we własnym polu karnym, to Djurgarden zrobi hokejowy zamek. Będą podwajać, potrajać, robić przewagę na skrzydłach i notorycznie wrzucać piłki w pole karne - tłumaczy Piotrowicz.
I okazuje się, że problemem dla gospodarzy wcale nie musi być brak Victora Edvardsena, który w Poznaniu dostał żółtą kartkę, gdy siedział już na ławce rezerwowych. Eliminuje ona go z gry w rewanżu.
- To w dużej mierze strata mentalna, bo to dość charyzmatyczny napastnik, ciągnący za sobą zespół. To typ zawodnika nielubianego przez rywali, ale kochany przez własnych kibiców. Zagra w jego miejsce mierzący 191 cm wzrostu Jacob Bergstroem. Bardzo silny, skoczny napastnik, jeden z najlepszych fizycznie piłkarzy, jakich znam w szwedzkiej lidze. Na tym głównie będzie bazowała gra Djurgarden - podsumowuje Piotrowicz.
Początek meczu Djurgardens IF - Lech Poznań w czwartek o godz. 18.45. Transmisja na platformie Viaplay. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty.
CZYTAJ TAKŻE:
Madrycki koszmar Liverpoolu prowadzonego przez Juergena Kloppa
Trener Brighton zabrał głos ws. Modera. Nie ma dobrych wieści