32 lata czekaliśmy, by polski klub wygrał na wiosnę w dwumeczu w europejskich pucharach. Były lepsze drużyny od Lecha, choćby Wisła Kraków Henryka Kasperczaka, ale "Biała Gwiazda" nie dała rady Lazio. Natomiast "Kolejorz" przełamał fatalną serię, wyeliminował Bodo Glimt i zagra w 1/8 Ligi Konferencji.
To był mądry dwumecz mistrzów Polski. Można było krytykować graczy Lecha za zachowawczą postawę w Norwegii, ale dało się to logicznie wytłumaczyć. Na stadionie Bodo męczyły się w ostatnim czasie znacznie większe firmy od Lecha. Dwukrotnie przegrała tam Roma i to w jednym meczu aż 1:6. Poległ także Celtic Glasgow, a Arsenal z wielkim trudem wygrał 1:0.
Bezbramkowy remis bez żadnego celnego strzału mógł zastanawiać, ale Lech nie "podpalił się" w Norwegii i czekał na ruch rywala. Miał akcję meczową (pudło Filipa Marchwińskiego), a kiedy nie dało się zrobić nic więcej, gracze Johna van den Broma przeczekali sytuację.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: dla takich akcji przychodzi się na stadion
W rewanżu zobaczyliśmy innego Lecha. Pierwsza połowa była jeszcze w konwencji norweskiej, czyli za podwójną gardą, ale po przerwie gospodarze uwierzyli w siebie. Wystarczyło kilka akcji Adriela Ba Louy, który rozruszał drużynę. Mikael Ishak w dwumeczu był w cieniu, ale to najważniejszy gracz "Kolejorza" zdecydował o zwycięstwie. Lech miał też dużo szczęścia, bo rywale zmarnowali kilka znakomitych sytuacji.
Czego zabrakło, to werwy Michała Skórasia, którego z trybun obserwował nowy selekcjoner Fernando Santos. Czekamy na formę skrzydłowego choćby z meczów jesiennych w lidze i pucharach.
Bodo to uczestnik 1/4 Ligi Konferencji poprzedniej edycji tych rozgrywek. Lech na tle mocnego rywala wyglądał jak rozsądnie ułożona europejska drużyna. To już nie czasy, gdy wypada nam tylko śmiać się z zespołów pokroju Bodo. Pamiętajmy, że Norwegowie są bliscy wywalczenia drugiego miejsca w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów. To już nie futbol fizyczny, nastawiony wyłącznie na walkę. Jeżeli chodzi o technikę i jakość - zawodnicy Bodo górowali nad mistrzem Polski.
Ale to Lech Poznań gra dalej. Po odejściu latem Macieja Skorży, który zżył się z szatnią, dotarł do kapitana Mikaela Ishaka i po wielu latach przerwy wywalczył mistrzowski tytuł, po fatalnym starcie w lidze (trzy porażki i dwa remisy w pierwszych pięciu kolejkach), po męczarniach z półzawodowym islandzkim Vikingurem w eliminacjach pucharów (awans wywalczony po dogrywce), Lech osiąga największy sukces w pucharach w swojej historii. Patrząc jakie problemy miał zespół van den Broma, to się nie miało prawa zdarzyć.
Gdy w sezonie "pandemicznym" Robert Lewandowski wygrywał Ligę Mistrzów z Bayernem Monachium pod koniec sierpnia 2020 roku, trzy dni później Legia odpadała z eliminacji LM następnych rozgrywek. Teraz sytuacja choć w małym stopniu się odwróciła. Mistrz Polski, Lech Poznań, gra dalej w pucharach, a Lewandowski z Barceloną jest już za burtą po porażce z Manchesterem United w Lidze Europy.
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty
Lech Poznań to zrobił! 32 lata czekania na historyczny sukces
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)