Kluczowy piłkarz przedłużył kontrakt z Legią. "To wyraz naszego zaufania"

WP SportoweFakty / Mateusz Czarneck / Na zdjęciu: Filip Mladenović i Bartosz Kapustka na rękach Carlitosa
WP SportoweFakty / Mateusz Czarneck / Na zdjęciu: Filip Mladenović i Bartosz Kapustka na rękach Carlitosa

Bartosz Kapustka podpisał nową umowę z Legią Warszawa. Będzie piłkarzem stołecznego klubu przynajmniej do końca sezonu 2025/26. - Najważniejsze okazało się zaufanie z obu stron - mówi.

Rozmowy między Legią Warszawa i Bartoszem Kapustką toczyły się od paru tygodni. W zasadzie od początku wiele wskazywało na to, że strony dojdą do porozumienia i tak faktycznie się stało. 26-latek złożył w poniedziałek podpis pod kontraktem, który wiąże go z Legią do końca sezonu 2025/26.

Kapustka jest ważnym elementem układanki w zespole prowadzonym przez Kostę Runjaicia. W obecnym sezonie rozegrał osiemnaście meczów w PKO Ekstraklasie i strzelił dwa gole. W Legii jest od sezonu 2020/21.

Wtedy też zdobył z Legią mistrzostwo, ale na początku kolejnego sezonu przeżył prawdziwy dramat. W rewanżowym meczu FK Bodo/Glimt po strzeleniu gola doznał fatalnej kontuzji (zerwane więzadła krzyżowe), która wykluczyła go z gry na parę miesięcy. Po żmudnej rehabilitacji jednak wrócił i ponownie stał się pewnym punktem stołecznej drużyny.

- Bardzo dobrze czuję się w Legii i cieszę się, że zostaję w niej na dłużej. Najważniejsze okazało się zaufanie obu stron. Czuję w sobie pewien niedosyt. Mam jeszcze z Legią dużo do osiągnięcia i dużo do wygrania - powiedział Kapustka.

Zadowolenia nie krył też dyrektor sportowy klubu Jacek Zieliński. - Trzyletni kontrakt jest wyrazem naszego zaufania do umiejętności i jakości piłkarskiej Bartka. Po przezwyciężeniu problemów widzimy go z nową energią. Bartek w jeszcze większym stopniu może być piłkarzem, który decyduje o obliczu Legii i Ekstraklasy - powiedział.

CZYTAJ TAKŻE:
Kamilowi Grosickiemu brakowało słów. "To jakaś klątwa"
Burza po meczu Ekstraklasy. Jest decyzja

ZOBACZ WIDEO: On zastąpi Polakom "Lewego" w Bundeslidze? Pomaga mu talizman

Źródło artykułu: WP SportoweFakty